Corvette-c4-cover

Chevrolet Corvette C4 zaklinował mi się w głowie – hangar marzeń #7

Jeśli zastanawiacie się, która Corvette to najlepsza Corvette, to już nie musicie.

Od czego by tu zacząć… O, wiem – zaczniemy od mocno starzejącej się w latach 80’ Corvette C3. Model ten był stary, bo kryzys paliwowy zrujnował amerykański przemysł motoryzacyjny. Tak, ten sam kryzys, który zniszczył Camaro i Mustanga. W każdym razie – Corvette C3 zadebiutowała w 1968 roku, gdy Ameryka kochała wielkie V8 i nikt nie spodziewał się, że za niedługo zabraknie paliwa na stacjach. Potem przyszedł kryzys i Corvette została zduszona przez normy emisji spalin. Zduszona w dosłownym tego słowa znaczeniu, ponieważ niektóre jej wersje miały grubo mniej niż 200hp. Dorzućcie do tego automat z lat 70’ i okaże się, że szybciej dotrzecie na miejsce idąc pieszo. A, żeby nie było, Corvette nadal miała problemy z piciem – była za to wolna, niczym ślimak z reumatyzmem.

Trzeba było działać

Mimo, że design C3 był genialny to w latach 80' zaczynał on już trącić myszką/ zdjęcie: Wikipedia

Gdy General Motors otrząsnęło się z kryzysu poprzez wypuszczenie całych szwadronów wolnych, przednionapędowych, niezbyt emocjonujących i często średnich (ekhem, Cadillac Cimarron, ekhem) samochodów, uznało, że dalsze produkowanie Corvette C3 to taka trochę nekromancja i że to niezbyt wypada. Postanowili dać Corvette jeszcze jedną szansę i zacząć od czystej kartki. Tak narodziła się Corvette C4 z elektronicznym wtryskiem paliwa i aerodynamiczną sylwetką. Jej design w dużej mierze wyewoluował z designu “cetrójki” z długą maską i przesuniętą do tyłu kabiną. Tutaj jednak te elementy zostały przygotowane do kanciastego świata lat 80’.

O właśnie - design

Na tej rycinie dokładnie widać, czemu Corvette C4 jest tak wyjątkowa/ zdjęcie: The Corvette Story

Nie będę ukrywał – głównym powodem, dla którego Corvette C4 znajduje się w moim Hangarze Marzeń jest to, jak wygląda. I nie mogę nawet powiedzieć, że jestem blacharzem z powodu faktu, że interesuje mnie tylko oblachowanie samochodu – wszak karoseria Corvette jest z tworzyw sztucznych. Ale przecież wszystkie ‘vette mają nadwozie z tworzyw sztucznych, co w tym niby wyjątkowego? Zasadniczo… nic. Ale jest kilka rzeczy, które powodują, że C4 wygląda lepiej niż jakakolwiek inna Corvette. Po pierwsze tył – tylny zderzak nie jest płaski lub wypukły, jak w większości samochodów, a wklęsły. Po co? Nie wiem. Zgaduję, że Jerry Palmer narysował to tak, a nie inaczej tylko dlatego, że wygląda to fajnie. Fajnie wygląda też kabina. Dzięki smukłemu, czarnemu słupkowi A i wielkiemu stelażowi słupka B, wygląd tego elementu zachowuje pewne podobieństwo do odrzutowca. ALBO LEPIEJ. Usuńcie słupki, szyby i dach, zostawcie tylko pałąk – przecież to wygląda jak wyścigowa łódź motorowa!

But wait - there's more!

Na ten element wyglądu Corvette’y C4 muszę poświęcić osobny akapit. Jak zapewne widzicie, ten samochód ma otwierane światła. Standard dla lat 80’ i 90’, nic ciekawego. Tylko, że to nie są zwykłe otwierane światła. Te światła robią salto! Wiecie, ruch góra-dół-góra-dół jest nudny. Natomiast obrót o 180 stopni? No, to jest jakieś, tego nie ma nikt! Jest to też przy okazji na swój sposób zabezpieczenie, żeby żaden “tjuner” nie zrobił w Corvette “śpiących oczu”. Jeszcze jedno, zostawiając już temat świateł – Corvette C4 w każdej wersji miała zdejmowany dach. W coupe zdejmowany był tylko główny panel dachowy – słupek i tylna szyba pozostawały na swoim miejscu. Cabriolet natomiast miał miękki dach, który zastępował również charakterystyczny pałąk i tylną szybę. Dużą różnicę jeśli chodzi o sam dach stanowił również sposób wykonania. Panel dachu w coupe wykonano w całości z tworzywa sztucznego, tak jak resztę nadwozia. Składany dach w cabrio był całkowicie materiałowy.

A silnik?

Skoro wałka rozrządu nie ma w głowicy, znaczy, że jest w bloku. Czyli OHV/ zdjęcie: Corvsport.com

Jak już mówiłem, Corvette C4 była dużym krokiem naprzód w stosunku do poprzedniczki. Widać to także w przypadku silników. Najsłabszy z nich miał 205hp i był oferowany tylko w roku modelowym 1984, czyli pierwszym roku pełnoprawnej produkcji. A to dopiero początek, bo moc silników oferowanych w C4 tylko rosła. 205 koni to mało? No to może 230? A może jednak 250? Nadal mało? To może ponad 400-konna Corvette ZR1? Nadal mało? Sky is the limit, jak to mówią amerykanie – firma Callaway przygotowywała odmianę “Sledgehammer” o mocy 850hp! W latach 80-tych! Mi jednak starczyłoby jakieś podstawowe V8, mogłoby być nawet z automatem. Corvette C4 nie musi być szybka. Wiecie jak to jest, gdy przejedziecie za szybko, nikt Was nie zobaczy w Waszym fajnym wozie.

Lifting

Może i czerwony polift jest nowszy, ale to srebrny przedlift jest lepszy/ zdjęcie: Spider's web

Większość aut, które kiedykolwiek były w jakiejkolwiek seryjnej produkcji, doczekało się przynajmniej jednego liftingu. Corvette C4 nie jest wyjątkiem. Wersję przedliftową produkowano od roku 1984 i charakteryzowała się kanciastym designem i wklęsłym tylnym zderzakiem. Lifting natomiast został przeprowadzony w roku 1991 – zaokrąglono wtedy większość linii nadwozia, uwypuklono tył samochodu, a tylne lampy z okrągłych stały się kwadratowe. Nie wiem jak Wy, ale jak Corvette C4, to tylko z wklęsłym tyłem, późniejsze wersje nadwozia nie są już takie fajne…

Corvette ZR1

Charakterystycznym elementem ZR1 są felgi, które nie pasują do linii auta

Wersja ZR1 została już przeze mnie wspomniana wcześniej, ale warto co nieco o niej dopowiedzieć. Chevrolet Corvette C4 ZR1 był pierwszą ‘Vettą, która miała pod maską DOHCa. Silnik ten, o oznaczeniu LT1, był projektowany przez Lotusa (wtedy Lotus był częścią General Motors), który uznał, że ze standardowego OHV w Corvette nie da się wycisnąć odpowiedniej mocy i trzeba zaprojektować nowy silnik specjalnie dla ZR1. Tak oto powstał jedyny montowany w Corvette silnik DOHC, aż do obecnej generacji C8. Serio, żadna inna Corvette oprócz C4 ZR1 i nowej C8 nie ma silnika DOHC. Ale to temat na inny wpis. Faktem jest, że razem z ZR1 pojawił się nowy, wypukły, tylny zderzak i tylko i wyłącznie ten fakt powoduje, że ta wersja wypada z mojego kręgu zainteresowań. O ZR1 warto wiedzieć jeszcze tyle, że inżynierowie GM nie zgadzali się z Lotusem i twierdzili, że OHV bez problemu zagwarantuje podobne osiągi co LT1. Mieli rację. Pod koniec produkcji Corvette’y C4 do sprzedaży weszła edycja Grand Sport, która (tak, zgadliście) miała podobne osiągi co ZR1 i korzystała z podobnych komponentów zawieszenia. Jedyna różnica była taka, że Grand Sport miał silnik Small Block OHV, a ZR1 miała LT1 przygotowany przez Lotusa. Dlaczego więc warto było kupić ZR1? Bo ja wiem? Może dlatego, że była 2 razy droższa? Cóż, jedno jest pewne – jeśli chodzi o robienie bałaganu na rynku, General Motors jest niekwestionowanym mistrzem.

Corvette ZR…12?

Spójrzcie jaki ten silnik jest ogromny!/zdjęcie: LSX Magazine

Niewiele osób wie, ale Chevrolet miał w planach wypuszczenie Corvette jeszcze potężniejszej od ZR1. Miała nazywać się ZR12, konkurować z Viperem i mieć silnik… V12 z wyścigowej łodzi motorowej. Silnik ten miał mieć 686 koni mechanicznych i (uwaga teraz) aż 921Nm momentu obrotowego. To 10 razy więcej niż zwykły, nowoczesny samochód miejski. Silnik ten zmusił jednak inżynierów do wydłużenia Corvette’y, co pogorszyło jej właściwości jezdne. Żeby było zabawniej, V12 i tak się przegrzewało. Fajnie to zrobiłeś Chevrolet, nie dość, że się źle prowadzi, to jeszcze się przegrzewa.

Jeszcze coś

To jest ekstremalna Corvette stworzona przez @By_Bjork...

Wiecie co było dodatkowym punktem zapalnym do napisania tego wpisu? Ceny Corvette C4. Widziałem naprawdę obiecujące egzemplarze już za 40-50 tysięcy złotych. To nie jest aż tak drogo, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, jak wyjątkowy samochód otrzymujemy. Nie mówię oczywiście o ZR1, co to to nie, ale zwykła Corvette to nadal Corvette, prawda? Warto też wspomnieć o tym, jak przez niskie ceny modelu rozwinął się potencjał tuningowy “ceczwórki”. Powyżej możecie zobaczyć Corvette @by_bjork, którą widziałem w zeszłym roku na Ultrace, a poniżej moją wizję idealnej Corvette’y. Która z nich bardziej przypadła Wam do gustu? A może Wy zostawilibyście swoją Corvette całkowicie seryjną? Dajcie znać!

...a to mniej ekstremalna Corvette narysowana przeze mnie.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »