Pierwszy samochód to ważna rzecz. Namiastka wolności i często pierwsza poważna rzecz kupiona za własne pieniądze.
Głównym zadaniem samochodu jest przemieszczanie pasażerów z punktu A do punktu B. Ale to trochę tak, jakby powiedzieć, że głównym zadaniem ubrań jest ochrona przed wiatrem i zimnem. To niby prawda, ale nie do końca.
Wszak nie bez powodu dokładnie wybieramy ubrania, które nosimy. Gdy przychodzimy do sklepu nie nie bierzemy najtańszej koszulki tylko wybieramy tą, która nam się podoba. I podobnie powinno być z samochodem. Chris Bangle powiedział kiedyś, że samochód to nasz awatar. To właśnie on pokazuje postronnym jakimi ludźmi jesteśmy i Volkswagen Golf wyraża coś zupełnie innego niż Hyundai Tiburon albo… nie wiem, Ferrari Testarossa. Jest przecież powód dlaczego bogaci ludzie często wybierają Porsche nad Jaguara. Bo marka ma znaczenie, zmienia to jak jesteś postrzegany.
No więc… czemu z pierwszym samochodem ma być inaczej? Czemu masz się zgodzić na cokolwiek co przejedzie z punktu A do punktu B? Potraktuj samochód jako element swojego ubioru i wybierz taki, który będzie Ci się podobał i który będzie miał jakiś charakter.
Tutaj znajdziesz 10 propozycji, które kupisz za 10 tysięcy i z pewnością będą miały charakter, styl i rizz. Innymi słowy – auta idealne na pierwszy samochód, które nie tylko przejadą z punktu A do punktu B, ale będą przy tym wyglądać bosko.
…albo przynajmniej charakterystycznie.
1. Ford StreetKa

Ford w latach 90′ miał jakiegoś jobla na sprawdzanie ile aut są w stanie zbudować na bazie Forda Fiesty. Więc mieliśmy: Forda Fiestę (duh), Pumę (coupe), Ka (mniejszy hatch), StreetKa (cabriolet) oraz SportKa (Hatch na bazie Fiesty, który nie był Fiestą). A jakby tego było mało, to planowano także wprowadzić kombi w rodzinie Ka i nazwać je TuringKa. Nie żartuję. Obecnie to pewnie na platformie Fiesty oparto by Fiestę i jakiegoś crossovera. A nie czej – ten crossover (nowa Puma) wybił Fiestę w cholerę i Ford musi się teraz tłumaczyć dlaczego sprzedaje mniej aut. No ciekawe to bardzo.
Wracając jednak do StreetKa. Ten mały stylowy kabriolet jest wspaniałą alternatywą dla zwykłego Ka, które przez większość osób uważane jest za… niezbyt ładne, chociaż ja mam inne zdanie. StreetKa zachowuje jednak jedną, bardzo istotną cechę Ka – dzielone na kilka części zderzaki, które w sytuacji stłuczki nie wymagają wymiany całego elementu tylko jednej części. Bardzo sprytne.
Warto także zaznaczyć, że StreetKa dzieli ze SportKa więcej niż pakiet zderzaków. Oprócz tego z hot hatcha przejęto także zawieszenie, silnik oraz, co najważniejsze, zabezpieczenie antykorozyjne. To, że Ka gniły na potęgę to wiadomo, ale StreetKa i SportKa były składane lepiej i z lepszą ochroną przed korozją, więc potencjalnie łatwiej znaleźć niezgnity egzemplarz. Nie znaczy to oczywiście, że samochody nie gniją wcale – obejrzyjcie je dokładnie pod tym kątem. Sprawdźcie też dach, bo jeśli przecieka to jego naprawa może wygenerować sporo kosztów.
Polecana wersja: Było jedno nadwozie i jeden silnik nie bardzo mam co polecać. Po prostu znajdźcie możliwie jak najzdrowszy egzemplarz w ładnym kolorze.
2. Opel Tigra B

Opel Tigra B to druga generacja tego modelu. Podobnie jak pierwsza, ta również oparta jest o płytę podłogową Corsy, ale ma zgrabniejsze i bardziej stylowe nadwozie. Tutaj jednak, nie jest to coupe, a kabriolet z twardym dachem, więc gdy tylko pogoda pozwoli można cieszyć się wiatrem we włosach.
Zaznaczyłem, że Tigra opiera się na popularnej Corsie nie bez powodu, bo to bardzo ważny fakt – szczególnie z perspektywy użytkownika, który musi płacić za naprawy. Lub takiego, który musi przekonać rodziców, że to równie rozsądny wybór co nudna jak flaki Corsa i to właśnie Tigrę należy rozważyć. Niezależnie jaki macie powód by rozglądać się za fajnym mieszczuchem – Tigra się nadaje idealnie. No chyba, że musicie wozić więcej niż jednego pasażera, wtedy jest drobny problem, bo Tigra ma tylko 2 miejsca.
Jeśli Tigra Wam się podoba i właśnie umawiacie się na oględziny takiego samochodu, szczególnie zwróćcie uwagę na elektronikę i pracę zawieszenia – obie te rzeczy mogą wymagać napraw. Na szczęście to Opel, więc nawet jeśli coś będzie trzeba naprawić, to nie będzie specjalnie drogo. Ah, jeszcze jedna ważna sprawa. Pod maską Tigry B możecie znaleźć jeden z trzech silników: benzynowe 1.4 i 1.8 oraz diesel 1.3CDTi. Ostatniego polecam tylko ornitologom, którzy uwielbiają dźwięk bocianów. Reszta niech wybierze dowolny silnik benzynowy, będziecie spać spokojniej.
Polecana wersja: benzynowe 1.4, bo już jakoś jedzie, ale jeszcze nie wciąga paliwa jak szalone. Chociaż… ja bym szukał 1.8, bo osiągi muszą nadążać za dynamiczną sylwetką.
3. Mini One R50

Ciężko zrobić listę stylowych samochodów i pominąć Mini. Mini to właściwie marka, która cała zbudowana jest na stylu i byciu modnym. Z resztą, nie ma się co dziwić, pierwsza generacja tego wozu to był istny majstersztyk jeśli chodzi design i jeden z nielicznych modeli, który pomimo długiego stażu rynkowego ciągle był w modzie i ciągle sprzedawał się jak oszalały. BMW postanowiło jednak zbudować nowe Mini na miarę XXI w. Zadanie nie było proste, bo wymagało zaktualizowania formuły bez psucia jej, ale operacja się udała i zupełnie nowe Mini, również osiągnęło niebywały sukces rynkowy.
A dziś możesz je kupić za niecałe 10 tysięcy złotych! Owszem, nie będzie to Cooper, ani żadna inna sportowa wersja, ale nawet w podstawowej odmianie One ten samochód wygląda świetnie. Mini One ma benzynowy, wolnossący silnik 1.6, który jest jak najbardziej w porządku, nie zapewni rakietowych osiągów, ale do miasta nada się idealnie. Jeśli jednak wolicie diesla, to pod maską odmiany One D znajdziecie diesla 1.4 z Toyoty, który również nie sprawia większych problemów.
Musicie jednak pamiętać, że do 2004 roku w Mini montowano wadliwe skrzynie manualne Midland, które szybko się zużywają – dlatego należy szukać egzemplarzy wyprodukowanych po 2004 z solidną skrzynią marki Getrag. Oprócz tego, warto obejrzeć samochód pod kątem korozji oraz występujących sporadycznie drobnych problemów z elektryką.
Polecana wersja: benzynowy Mini One – diesel nie pasuje do tego mieszczucha. W każdym razie w mojej opinii.
4. Renault Twingo I

Renault Twingo pierwszej generacji to jest pierwszy samochód, który stanie się klasykiem z powodu memów i ogólnej radości jaką odczuwa odbiorca patrząc na ten samochód. Albo i nie, bo nie wiem czy wiecie, ale gdy Renault wprowadzało Twingo do produkcji i pytało potencjalnych kupujących jak im się ten samochód podoba, to stosunek osób, które Twingo lubiło do tych, które Twingo uważało za brzydkie był 50/50. Bardzo kontrowersyjny wóz.
Z perspektywy czasu możemy się jednak wszyscy zgodzić, że ten samochód jest przynajmniej charakterystyczny. Jego okrągłe, „uśmiechnięte” oczka i cała gama radosnych kolorów (nudne kolory jak szary czy czarny pojawiły się później) spowodowały, że ten samochód nie tylko stał się idealnym wyborem do miasta ale także mógł być dopełnieniem stylowej kreacji. To wyjaśnia nad wyraz długi okres produkcji, który wynosił aż 14 lat (1993-2007).
Obecnie jednak, największym problemem Twingo nie jest jego wygląd – bo ten nadal budzi uśmiech – a raczej stan używanych egzemplarzy. Do 10 tysięcy znajdziecie od groma samochodów, ale oglądając francuskiego mieszczucha musicie zwracać szczególną uwagę na stan zachowania nadwozia – w wielu, skrajnie wyeksploatowanych egzemplarzach nie ma do czego spawać. Pod względem silników jest jednak naprawdę dobrze – pod maską mogło znaleźć się 1.2, które nie tylko dobrze radzi sobie z LPG, ale również jest stosunkowo bezobsługowe.
Polecana wersja: Najmocniejsza odmiana miała pod maską 1.2 o mocy 75hp – i tej bym szukał. Chyba, że znajdziecie model z wyśmienitym wyposażeniem i w ładnym kolorze, wtedy silnik ma drugorzędne znaczenie.
5. BMW Serii 3 E36

Zdaję sobie doskonale sprawę, że dla większości entuzjastów motoryzacji ta lista była nudna jak flaki w oleju. Dlatego na półmetku postanowiłem trochę Was udobruchać i wybrać auto, które bez wątpienia będzie miało rizz w towarzystwie blachosmrodziaży. Nie żebym coś mówił, ale jeśli czyta to jakaś blachara, która chce wyglądać jakby znała się na autach, to E36 będzie dobrym startem.
Zacznijmy może od tego, że to zdecydowanie najstarsze auto na tej liście, bo najmłodsze egzemplarze mają już 25 lat, a najstarsze 35. To oznacza problemy z rdzą czy po prostu dużo rzeczy eksploatacyjnych, które faktycznie mogą się popsuć z racji wieku. Co jednak ważne – i to naprawdę ważne – E36 jest proste jak budowa cepa, mechanicy znają wszystkie rozwiązania tego modelu i są w stanie naprawić właściwie wszystko. A jeśli znajdziesz sobie partnera, który ogarnia mechanikę, to przygotuj się, że nie odpuści i zrobi Ci z auta brykę godną Ultrace.
Pamiętać jednak należy, że budżet 10k na E36 wystarczy Wam co najwyżej na wersję Compact, często o oznaczeniu 316i lub 318i. Ktoś kto zna się na tych wozach powie, że to idealny kandydat na swap silnika na dowolny mocniejszy, a ja powiem tylko tyle, że taka operacja może kosztować. A czego szukać oglądając E36? Głównie zdrowego nadwozia i podwozia oraz stanu maksymalnie zbliżonego do oryginalnego. Wszystkie elementy mechaniczne można wymienić, a pospawać „budę” dziurawą jak ser jest ciężko.
Polecana wersja: Spróbujcie znaleźć 320i – serio mówię, to już naprawdę fajna wersja silnikowa i nie będzie przegrywać na światłach z autobusem.
6. Hyundai Coupe

Hyundai to nadal nie jest marka, która kojarzy się ze sportem czy szybkimi samochodami. I to pomimo wyśmienitych modeli oznaczonych literą N, które pod względem frajdy z jazdy wygrywały z każdym rywalem. Hyundai Coupe jest jednak sprzed ery Hyundaia, w której ta marka zaczęła naprawdę rywalizować z Europą. Co to oznacza? Że auto może i wygląda jak milion dolców, ale zdecydowanie tak nie jeździ.
Pod maską Hyundaia Coupe możecie znaleźć jeden z trzech silników benzynowych: bazowe 1.6, optymalne 2.0 i rzadkie 2.7 V6. Ostatniego z tych silników nie ma sensu szukać, od razu zaznaczę. Z resztą – 1.6 również jest tylko dla tych, których interesuje wygląd, ale zupełnie mają wywalone w osiągi, bo ten silnik był w tym aucie tylko po to, żeby skusić niską ceną. Fajnie więc poszukać 2.0 i mieć auto, które nie będzie zamulać.
Hyundai Coupe ma oczywiście typowe usterki z czego to na co ja bym zwrócił szczególną uwagę to elektronika i rdza. To pierwsze dlatego, że szukanie gremlinów w wiązce elektrycznej to jak walka z wiatrakami, a to drugie dlatego, że gdy samochód jest za bardzo przegniły to nie nadaje się nigdzie indziej niż na złom.
Polecana wersja: benzynowe 2.0. Możecie wziąć 1.6 jeśli nie zamierzacie wyprzedzać niczego łącznie z autobusem.
7. Toyota RAV4 I

Bardzo chciałem wrzucić do tego zestawienia Celikę, ale, hehe, nie ma szans za 10k kupić Celikę w rozsądnym stanie. No więc kolejny rozsądny wybór to oczywiście „Ravka”. Ten SUV bazuje na platformie Celiki VI i to z niej wziął większość podzespołów, ale jest bardziej praktyczny i… modny. Wszak obecnie w modzie są SUVy nie coupe, więc bardziej na topie jest RAV4 niż Celica. Inna rzecz, że krótka Toyota RAV4, czyli wersja 3-drzwiowa, wygląda jak resorak czyli absolutnie cudownie.
Silnikowo absolutnie nie ma w tym aucie na co narzekać – w ofercie był jeden silnik, wolnossące, beznynowe 2.0, które jest jednostką znaną, prostą w obsłudze i co najważniejsze bezawaryjną. Sam układ napędowy również nie jest problematyczny, niezależnie czy mówimy o dyferencjałach, skrzyni biegów czy czymkolwiek innym.
To na co jednak należy zwrócić uwagę to układ chłodzenia – ten jest podatny na awarie, szczególnie jeśli ktoś korzystał ze zdolności terenowych tego samochodu. Inną sprawą jest rdza, która może pojawić się wszędzie, łącznie z felgami. Nie żartuję, obejrzyjcie auto dokładnie pod tym kątem.
Polecana wersja: Silnik 2.0, przekładnia manualna, nadwozie 3-drzwiowe ze zdejmowaną tylną częścią. To jest dopiero RIZZ.
8.Mercedes C-Klasa W203 Sportcoupe

Co do zasady, tę generację C-klasy uważam za brzydką. Poprzednik był bardziej stonowany, a następca bardziej agresywny, a ten? Wygląda jak nieudana próba zrobienia Okulara, ale mniejszego. Paskudne. Jest jednak jeden wyjątek, chyba jedyny Mercedes, który nie wygląda jak dla emeryta i jest to odmiana SportCoupe, czyli podobny twór do Compactów BMW. Innymi słowy – taka skrócona, tańsza i bardziej wizualnie dynamiczna odmiana. Czy silnikowo bardziej dynamiczna niż zwykła C-klasa? Um, nie bardzo?
Pod maską W203 SportCoupe mogliśmy znaleźć dokładnie te same silniki co w zwykłej C-klasie z wyłączeniem najmocniejszych wersji AMG. Z resztą, biorąc pod uwagę rozpiętość gamy silnikowej tego modelu – nie będę wypisywał wszystkich jednostek, skupie się tylko na tych, które są odradzane. W przypadku benzyniaków, wszystkie silniki są dobre, jest jednak pewien haczyk. Jednostki z oznaczeniem M272 są nieco droższe w serwisie. Zważać należy także na silniki z oznaczeniem CGI – do nich nie zamontujemy LPG. Fanów mocnych „Klekotów” muszę jednak zmartwić – najmocniejszy diesel V6 to dość awaryjna jednostka – pozostałe są w porządku, chociaż 5-cylindrowce również raz na jakiś czas mogą się zepsuć.
W203 ma jednak dwa zasadnicze problemy – rdza, która żre ten samochód niczym amerykanie bigMac’i, oraz elektronika, która nie tyle co wywala błędy, ale po prostu powoduje, że elementy wyposażenia przestają działać. Jak łatwo zrozumieć, póki to jest grzanie siedzeń to pół biedy, ale czasem nie działają kierunkowskazy czy wycieraczki. Na koniec powiem tylko, że uważać należy na 6-biegowe skrzynie, niezależnie czy to automat czy manual, mogą sprawiać problemy.
Polecana wersja: C230 Kompressor, a jeśli wolicie V6 to C230 z 2,5 V6. Z diesli… każdy, ale ja bym szukał C270CDI.
9. Peugeot 406 Coupe

Peugeot 406 w wersjach sedan i kombi był dosyć ładnym, ale nie porywającym, przedstawicielem klasy średniej. Rywalizował między innymi z Passatem B5 czy Mondeo mkI, ale po 25 latach regularnie na drodze widuje się jedynie niemieckiego reprezentanta tego segmentu. 406 Coupe natomiast… no, to była zupełnie inna liga niż sedan i kombi. Dwudrzwiowy Peugeot otrzymał w 1996 roku nagrodę najładniejszego auta świata – a jury zdecydowanie miało nosa, bo ten samochód nawet dziś wygląda dobrze.
Jeśli chodzi o silniki, to w gamie Peugeota 406 coupe były dostępne 3 jednostki benzynowe (2.0, 2.2 i 3.0 V6), a pod koniec produkcji doszedł także diesel 2.2HDi, który właściwie nie występuje na rynku wtórnym. Najlepszym wyborem jest benzyniak 2.0, V6 wciąga paliwo jak szalone. Oczywiście były też silniki 2.2, ale one pojawiły się pod koniec produkcji i pojawiają się dość rzadko.
Obecnie tych aut jest dość niewiele i są trzy przyczyny tego stanu rzeczy. Pierwsza to wygląd tego auta – na początku lat 2000 Peugeota 406 coupe wybierali młodzi gniewni i modyfikowali je do imentu by potem je zawinąć na drzewie. Druga to podatność na korozję, która często atakowała newralgiczne elementy konstrukcyjne. Trzeci powód wyginięcia Peugeota 406, nie tylko w coupe, to elektryka, która często lubiła płatać figle i mocno utrudniać korzystanie z auta w normalny sposób.
Polecana wersja: benzynowe 2.0 – nie mam nic do dodania.
WILDCARD

Ten samochód ma ironiczny rizz. To jest ten rodzaj auta, który kupujesz, bo masz dystans do siebie i wiesz, że robisz to trochę dla hecy. To jest trochę tak, jak puszczanie znajomym The Syntetica – jest to okropne muzycznie, ale oczywiście, wszyscy się śmiejecie i spadacie z krzeseł krzeseł. Taka po prostu Multipla jest i nic z tym nie zrobicie. Jeśli jesteście pewni, że wstydzilibyście się Multipli, to to zdecydowanie nie jest auto dla Was.
Problem w tym, że Multipla, szczególnie ta przedliftowa, zaczyna być rozpatrywana jako klasyk i ceny idą w górę. I to idą w górę szybko. Więc musicie się spieszyć. Innym faktorem, który mocno dziesiątkuje pozostałe przy życiu egzemplarze jest rdza, która bardzo lubi Multiplę i lubi sobie podjeść trochę podłogi czy progów.
Kolejna rzecz, którą musicie wiedzieć o Multipli jest to, że tylko jeden silnik naprawdę ma rizz i jest to diesel 1.9JTD, bo to on jest najmniej awaryjny ze wszystkich jednostek montowanych w tym modelu. To znaczy, owszem możecie wziąć benzyniaka, ale to trochę jak czyszczenie znalezionego w ogrodzie niewybuchu. Teoretycznie skoro przeleżał pół wieku to już nie powinien wybuchnąć, ale…
Polecana wersja: 1.9JTD, koniecznie przed liftingiem i koniecznie w głupim kolorze.
Czy da się kupić pierwsze auto, które będzie mieć rizz?
Ha, zdecydowanie. I nie bez powodu nie ma na tej liście żadnego Golfa, Astry czy innego normalnego wozu. Jeśli auto ma mieć rizz, to musi być jakieś – i wszystkie auta na tej liście są jakieś. Więc tylko od Was zależy czy chcecie mieć samochodowy rizz, czy wolicie siedzieć cicho i udawać, że macie charyzmę jeżdżąc nudnym niczym mąka Audi A3 8L?