ivolucja.pl

Byliśmy na Ultrace! Oto wrażenia

Prawie dwa tygodnie temu miał miejsce Ultrace. Impreza, która każdemu z nas się podobała. Ale nie uprzedzajmy faktów...

Na początek szybkie przypomnienie, czym jest Ultrace. Jest to największa impreza motoryzacyjna w tej części Europy, wcześniej znana pod nazwą Raceism (chyba już wiecie dlaczego ją zmienili). W każdym razie, event z roku na rok nabiera coraz większego rozpędu i poziom tegorocznej imprezy nie zawiódł. Dlatego też, postanowiliśmy opisać nasze wrażenia. Dałem się wykazać kreatywnie przyjaciołom, z którymi byłem, więc ich wrażenia będą podpisane i podlinkowane ich tagami na Instagramie.

Do Wro pojechałam dla beki. 
Początek Ultrace, weszliśmy na stadion. Przytłoczyła mnie ilość aut tak niskich, że można było na nie przypadkiem wpaść jeśli nie patrzyło się pod nogi oraz ilość ludzi, którzy wyglądali na ważnych, bogatych blogerów. Do tego bardzo wyraźny zapach hamburgerów, piwa i papierosów. W dodatku Ivo zaczął skakać z radości i piszczeć jak przeszczęśliwa wiewiórka w koszyku z orzechami. Pomyślałam: super, umrę z przebodźcowania i nawet nie będę w stanie docenić jak zajebiste będzie auto, przy którym zejdę.

Rzeczona MX-5, prawda, że urocza?

Jednak po parudziesięciu minutach zaczęłam doceniać, że mogę vapować i oglądać samochody z mniej uczęszczanego traktu. Przekonałam się do imprezy, gdy zobaczyłam kilka różowych samochodów, w tym przeuroczą Mazdę MX-5 i paręnaście zabawnych rejestracji takich jak: UR MOM. W miarę chodzenia, obijania się o innych uczestników i słuchania ciekawostek Ivo oswajałam się z sytuacją. Dziwiło mnie, że autor bloga podchodził do samochodów, na które ja patrzyłam przelotnie i mówił “UWAGA, CIEKAWOSTKA”. Spoiler, Ivo następnego ranka stracił głos i wszedł na Ultrace z kartonem mleka w łapce.

Jeśli dobrze pamiętam, to był ulubiony samochód @xWawełczyk

Podobała mi się różnorodność pokazywanych samochodów, bo mogłam porównać jak zmieniał się design poszczególnych marek na przestrzeni nawet 50 lat, tj. geometryczne ostro liniowe początki, potem obłości i dziwactwa, aż do modeli, które dyktowały tylko prawa fizyki. Odkryłam też, że szczególne miejsce w moim sektorze estetycznym serduszka zajmują awangardowe lata 70’.

nieLADA sztuka

Dopiero w tym roku dowiedziałem się o istnieniu takiej imprezy jak Ultrace i od początku złapał mnie ogromny hype na nią.
Moje oczekiwania co do imprezy jednocześnie się spełniły ale też i nie. Bardzo cieszyło mnie to, że mogłem na żywo zobaczyć taką ilość supersamochodów oraz aut japońskich, które dotychczas widziałem jedynie na zdjęciach, jako główne samochodowe nowości w moim życiu zaliczam tutaj Nissana Silvię, Nissana 350Z, K-Vana (Daihatsu Hijet “Kevin” od NIGHTRIDE), Ładę, Holdena Maloo(moim zdaniem najbardziej egzotyczny model na całej imprezie) czy poszczególne modele Lexusa i Jaguara. Z drugiej strony mocno zawiedziony byłem różnorodnością aut, gdyż poza fajnymi japończykami spopularyzowane były samochody niemieckie, które możemy spotkać na co dzień na naszych drogach. Wysyp golfów, polo, bmw, audi czy mercedesów przyprawiał mnie o wrażenie, że nie jestem na imprezie motoryzacyjnej na skalę światową, lecz na parkingu pod biedronką po zmroku.

Tak a propos modeli z USA, ta Corvette C3 była jednym z aut na plakatach imprezy

Stanowczo brakowało mi tam egzemplarzy z USA(było tylko kilka modeli) bądź niektórych brytyjskich, takich jak np. Caterham czy Lotus. Jako fotografa irytowała mnie też ilość ludzi, ale to jest temat nie do przeskoczenia. Czy pojadę w następnym roku? Jak tylko uda mi się wziąć wolne z pracy, jak najbardziej. Organizacja była na najwyższym poziomie, nie brakowało dostępu do toalet, mimo braku koncertów w tym roku DJ również dawał radę bez problemu. Były momenty, że naprawdę szło poczuć uliczny klimat. Oj były!

Mimo czystego lakieru, ten Nissan to prawidzwy driftowóz

Ultrace było ucztą dla (prawie) wszystkich zmysłów. Podjeżdżając pod stadion w poszukiwaniu miejsca parkingowego najpierw usłyszeliśmy dźwięk silników, upalanych przez driftowozy opon, a później doszedł do tego dźwięk basów i muzyki z car audio. 
Przed wejściem widać unoszący się nad strefą driftu dym, a potem mózg dostaje kociokwiku, bo zdecydowanie jest na co popatrzeć i nie wiadomo od czego zacząć. Moją uwagę szczególnie zwróciły samochody pochodzące z dalekiego wschodu, bo większość egzemplarzy marek naszych zachodnich sąsiadów była łudząco podobna do aut, które codziennie widuję w moim rodzinnym mieście.  
Co chwilę podchodziłam do samochodów z okrzykiem „oh, mam takiego hot wheels’a!!!”. Mimo tego, że Ultrace jest imprezą, gdzie uczestnikami są w sporej większości mężczyźni nie widziałam żadnych hostess, które były obecne na innych eventach samochodowych, na których miałam okazję być.

@Nawinox prywatnie jeździ Seicento, nie takim jak to, ale niewiele mu brakuje

Jeśli chodzi o wrażenia zapachowe to przeważał zapach palonej gumy, benzyny, potu i krwi. Dobra, może przesadziłam z tym ostatnim. Gdzieś tam jeszcze nieśmiało przebijał się zapach jedzonka ze strefy food trucków, jednak my wybraliśmy lokalne miejsca spoza eventu polecane przez współtowarzyszy podróży.
Teoretycznie można było też dotykać samochodów, ale może lepiej nie. I słusznie, właściciele tego nie lubią 😉
Generalnie bawiłam się świetnie, spędziłam czas z przyjaciółmi, nawiązałam nowe znajomości i liczę na powtórkę za rok!

VIP czy też Bippu to moja najnowsza fascynacja

Nie będę ukrywał, Ultrace, czy wcześniej Raceism, to impreza na którą wybierałem się pół dekady. Rok 2021 jednak jest rokiem osiągania moich celów, a Ultrace był jednym z nich.
Wracając jednak do imprezy. Pierwszy etap przebodźcowania nastąpił jeszcze przed samą imprezą. Nie chodzi mi tu o hype, czy też ekscytacje, tego jakoś nie czułem. Przebodźcowanie zaczeło się tuż pod stadionem, gdy próbowaliśmy zaparkować Skodę Michała. Szczerze powiedzieć, to parking dla uczestników był swoją osobną imprezą o wysokim poziomie. Inna sprawa, że parkingów było… za mało. Ale to chyba nieuniknione gdy organizuje się imprezę dla miłośników motoryzacji.
Zanim jednak wejdziemy na teren i powiem wam co nieco o samej imprezie, muszę pochwalić organizatorów za sprawną obsługę kolejek i organizacje. Zero nieporozumień, wszystko poszło bardzo szybko i sprawnie.

Wiecie co jest lepsze niż Skyline GT-R? Skyline sedan.

Weszliśmy na imprezę. Pierwsze moje wrażenie: Borze najzieleńszy, co za festiwal popisywania się. Ale hej, czego oczekiwać po imprezie gdzie sama wejściówka to ponad 100zł?
Przechodząc jednak do samochodów, bo aż dziwne, że jeszcze nic o nich nie napisałem. Poziom modyfikacji w 90% samochodów był tak wysoki, że gdyby był koszykarzem mógłby wsadzić piłkę do kosza bez skakania. Po prostu wow. Wiele samochodów było dopracowanych do tego stopnia, że miały lustra pod sobą by można było podziwiać idealnie zrobione spawy na wydechu. Czyste szaleństwo. I właśnie przez tą ilość detali i małych pierdółek do podziwiania uważam, że organizatorzy powinni zostać ukarani. Wiecie za co? Ultrace był za krótki! Dwa dni to za mało. Potrzebowałbym chyba tygodnia, żeby każde z tych aut dokładnie obejrzeć, przejrzeć, pooglądać i się nacieszyć. 

Wiem, że to bez sensu, ale chcę to na daily

I właśnie z powodu tej ostatniej myśli w przyszłym roku jedziemy jeszcze raz. Większą ekipą. Na dłużej. Wiem, że Ultrace nie zawiedzie. Wiem, że warto. Jak na taką imprezę 100 złotych to jak za darmo. Jeśli się wachacie czy jechać to… Jechać! Chcę was zobaczyć w przyszłym roku na stadionie we Wrocławiu!

Jakbyście się zastanawiali, kto robi takie pyszne zdjęcia, to jest to nie kto inny niż @Lysy_W_Kartonie. Możecie się do niego odezwać po zdjęcia z Ultrace w oryginalnej rozdzielczości. Idealne na tapetę!

2 thoughts on “Byliśmy na Ultrace! Oto wrażenia”

  1. Pingback: Pełen luksus, czyli styl VIP - ivolucja.pl

  2. Pingback: byliśmy na Ultrace 2022 - ivolucja.pl

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *