ivolucja.pl

Co kupić? Auto rodzinne dla entuzjasty!

Czy da się połączyć praktyczność auta rodzinnego z frajdą z jazdy? Uważam, że tak! O to moje 10 propozycji!

Myślę, że wielu entuzjastów jest w sytuacji, w której bardzo chciałoby mieć samochód, który sprawia frajdę z jazdy – na przykład sportowy kabriolet jak Mazda MX-5 – ale życie ma inne plany, które wymagają odłożenia tego typu marzeń na półkę. 
Rozumiem to. Czasem rodzina jest priorytetem, a finanse nie zawsze muszą pozwolić na posiadanie dwóch samochodów – tego rozsądnego i tego do zabawy. Ale nic straconego! Producenci samochodów uraczyli nas kilkoma modelami, które nie nie tylko mają 7 miejsc, ale też mogą sprawiać mnóstwo frajdy – na różnie sposoby. Na liście znajdziecie samochody szybkie, dziwne konstrukcyjnie, a także takie, które idealnie nadają do modyfikacji. Wszystkie jednak łączy to, że idealnie sprawdzą się w roli auta rodzinnego dla fana motoryzacji.

Ford S-MAX 2.5T

Pomimo wieku S-MAX nadal może się podobać.

Jeśli chodzi o „fajne minivany” to Ford S-MAX jest u mnie w ścisłej czołówce. Gdyby kiedyś życie wymusiło na mnie posiadanie minivana, to nie zastanawiałbym się długo i nabyłbym właśnie S-MAXa z silnikiem 2.5T. Czyli tą samą, pięciocylindrową jednostką, która stosowana była w Focusie ST i RS. 
Tak, pod maską S-MAXa były inne silniki niż topowa, turbodoładowana benzyna ale szukamy auta dla entuzjasty, a zwykłe silniki ani nie brzmią, ani nie jadą tak jak fani motoryzacji mogliby liczyć. Wspomnę o nich jednak z kronikarskiego obowiązku. Silniki benzynowe możemy podzielić na wolnossące i turbodoładowane. Pierwsze miały pojemność 2.0 (145hp) oraz 2.3 (160hp), drugie z nich to 1.6 (160hp), 2.0 (200-240hp) oraz 2.5 (230hp). I tak, 2.0T było mocniejsze niż 2.5T, ale chociażby z powodu samego brzmienia wybrałbym większą z tych dwóch jednostek. Silniki wysokoprężne występujące w tym modelu oznaczane były jako TDCi i występowały jako 1.8 (100-125hp), 2.0 (115-160hp) oraz 2.2 (175-200hp).
Jak to mówią „nie ma róży bez kolców” i nie inaczej jest w tym przypadku. S-Max wygląda świetnie i fantastycznie się prowadzi (szczególnie jak na 7-osobowego minivana), ale ma również wady. Diesel 1.8 jest awaryjny, a uwielbianemu przeze mnie 2.5T zdarzają się wycieki oleju – nie uznałbym tego jednak za duży problem biorąc pod uwagę jak rozpracowane przez entuzjastów są te jednostki. Bezproblemowe są silniki wolnossące, turbodoładowane 1.6 i 2.0 oraz 2.0TDCi – z 2.2 należy uważać, bo bardzo nie lubi jazdy miejskiej. Co do awaryjność samego S-MAXa – jedyna poważna wada to zacinający się ręczny.

Polecana wersja: 2.5T – 5 cylindrów, turbodoładowanie i spore możliwości podnoszenia mocy. Raj entuzjasty w praktycznym opakowaniu.

Opel Zafira OPC

Zafira OPC to iście szalony pomysł. I bardzo dobrze!

Nie wiem co strzeliło do głowy inżynierom pracującym w Oplu żeby zrobić sportowego minivana, ale dzisiaj jest to naprawdę łakomy kąsek jeśli ktoś lubi prowadzić i potrzebuje samochodu mającego 7 miejsc. Zafira OPC nie tylko jest szybka, ale też wygląda szybko. Pakiet agresywnych zderzaków oraz wielkie felgi dodaje temu autu charakteru. Chciałbym powiedzieć, że dzięki tym zmianom wygląda jak prawdziwy samochód sportowy, ale nie oszukujmy się – to nadal minivan. Faktem jednak pozostaje, że czas od 0 do 100km/h w granicach 8 sekund nadal może zaskoczyć – tym bardziej, że podobnie jak w przypadku S-MAXa 2.0 Turbo montowane w Zafirze OPC również jest podatne na modyfikacje zwiększające moc.
Problem w tym, że o ile Ford S-MAX 2.5T był po prostu minivanem z niepotrzebnie mocnym silnikiem, to Zafira OPC naprawdę miała być sportowa. To oznacza, że zawieszenie jest twarde. Niektórzy powiedzieli by nawet, że za twarde jak na auto rodzinne. Podobnie jak w S-Maxie tak i w Zafirze zdarzają się problemy z klimatyzacją oraz wyciekami płynów – chociaż tutaj można powiedzieć, że jest trochę jak z Jeepami i to, że coś nie cieknie znaczy, że zabrakło płynu. Zwróćcie też uwagę na pracę skrzyni biegów, bo ta lubi mieć problemy jeśli użytkownik zbyt szybko i agresywnie zmieniał biegi.

Polecana wersja: Zafira OPC miała tylko jeden silnik: benzynowe 2.0 Turbo o mocy 240hp. 

Mitsubishi Delica 4x4

Delica 4x4 to idealny wóz wyprawowy. Ma mnóstwo miejsca, napęd na 4 koła i wjedzie absolutnie wszędzie.

Bycie entuzjastą motoryzacji może oznaczać różne rzeczy. Jedni preferują komfort, inni prędkość, a jeszcze inny uwielbiają przeżywać przygody w swoim samochodzie. Właśnie z myślą o tych ostatnich powstało Mitsubishi Delica 4×4 czyli maksymalnie praktyczny minivan, który nie tylko zabierze wszystko ale też dojedzie wszędzie. Innymi słowy to idealne auto dla ludzi, którzy niczym ślimaki podróżują z własnym domem na plecach. Oraz podobnie jak ślimaki, robią to bardzo woooooolnooooo…
Trzeba jednak pamiętać, że Mitsubishi Delica – lub Space Gear, bo tak nazywało się w Europie – jest wyjątkowo dziwacznym pojazdem. Silnik nie jest z przodu ani z tyłu, a pod kabiną i jest przy tym wyjątkowo słaby jak na nasze standardy. Podam Wam przykład – turbodiesel 2.8 miał ledwo 99hp. Na drodze to mało, ale w terenie włączamy reduktor i wjeżdżamy tam, gdzie żaden Jeep nie postawił swojego koła.
Umiejscowienie układu napędowego w Delice oznacza jednak pewne kompromisy. O ile miejsca w środku jest multum o tyle układ chłodniczy jest bardzo dziwaczny przez co ten samochód ma tendencję do przegrzewania się. Dodatkowo, typowo z resztą dla aut Japońskich, Delicę szybko wcina rdza. Nie jest to wielki problem jeśli pojawia się ona na karoserii, ale jeśli rama jest zjedzona to niema co zbierać.

Polecana wersja: Diesel 2.8 chociaż słaby to jest także bardzo wytrzymały i bezawaryjny. Ale model ten tak ciężko znaleźć, że nie wybrzydzałbym tylko brałbym co jest. 

Mercedes R 500

R-klasa ma wiele zalet, ale wygląd nie jest jedną z nich.

Zadajmy sobie pytanie: jakie znacie minivany z silnikiem V8? Hm, ciężko coś wymyślić, prawda? Szczególnie jeśli spodziewacie się konstrukcji amerykańskiej, bo to właśnie ten kraj słynie ze swojej miłości do silników V8. Ale nie tym razem. Okazuje się bowiem, że jedyny mi znany minivan z V8 powstał właściwie pod moim nosem i nazywał się Mercedes-Benz R 500. Kompletny rynkowy niewypał, niewielu klientów skusiła koncepcja luksusowego auta rodzinnego o… hm, dość kontrowersyjnej stylistyce.
Fakt, że R-klasa nie była specjalnie popularna jako nowa to tylko zaleta na rynku wtórnym, bo zaczęła szybko tanieć. I owszem jest to wielka landara, której głównym zadaniem było przewozić 7 osób w komforcie ale… Wyobrażacie sobie jaki dysonans musi budzić minivan, który ryczy z wydechu potężną V8’ką, a potem w momencie znika z pola widzenia. Brzmi dobrze, prawda?
Zabrzmi jeszcze lepiej jeśli dodamy do zestawu fakt, że 5.0 V8 dobrze znosi LPG i jest silnikiem stosunkowo bezawaryjnym i świetnie znanym mechanikom. Elektronika to jednak inna para kaloszy. R 500 pochodził z czasów gdy Mercedes nieco zachłysnął się możliwościami elektronicznych rozwiązań – to oznacza, że owszem, ten samochód ma wyjątkowo wiele funkcji, ale też często coś może szlag trafić i wysypać kontrolką.

Polecana wersja: Poszukajcie egzemplarza, który będzie jak najmniej zjedzony przez rdzę i możliwie najlepiej zadbany. Auta z najniższego zakresu cenowego mogą okazać się potężnymi skarbonkami.

Toyota Previa

Silnik centralnie? Jest. Napęd na tył? Jest. Manual? Jest. Czy to supersamochód? Nie, nie bardzo.

Ponownie zacznijmy pytaniem: jaki jest jedyny samochód świata z centralnie umieszczonym silnikiem doładowanym kompresorem, manualną skrzynią biegów oraz napędem na 4 koła? Toyota Previa. Tak, ten jajowaty minivan. Nie łudźcie się jednak, że uda Wam się dorwać tego białego kruka – szanse na to są właściwie zerowe. Ale nie po to wrzucam w to zestawienie Toyotę Previę, żeby polecać tylko najmocniejszą wersję. 
Toyota Previa to swego rodzaju legenda. Samochód tak dziwny, że tylko Japończycy mogli go zbudować. Nie mniej jednak cieszy się on swego rodzaju kultem i coraz częściej zamiast służyć do przewożenia rodziny służy do wożenia się. Po mieście. Wsparcie tuningowe tego auta jest niesamowite i nawet jeśli znajdziecie egzemplarz ze słabym silnikiem to i tak żadna strata – nie na tym polega ten samochód, żeby jeździć szybko.
Co do zasady Toyota Previa jest autem bezawaryjnym – chociaż zdarzają się jakieś śmieszne usterki typu świecąca się kontrolka z niewiadomego powodu. Pamiętać też należy, że to auto japońskie, więc rdza je chrupie jak koala eukaliptus. Czy koale w ogóle mieszkają w Japonii?

Polecana wersja: Unikałbym diesla – nie dlatego, że jest zły, po prostu nie pasuje mi do charakteru samochodu. Jak to luksusowy minivan z małym dieslem? 

Renault Espace 2.0T/3.5 V6

Awangardowa stylistyka Espace nie każdemu musi się podobać, ale starzeje się godnie.

Wróćmy może na chwilę do bardziej… cóż, popularnych propozycji. Renault Espace uznawane jest za twórcę segmentu rodzinnych minivanów, a obecnie w produkcji jest szósta generacja tego modelu. My jednak skupimy się na generacji czwartej, bo z jej gamą silnikową może być naprawdę ciekawa dla entuzjastów motoryzacji. Trzeba jednak pamiętać, że to raczej komfortowy samochód, który najlepiej odnajdzie się podczas rodzinnych podróży i raczej nie ma co liczyć na niesamowitą ilość frajdy w zakrętach.
Zakręty to jednak nie wszystko. Espace’a polecam z powodu jego gamy silnikowej. Nie mówię o dieslach, bo wszystko co oznaczone dCi i montowane pod maską tego auta nadaje się tylko na śmietnik. Wolnossące benzynowe 2.0 także nie powala. Ale turbodoładowane 2.0 oraz 3.5 V6 to silniki, które nie dość, że można polecić to jeszcze mają pewnego asa w rękawie. 2.0T stosowane było między innymi w Megane R.S. i spokojnie może przyjąć więcej mocy niż seryjne 160-170hp. Widlasta szóstka natomiast jest bardzo podobnym silnikiem do tego stosowanego w… Nissanie 350Z. Tak, pod maska Renault Espace można znaleźć silnik rodem z auta sportowego – szkoda tylko, że sprzężony mógł być wyłącznie ze skrzynią automatyczną.
Pomimo bycia autem na F (Francuskim) Renault Espace nie stwarza dużych problemów. Drążki kierownicze wymagają wymiany częściej niż możnaby zakładać, a czasem panek klimatyzacji żyje własnym życiem – ale to właściwie jedyne wady tego 7-osobowego minivana.

Polecana wersja: jeśli wolicie turbodoładowanie wybierzcie 2.0T. Jeśli uważacie że „There is no replacement for displacement” to wybierzcie 3.5 V6. Tak czy tak będziecie zadowoleni.

Honda Odyssey

Jedna z firm pogrzebowych w mojej okolicy używa tego auta jako karawanu.

Honda Odyssey jest dla mnie autem nieco zabawnym. Jest to produkt japońskiej marki sprzedawany tylko w Ameryce, który ma nadwozie charakterystyczne dla rynku europejskiego. Zaletą i wadą takiego rozwiązania jest fakt, że Odyssey jest dużym autem. Zaletą, bo ma niesamowicie wielkie wnętrze, a wadą, bo zajmuje dużo miejsca na drodze. W USA ten samochód rzadko wybierany jest przez entuzjastów, bo to po prostu kolejny minivan – chyba, że mowa o Odysseyu zbudowanym przez Bisimoto – ale w Europie jest to wyjątkowo ciekawy wóz. Niespotykany, z fajnym wyposażeniem, dużą ilością miejsca i mocnym silnikiem.
Tak, silnikiem – pod maską Odysseya możemy znaleźć jeden silnik – 3,5-litrowe V6. Z góry uprzedzam, to nie ten sam silnik co pod maską Espace’a. To zupełnie inna jednostka, która napędzała między innymi Hondę Legend – również bezawaryjna, ale bez duszy sportowego silnika.
Jeśli podoba Wam się ten samochód, to nie musicie bać się awaryjności – to dość bezawaryjny samochód. Pamiętać jednak musicie, że to auto importowane z USA, czyli części specyficzne dla tego modelu mogą być potencjalnie drogie.

Polecana wersja: Nie było innego silnika niż 3.5 V6. Szukajcie po prostu egzemplarzy, które albo nie miały wypadków wcale albo były one stosunkowo niewielkie.

Volvo XC90

XC90 starzeje się godnie, a liftingi (2006 i 2012) nie zepsuły wyglądu.

Volvo nie są uważane za samochody dla entuzjastów prowadzenia – chociaż i takie modele się zdarzają, patrz 850 T5-R czy wszystko określone logo Polestar. Volvo XC90 nie jest jednak ani jednym ani drugim – to po prostu wielki, rodzinny SUV. Ale… Wiecie kto miał kilka sztuk takiego auta? Prawdopodobnie jeden z największych entuzjastów motoryzacji w historii czyli Jeremy Clarkson. Mogę go nie lubić za poglądy i charakter ale gust do samochodów to on ma.
Może więc warto prowadzącego Top Gear posłuchać i takie XC90 zanabyć? To ciągle świetny wóz – jest dobrze wykonany, jeździ świetnie, ma jakiś prestiż, a nawet ma 7 miejsc żeby cała rodzina mogła nacieszyć się najlepszym Volvo czasów współczesnych. Widzicie jak wybrnąłem, żeby nie było wojny o Volvo z RWD? Podobnie jak legendarne „cegły” tak i XC90 jest bezawaryjne i spokojnie można wybrać każdy z oferowanych silników oprócz topowego V8. Diesel 2.4 lubi być kapryśny lub drogi w naprawach, ale nawet on spokojnie przejeżdża 500 000 kilometrów bez większych awarii.
Zwrócić uwagę trzeba też na skrzynie automatyczne, bo te podczas holowania czy agresywnej jazdy szybko się zużywają i mogą wymagać przeglądu po przejechaniu 100 000 kilometrów. Podobno zawieszenie pneumatyczne – opcjonalne w tym modelu – również może być drogie w obsłudze. Ale ja Wam powiem tak: jeśli nie jesteście członkami grupy „Base Models Only” to kupcie wersję, która Wam się spodoba i sprawi Wam najwięcej frajdy z użytkowania. Nawet jeśli może być droższa w obsłudze.

Polecana wersja: W 100% bezpieczny jest tylko benzynowy 2.5T oraz diesel 2.4. Jeśli Jednostki 6-cylindrowe sprawiają czasem problemy ale mają więcej charakteru. V8 – chociaż fajne i egzotyczne – traktujcie jako ciekawostkę, bo może zdrenować portfel.

Dodge Durango

Szanse na znalezienie Durango Hellcat są niskie, ale nie zerowe. Inna sprawa, że większości użytkowników wystarczy 3.6 V6 lub 5.7 V8.

Dodge Durango to nie minivan, a SUV, ale w Ameryce pełni podobną rolę. Ma jednak nieco więcej pazura niż typowe auta rodzinne – sylwetka jest masywna, a pod maską może warczeć duże V6 lub jeszcze większe V8. Najmocniejsza wersja ma przeszło 700hp! Spodziewać się można, że z takim silnikiem Durango będzie miało sporo kompromisów w kontekście praktyczności, ale nie – to auto ma 7 miejsc i wystarczająco miejsca by spakować pół przedszkola na wycieczkę za miasto.
Jeśli ktoś dostaje ataku paniki myśląc o europejskich turbodoładowanych silnikach o niskiej pojemności, to w Durango będzie siedział spokojnie. Wszystkie silniki (oprócz topowego Hellcata) są wolnossące, mają słuszną pojemność, a nawet przyjmują gaz. Wadą takiego rozwiązania jest oczywiście wysokie zużycie paliwa, ale chyba nikt nie kupuje tego amerykańskiego kolosa by jeździć o kropelce. Trzeba jednak pamiętać o jednym – Durango prowadzi się tak, jak na auto z USA przystało, czyli mało precyzyjnie i pływająco – nie ma tu śladu europejskiej precyzji. To samo z resztą dotyczy wnętrza, które jest wykonane gorzej niż w autach ze starego kontynentu.
Zaletą Durango jest również stosunkowo niska awaryjność tego modelu. Zwykło się mówić, że auta amerykańskie często sprawiają problemy, ale Durango przeczy tej zasadzie. Jedyny problem to szyna can-bus, która lubi rzucić błędem ładowania lub akumulatora.

Polecana wersja: 3.6 V6 Pentastar jest bezawaryjny, ale co to za amerykański samochód bez V8? Wybierzcie 5.7 V8 HEMI z LPG i będziecie więcej niż zadowoleni.

WILDCARD

To jedyne kombi na tej liście, ale jest ku temu powód.

Zastanawiacie się pewnie, dlaczego WILDCARDEM jest Mercedes w kombi. Jest ku temu prosty powód – Mercedes w swojej E-Klasie oferował dwa dodatkowe miejsca w bagażniku czyniąc z tego luksusowego kombi 7-osobowe auto rodzinne. Haczyk? Cóż – tylny rząd zwrócony jest tyłem do kierunku jazdy i nadaje się raczej do przewożenia dzieci. Z resztą milusińscy będą bardzo szczęśliwi siedząc w bagażniku, bo będą mogli machać kierowcą z naprzeciwka oraz oglądać nie tylko to co akurat jest obok auta ale też za nim!
Tak, może się wydawać, że W211 to auto dla starych grzybów – i tak faktycznie jest, a kombi dla entuzjasty prowadzenia to raczej BMW E61. Mercedes ma jednak asa w rękawie i jest nim wersją E 500 z wolnossącym 5.0 V8 pod maską – tym samym z resztą co w R-Klasie. Oprócz tego pod maską można było znaleźć wiele innych silników: od ekonomicznych 4-cylindrowców, przez diesle, aż po szybkie E 63 i E 500 właśnie. E 63 to bardzo rzadka wersja, która ceni się o wiele wyżej niż zwykłe E-Klasy. 
Niewątpliwą zaletą W211 jest jego niska awaryjność – właściwie wszystkie silniki są dość bezproblemowe, a jedynie diesle mają problemy z turbo. Skrzynie biegów to jednak inna sprawa. Manual to jak manual – obsługa jest prosta i nieskomplikowana. Skrzynie automatyczne natomiast mają swoje za uszami, szczególnie jeśli są łączone z mocniejszymi jednostkami napędowymi. Odradzana jest naprawa skrzyń w byle jakich warsztatach – nawet wymiana oleju potrafi być problematyczna. Czego się jednak spodziewać, to Mercedes więc wiadomo, że obsługa będzie droższa niż w Skodzie czy Dacii.

Polecana wersja: Niezmiennie od lat polecam E 500 w LPG. To byłby świetny daddy-wagon. Albo mommy-wagon – jak wolicie.

7-osobowe i frajda z jazdy? Jeszcze jak!

Znalezienie auta 7-osobowego, który może sprawić frajdę z jazdy, w różnym tego słowa znaczeniu, jest trudno. Niewielu producentów łączyło skrajnie rodzinny charakter z jakimikolwiek emocjami za kierownicą, a to przecież bez sensu. Entuzjaści motoryzacji przecież też mają rodziny i nie zawszą chcą się gnieść w Maździe MX-5.
Na rynku jest jednak kilka aut, które zapewniają i praktyczność i frajdę. Niezależnie od tego, czy wolicie płynąć w luksusie, śmigać po zakrętach czy wbijać się w teren – znajdziecie coś dla siebie.

Zostaw komentarz