Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku.
Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego:
To nie jest Donk. Znaczy, teoretycznie jest, bo ma wielkie felgi, ale nie łapie się w konkretną definicję tego stylu. Podobnie jak Astra z urwanym zderzakiem nie jest driftowym pociskiem, i nie każda zglebiona limuzyna jest VIPem. Proste? Proste.
Donk, a High-Riser
Do szczegółowej definicji Donków za chwilę przejdziemy, ale na razie skupmy się na samochodach, które nazywa się High-Riser lub Hi-Riser. Z czego ta druga pisownia jest slangowa i używana jako “fajniejsze” określenie.
Hi-Risery to po prostu auta, w których ekstremalny rozmiar felgi wymusił podniesienie prześwitu. To znaczy, że nowy Chevrolet Malibu czy Ford Mustang na 24-calowych felgach to przedstawiciel tego stylu.
Z tym, że wśród purystów tego stylu (o ile można to tak nazwać) większość aut na wielkich felgach to kicz. Bo Donki rządzą się konkretnymi zasadami.
Donk - przeciwieństwo low-ridera
Nie wiem czy widzicie zasadę w nazewnictwie tych dwóch charakterystycznych stylów, ale jeśli jej nie widzicie, to już Wam ją tłumaczę – Low-Ridery są od tego, żeby być maksymalnie nisko przy ziemii i używają skomplikowanych układów podnoszenia i opuszczania zawieszenia, żeby uniknąć kłopotów ze strony policji. Hi-Risery z kolei mają wysoki prześwit, który wymuszony jest wielkimi felgami. I tego też policja nie lubi, ale z zupełnie innego powodu, a mianowicie Donki często mają przód wyżej niż tył co oślepia innych kierowców, a wysokie zawieszenie często powoduje, że auto dachuje przy uderzeniu. Inna sprawa, że niektóre stany USA mają przepisy mówiące o tym jak wysoko może znajdować się przedni zderzak w przypadku auta osobowego. Hi-Risery zwykle mają z tym problem.
Czym konkretnie jest Donk?
Definicja samego stylu Donk jest bardzo wąska, ale ma on wariacji, które pomimo łamania niektórych zasad nadal są kanoniczne i stawianie prawie na równi z oryginalnymi Donkami. Zwykle do tego stylu używa się tzw. Full-body Chevroletów czyli największych w gamie sedanów, coupe i cabrio (czyli tak zwanych “drop’ów” lub “vert’ów”). Ten styl polega w sporej części na lansie, więc Camaro czy Chevelle, są po prostu zbyt plebejskie.
Donk – to jest OG, oryginał, to z tego wywodzą się kolejne wariacje. I tutaj należy pamiętać, że żeby auto było oryginalnym Donkiem to musi być to Chevy Impala lub Caprice i tylko z roczników 1971-1976, chociaż niektórzy uznają też modele wyprodukowane do roku 1979. Kolejna rzecz – niektóre ugrupowania nie uznają wersji sedan – liczą się tylko coupe i dropy – słupek B w sedanach uznawany jest za nieestetyczny. Po prostu.
Box – Do tej kategorii wpadają modele Caprice i Impala wyprodukowane w latach 1977-1990. Są one bardziej kanciaste od poprzedników i to właśnie stąd wzięła się nazwa “Box”. Tak samo jak wyżej – Coupe są cenione wyżej ale sedan również jest akceptowalny.
Bubble – Jeśli chcecie mieć Donka na możliwie najnowszym wozie to musicie zbudować tzw. Bubble’a. Tutaj kwalifikują się Chevrolety Caprice (oraz Impala SS, bo to sportowa wersja Caprice’a) wyprodukowane w latach 1991-1995. Nazwa tego stylu odnosi się do stosunkowo obłych nadwozi tego modelu. Ja bym je nazwał “melted soap”, ale chyba Bubble brzmi lepiej.
Skąd wzięła się nazwa “Donk”
To jest absolutnie cudowne. Serio, uwielbiam genezę nazwy tego stylu.
Jak już wiecie, styl Donk zarezerwowany jest właściwie tylko dla Impali z różnych roczników. To czego jednak możecie nie wiedzieć, to fakt, że Impala to rodzaj antylopy (oraz stylizowany zapis słowa Impaler). I model ten miał także swój indywidualny znaczek z tym zwierzęciem właśnie. Z tym, że impala jest zwierzęciem kopytnym – zupełnie jak koń czy osioł – a osioł po angielsku to “donkey” z czego skróconą wersją jest Donk właśnie. I tyle – nazwa całego stylu wzięła się z prześmiewczego określenia na antylopę. Mówiłem, że to zabawne?
Aha - tylko to nie jest takie proste jak Wam się wydaje
Jeśli myślicie, że zmodowanie auta w stylu Donk jest proste, bo co to za problem wsadzić wielkie felgi to… muszę Was zmartwić.
Owszem, felgi to najbardziej rozpoznawalny element tego stylu ale jest też tym, który wymaga najwięcej uwagi – po pierwsze dlatego, że to nie jest takie proste jak wsadzenie po prostu największych felg – no co Wy. Felgi używane w tym stylu mają przeważnie od 22 do 26 lub 30 cali. Niektórzy uważają, że 30 to za dużo ale jest stosunkowo częsta praktyka jak na tak ekstremalną opcję. Dodatkowo felgi zamontowane w Waszym Hi-Riserze powinny być chromowane z delikatnym rantem. Jeśli uważacie to za konieczne to możecie dorzucić detale w kolorze, ale nie jest to wymagane. Najpopularniejsze marki felg to Forgiato i Rucci chociaż niektórzy używają felg innych marek takich jak na przykład Rotiform.
Kolejnym bardzo ważnym elementem Hi-Riserów jest nagłośnienie. To znaczy – nie jest ono wymagane, ale jak już się wozić to na całego, więc potężne zestawy audio to codzienność. Nierzadko są one na tyle mocne, że fale dźwiękowe wprowadzają w drgania całe nadwozie.
Przy budowaniu High-Risera ważny jest też lakier – ten musi być jak najbardziej błyszczący, najlepiej przesycony brokatem i o jaskrawej barwie. Nie żeby szary lakier pozwolił Ci się zakamuflować gdy pod samochodem są wielkie, chromowane felgi, a audio dudni tak, że ludzie z drugiej strony osiedla wiedzą dokładnie czego słuchasz. Skoro więc i tak wszyscy wiedzą kto wjechał na rejon to trzeba upewnić się, że zapamiętają kolor twojej bryki. Szczególnie jeśli kolor nadwozia kontrastuje z kolorem dachu i wnętrza. Wnętrza oczywiście robionego na zamówienie, obszytego skórą i robionymi na zamówienie fotelami czy deską rozdzielczą.
Czy Donki są szybkie?
Kiedyś nie były – na początku lat 2000’ częstą praktyką było modyfikowanie całego samochodu, od felg przez zawieszenie i audio aż po lakier, a pod maską zostawianie seryjnego, niezbyt mocnego silnika. Teraz jednak nawet w tym, opierającym się w większości na stylu gatunku tuningu, zaczęła liczyć się moc.
No bo co innego miało się liczyć? Ze względu na rodzaj wprowadzonych modyfikacji Donki nie trzymają się w zakrętach, a hamowanie to raczej powolne wytracanie tempa. Domyślnym więc kierunkiem sportu dla tych aut były wyścigi typu drag… do których te auta również się nie nadawały. Jeśli kiedykolwiek zwróciliście uwagę na to w jaki sposób zbudowane są auta do wyścigów po prostej to na pewno zainteresowały was opony tych pojazdów, bo często te zastosowane na osi napędzanej są szerokie i mają bardzo wysoki profil i małą felgę. W Donkach nie ma miejsca na wysoki profil i małą felgę, więc samochody te mają duży problem z przeniesieniem całej mocy na asfalt przy agresywnym ruszaniu. To jednak nie powstrzymuje właścicieli Hi-Riserów przed wkładaniem pod maską silników serii LS, dokładanie kompresora, turbo czy nitro by finalnie osiągać moce na poziomie 1500hp. Tak – ten karykaturalny wóz może mieć tyle mocy co Bugatti Chiron. Robi wrażenie, nie?
To teraz już Wam totalnie szczena opadnie na ziemię – zarówno monstrualne Donki i ultra-drogi Chiron robią ¼ mili w takim samym czasie. I to pomimo tego, że Hi-Risery mają węższe opony i napęd na tylną oś.
Ale skąd w ogóle wziął się ten styl?
A wiecie skąd wziął się tytuł tego wpisu? Od tego, że styl Donk został zapoczątkowany przez amerykańskich raperów o ciemnym kolorze skóry. Po prostu.
Niektórzy z nich zaczęli wstawiać do swoich samochodów ogromne felgi by stanąć w kontraście do kultury low-riderów i pokazać swoją obecność na ulicach. I o ile Low-Ridery są obecnie uznawane za coś fajnego i cool o tyle Donki ciągle uznawane są za wiejski tuning. A to nieprawda – bo dobrze zbudowany Donk to klasa sama w sobie, auto, które zrobi hałas gdziekolwiek się nie pojawi.
Wiecie co?
Mam wrażenie, że podobnie kontrowersyjnym stylem jest japońskie Bosozoku. Oba z tych stylów są powszechnie uważane za wiejski tuning i sposób na zniszczenie samochodu. Problem w tym, że to z czego się śmiejemy to często marna próba odtworzenia tego stylu lub brak jego zrozumienia. Jeśli jednak taki Bosozoku lub Donk zrobiony jest dobrze to myślę, że nie ma osoby, która nie potrafiłaby docenić kunsztu i przywiązania do detali.
To w sumie niesamowite, że tak różne style, z dwóch zupełnie różnych kultur potrafią budzić podobny poziom kontrowersji. Teraz jednak, skoro wiecie już wszystko o stylu Donk, mam pytanie: