ivolucja.pl

Porozmawiajmy o GMA T.50 i reszcie retro-supersamochodów

GMA T.50 to nie pierwszy i nie ostatni retro-supersamochód. On i nowe Lamborghini Countach pokazują pewną hipokryzję w świecie miłośników motoryzacji.

Moda na lata 90 i 80 jest obecnie bardzo silna. Nie tylko w świecie motoryzacji. Wiele wzorów butów znanych marek nawiązuje swoim krojem i kolorami do minionych dekad. A to tylko przykłady prosto z brzegu. Jestem pewien, że gdyby popatrzeć trochę szerzej znalazło by się tego o wiele więcej. Wracając jednak do samochodów. W nagłówku podałem kilka samochodów, o których wcale nie musicie wiedzieć. Powiedzmy więc sobie o czym będziemy rozmawiać.

GMA T.50

Coś jest nie tak z proporcjami tego samochodu...

Jestem prawie pewien, że ta nazwa wam niewiele mówi. W sumie to GMA T.50 brzmi nieco jak GRAT za 50pln, czyli coś bardzo blisko mojemu sercu. Ale bez żartów, bo to poważna maszyna, której mimo że ma genialnego projektanta nie potrafię polubić. Znów wchodzę nieco za głęboko. nazwa marki – GMA – wzięła się od imienia i nazwiska założyciela Gordona Murraya. A skąd wzięła się litera A? Automotive. GMA to skrót od Gordon Murray Automotive, a T.50 to po prostu nazwa modelu. Proste i logiczne. Model ten to następca Mclarena F1 z lat 90’, którego również projektował Gordon. W F1 jednak nie udało się sprostać wszystkim wymaganiom, między innymi poprzez ograniczenia technologiczne. No więc starzejący się Murray uznał, że to jego ostatnia szansa by stworzyć F1 takim jak powinien być. Lepszym, szybszym i lżejszym. No więc w motoryzacyjnym świecie zawrzało. V12? Manualna skrzynia? Gordon Murray? Radujmy się wszyscy! Mamy tu auto marzeń!

Lamborghini Countach LPI 800-4

Countach jest dialektowym okrzykiem na coś wybitnego, niesamowitego. Cóż, tutaj to pasuje.

Lamborghini Countach to ikona motoryzacji, jego sylwetka jest do tej pory uwielbiana przez fanów. Jest to także samochód, który wielokrotnie pojawiał się w popkulturze, na przykład w filmie “Wilk z Wall Street”. Nie skłamię jeśli powiem, że ludzie go uwielbiają. Mówiłem także, że ostatnio trwa moda na retro. Lamborghini postanowiło zatem wskrzesić model Countach, tworząc jedyny w swoim rodzaju supermocny hybrydowy supersamochód. W świecie motoryzacyjnym zawrzało. “To cyniczny skok na kasę!”, “To nie fair w stosunku do oryginału!”, “Co za syf, kolejne Lambo z V12”. Tak mówi prasa motoryzacyjna.

Ludzie co z wami?

To jest stary Countach. Lata 80' wypływają mi na klawiaturę przez monitor.

Chyba czegoś tu nie rozumiem. GMA jest ok, ale Countach już nie? Przecież to bez sensu. Uwielbiacie jeden model który całym sobą nawiązuje do retro, a jednocześnie nie lubicie innego modelu, który powstał w tym samym celu? C’mon. Dobra, dołożę do pieca. Porsche 911 jest określane jednym z najlepszych aut sportowych na rynku. Nie wątpię w to. Ale nikt nie narzeka, że to “tylko kolejne Porsche z 6-cylindrowym silnikiem bokser”. Do tego swoim wyglądem wyraźnie nawiązuje do Garbusa starych 911. I tak jak mówię, nikt nie narzeka. To czemu narzekacie na Countacha? To przecież nie jest tak, że Lambo wypuszcza nowy model z V12 co 3 miesiące jak Porsche z nowymi wersjami “dziewięćset jedenastki”.

Chodzi o design przecież…

To jest właśnie poprzednik T.50 - Mclaren F1

O design? Co proszę? GMA T.50 wygląda jak podrasowany Mclaren F1, Countach wygląda jak podrasowany… well Countach. W tej materii nie ma zwycięzców. Oba są tak samo wtórne, inspirowane starymi czasami. Ale to Countach’owi się obrywa? Bez jaj. Przecież wygląda kozacko i w mojej opinii nawet lepiej niż T.50. Jest bardziej agresywny, kanciasty, plakatowy. Nie wyobrażam sobie 12-letniego mnie, który ma plakat z GMA T.50 na ścianie. To auto nie jest jakoś bardzo atrakcyjne. Ba, w niektórych ujęciach widać, że proporcje są nieco zaburzone. LPI 800-4 jest natomiast długi, przytłaczający. Taki jak ma być supersamochód. Widać, że ma moc, charakter i nie daje forów. No ale przecież nie jest tak odważny jak oryginał, powiedzą niektórzy. Nie mają racji. To pierwszy raz gdy Lamborghini wprowadza drugą generację modelu do produkcji. To bardzo agresywne przerzucenie klina lat 80 we współczesność, tak by zachować charakter, ale bez nadmiernego zapatrzenia i kompromisów. Przecież to trzeba być geniuszem, żeby zrobić coś tak innego, a jednocześnie tak przypominającego oryginał. Nie wyszło proste unowocześnienie jak w przypadku nowego Fiata 500. Powstała zupełnie nowa koncepcja, która mimo to odpowiada duchowi starego modelu. Tymczasem GMA naprawdę nie wywarło na mnie wrażenia. Jest zbyt podobne do F1. Zbyt… zapatrzone w przeszłość.

Nie wygląd, a mechanika czyni z Ciebie zawodnika

Żebyście wiedzieli o czym mówię, to jest właśnie Valkyrie. Nowoczesność w każdym detalu.

Ludzie uwielbiają GMA T.50 za wolnossące V12, które nie dość że ma czerwone pole na jakimś kosmicznym poziomie, to jeszcze jest spokrewnione z silnikiem z Astona Martina Valkyrie. Tak, tak, silnik, który tak uwielbiacie za bycie jedynym w swoim rodzaju, nie jest aż tak wyjątkowy. Cosworth, konstruktor obu silnik przyznał się, że wykorzystał testowe egzemplarze V12 z Astona by skonstruować silnik do T.50. Cóż, mała wtopa co? Ah, wy narzekacie, że silnik w Countachu nie jest nowy, a powinien być. No słuchajcie, nie bardzo. Oryginalny Countach przejął silnik z Miury, ten więc przejął z Aventadora, historycznie wszystko się zgadza. Ba! Jest nawet lepiej, bo oryginalny Countach nie przyniósł wielkich zmian względem Miury. Nowy natomiast dodaje od siebie układ hybrydowy, którego Aventador nigdy nie uświadczył. Stąd litera “I” w nazwie, od słowa Ibrido – Hybryda po włosku. Ah, Countach LPI 800-4 także ma wolnossące V12, które kręci się wybitnie wysoko. To nie tak, że Lambo oddało to pole przeciwnikowi.

I co dalej GMA T.50 jest takie wyjątkowe?

Countach gotowy odjechać w pełną chwały przyszłość

Nie chcę tutaj niczego zarzucać Gordonowi, jest genialnym człowiekiem. Ale w mojej opinii nieco nie nadąża za czasami w których się znajduje. Dalej żyje twierdząc, że nie ma nic lepszego niż wolnossący silnik benzynowy i manualna przekładnia. Cóż, polemizowałbym. Silniki wolnossące są nieco ospałe na niskich obrotach, trzeba je kręcić by wycisnąć z nich wszystko co się da. To działało i nadal działa. Ale przecież system hybrydowy, z którego korzysta Countach poprawia tę wadę bez rezygnacji z dźwięku czy responsywności. Owszem, ma to swoje wady, takie jak waga, ale wystarczy, że weźmiemy pasażera i wyjdzie na to samo. A manualna przekładnia? Nie jest to optymalne rozwiązanie, co sam pan Gordon Murray udowodnił, nie jest optymalne rozwiązanie. W torowej wersji T.50 czyli T.50s przecież stosuje pan skrzynię sekwencyjną. Lambo owszem, nie ma skrzyni manualnej, ale od lat nie czytałem recenzji Aventadora, w której ktoś by narzekał na to, że skrzynia ma za mało charakteru.

Drogi Panie Gordonie, niech Pan wróci do deski kreślarskiej. T.50 nie wywarło na mnie wrażenia.

Zdjęcia pochodzą ze strony CarPixel.com

1 thought on “Porozmawiajmy o GMA T.50 i reszcie retro-supersamochodów”

  1. Pingback: Najważniejsze technologie z F1 obecne w autach drogowych - ivolucja.pl

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *