ItalDesign-Columbus-miniaturka

ItalDesign Columbus to jedno wielkie…

…co do jasnej cholery.

W tytule chciałem użyć pewnego skrótu, zaczynającego się na “W” i kończący na “TF” ale uznałem, że o ile faktycznie ma on zastosowanie stosunku do dziś opisywanego samochodu, o tyle jest jednak trochę… niecenzuralny? W każdym razie, po przeczytaniu tego wpisu na pewno będziecie się zastanawiać <wcześniej wspomniany skrót>.

O czym więc mówimy?

O idealnym samochodzie. O samochodzie, który spełni wymagania każdego, niezależnie czy chodzi o wielbiciela busików, entuzjastę supersamochodów czy fana kempingu. Opisywany samochód spełnia wymagania każdej z tych osób. A co najlepsze, wszędzie dokąd potrzebujemy dojedziemy w najwyższym komforcie. Brzmi równie idealnie, co absurdalnie. Ale spokojnie, będzie tylko lepiej.

Dziś mowa oczywiście o ItalDesign Columbus

Jeżeli nazwa “Columbus” z czymś Wam się kojarzy to bardzo dobrze; ten minivan powstał by upamiętnić 500 lat od odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. Obecnie wiemy, że Ameryka została odkryta wcześniej, ale to Kolumbowi przyznaje się to osiągnięcie. 

W każdym razie, ItalDesign Columbus został pokazany światu w roku 1992 na Targach Motoryzacyjnych w Turynie i był minivanem o prawie-rewolucyjnej konstrukcji, z silnikiem umieszczonym centralnie. Napisałem “prawie-rewolucyjnej” bo dwa lata wcześniej w roku 1990 do produkcji weszła pierwsza generacja Toyoty Previi, która również miała silnik pośrodku kabiny. 
I na tym właściwie podobieństwa Columbusa z wszystkimi innymi minivanami się kończą. W sumie, to nazywanie Columbusa minivanem też nie jest najbardziej fair, bo ItalDesign nigdy go w ten sposób nie przedstawiało.

Lądowy odrzutowiec

Z założenia ItalDesign Columbus miał być maksymalnie komfortowym środkiem transportu dla 7 osób, który idealnie nadawałby się do pokonywania długich tras w ramach wyjazdu z przyjaciółmi lub rodziną.

Pomysł dość absurdalny, biorąc pod uwagę, że najbogatsi, którzy mogliby być zainteresowani takim produktem mają normalne prywatne odrzutowce, ale może była to jakaś nisza, którą warto było eksplorować? Biorąc pod uwagę, że Columbus pozostał tylko konceptem – nie sądzę. 

Mogło też chodzić o wygląd

Rzekoma historia ItalDesign Columbus mówi, że miał to być wspólny projekt włoskiego studia projektowego i BMW, w którym BMW miało dostarczyć silnik, a ItalDesign miał odpowiadać za wygląd i całą resztę. Brzmi świetnie – genialna niemiecka mechanika i najlepszy włoski design. Sprawa się rypła, gdy delegacja z BMW przyjechała zobaczyć gotowy projekt. Wtedy podobno cała współpraca została zakończona, bo wygląd Columbusa odrzucił wszystkich bawarskich wysłanników i nie było szans, żeby zgodzili się na jakąkolwiek produkcję tego paskudztwa. Szczególnie, że projekt ten miał być jednoznacznie kojarzony z monachijską marką – w końcu to właśnie oni dostarczyli 5-litrowe V12, które napędzało ten krążownik.

Mimo to, trzeba powiedzieć, że spora część designu tego samochodu była podyktowana funkcjonalnością: umieszczona wyżej przednia część kabiny zapewniała kierowcy lepszą widoczność, a do tego pozwalała na umieszczenie silnika pod podłogą, co obniżyło środek ciężkości. Niższa część nadwozia to typowy przedział pasażerski, w którym podróżować mogły 4 osoby. I podróżowały one w kompletnym luksusie – nie dość, że każdy z pasażerów miał dostęp do telewizora (w 1992 roku!), to jeszcze dwa zlokalizowane bliżej przodu fotele mogły obrócić się tak,  by cała czwórka pasażerów tylnej części mogła ze sobą rozmawiać. Pozostali dwaj pasażerowie (jak pisałem, Columbus jest 7-osobowy) zajmowali miejsce za kierowcą, który siedział pośrodku przodu auta. 

Czyli tak jak w Mclarenie F1, który też korzystał z V12 BMW

Tylko, że Columbus był sporo wolniejszy niż Mclaren. Prędkość maksymalna tego luksusowego vana wynosiła “tylko” 230km/h, a to oznaczało że na niemieckiej Autobahnie raczej nie byłby królem lewego pasa. Ale co to zmienia? On, przeciwieństwie do M5 lub Testarossy mieścił 7 pasażerów. Na zakrętach też nie było co szukać wybitnych osiągów. ItalDesign Columbus, mimo napędu na 4 koła, nie był najzwrotniejszym samochodem. Wręcz przeciwnie – długość prawie 6 metrów zdecydowanie utrudnia szybkie pokonywanie wiraży. No, ale przynajmniej masa nie przerażała. Nadwozie tego minivana wykonane było z włókna węglowego. Fajnie. Szkoda tylko, że nie ma danych o masie całkowitej. Osobiście szacowałbym 2700kg, ale to tylko spekulacje. Nie ma oficjalnych danych.

ItalDesign Columbus obecnie

Biorąc pod uwagę wygląd włosko-niemieckiego konceptu, pewnie wielu z Was chciałoby teraz przeczytać, że został on zezłomowany i nikt go od 1992 nie widział na oczy. Jest jednak nieco inaczej. Obecnie ItalDesign Columbus znajduje się w kolekcji ItalDesign, jest częścią historii tego producenta i nie ma planów by go sprzedawać/złomować/pozbywać się go w inny sposób.

Najciekawsze jednak w tym wszystkim jest to, że znany miłośnik dziwnych samochodów – Doug DeMuro – napisał do ItalDesign maila z ofertą kupna tego konceptu. Odmówili, ale zagwarantowali mu, że gdy będzie we włoszech pozwolą mu go obejrzeć, a może nawet się nim przejechać. Jeżeli tak będzie i faktycznie ten szalony minivan będzie na chodzie to zjem tabliczkę gorzkiej czekolady. To nie brzmi jakoś ciekawie, gdyby nie jeden mały szczegół:

Mam uczulenie na kakao.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »