Rewitalizacja Alfy Romeo? Co proszę?
Na pewno obiło Wam się o uszy, że od niedawna istnieje motoryzacyjny moloch o nazwie Stellantis, który jest połączeniem dwóch koncernów – FCA i PSA. I ostatnio zacząłem się zastanawiać jaki jest pożytek z tak wielkiego koncernu. Nie, nie żartuję, naprawdę wydaje mi się, że to maszyna do generowania strat – nawet nie trzeba daleko szukać – w podobnej sytuacji było General Motors na przełomie tysiącleci.
Stellantis?
Yup, nadal spotykam ludzi, którzy nie wiedzą to tym, że FCA i PSA są teraz jednym bytem o nazwie Stellantis – a jak Wam powiem ile ten moloch ma marek to się złapiecie za głowę. Ze strony FCA (Fiat-Chrysler Automobiles) mamy marki takie jak: Abarth, Alfa Romeo, Chrysler, Dodge, Fiat, Jeep, Lancia, Maserati i Ram. Z kolei ze strony PSA doszły takie marki jak: Citroen, DS, Opel, Peugeot i Vauxhall. Żebyście nie musieli liczyć to daje nam sumarycznie 14 marek samochodów. Słownie: czternaście.
I teraz tak z tych wszystkich marek to realne wyniki sprzedaży ma… połowa? Citroen, Opel, Vauxhall, Peugeot, Jeep, Ram i Fiat. Z czego Fiat sprzedaje się bo jeszcze oferuje starą Pięćsetkę, Jeep – to wiadomo, terenówki są cool, Citroen, Peugeot i Opel/Vauxhall robią w miare sensowne produkty, Ram to pick-upy – to idzie w USA w ilościach hurtowych, zero zdziwień. A reszta? He, he. Abarth zawsze był niszowy, Lancia to obecnie włoski endemit, Maserati to marka dla świrów, Dodge ma przestarzałe produkty podobnie jak Chrysler, a Alfą zajmiemy się teraz, bo to skomplikowany przypadek.
Co z tą Alfą?
Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś mówiło się, że każdy entuzjasta motoryzacji musi mieć w swoim życiu Alfę Romeo. Ja nigdy nie rozumiałem tego stwierdzenia – bo jak Alfę? 159? Giuliettę? Przecież w tych autach nie ma nic ciekawego, a do tego się psują na potęgę. Rozumiem historię tej marki i to, że wielu kojarzy ją z rewelacyjnym V6 Busso i innowacyjnymi silnikami Twin Spark – ale ten pierwszy jest nie do dostania i od dawna nie produkowany, a ten drugi to kawał awaryjnego złomu. Są też diesle – ale tutaj bym nie szalał jeśli chodzi Wam o posiadanie Alfy dla znaczka – bo Alfa z dieslem? Nie dzięki. Chociaż 159 z 2.4JTD bym przygarnął.
W każdym razie – po wycofaniu Busso Alfa zaczęła schodzić na drugi czy nawet trzeci plan jeśli chodzi o marki motoryzacyjne, które można na poważnie brać przy wyborze nowego samochodu. To nie znaczy, że to były złe auta – problem raczej w tym, że jedyną zaletą 159 był design, Giulietta nie była konkurencyjna, a MiTo to był przeznaczkowany Fiat 500, który może i był droższy ale za to nie był tak stylowy. Cudo. I to było tyle z gamy Alfy Romeo.
Fiat to w pewnym momencie zauważył i postanowił zrewitalizować markę wypuszczając dwa supersamochody – modele 8C i 4C. 8C było technicznie powiązanie z Maserati Granturismo, ale za to 4C było już zbudowane zupełnie od nowa i miało być rywalem dla Lotusa Elise – stąd monokok z włókna węglowego, niewielka masa, niewielka moc i brak wspomagania kierownicy – wszystkie te elementy miały stworzyć jedyne w swoim rodzaju auto sportowe, które ucieszyłoby każdego entuzjastę szybkiej jazdy. Plan był dobry, ale 4C była dużo za droga, miała paskudne przednie światła i finalnie nie osiągnęła zakładanego sukcesu.
Pomimo to zarząd (jeszcze wtedy) FCA uznał, że dobrym planem będzie zbudowanie jakiegoś normalnego auta, takiego, które faktycznie będzie mógł sobie kupić przeciętny klient, i zacząć na dobre rywalizować z BMW, Audi i Mercedesem. Więc dali inżynierom wolną rękę i powiedzieli: “chłopaki, to ma być prawdziwa Alfa Romeo, zero kompromisów”. I tak powstała Giulia.
Teraz zaczyna się komedia
Bo żeby upewnić się, że nowy model będzie Alfą Romeo w 100% opracowano zupełnie nową platformę, zupełnie nowe silniki i zupełnie nową fabrykę – wszystko po to, żeby ten samochód prowadził się jak na auto z grillem Scudetto przystało.
Recenzenci zachwycali się Giulią Quadrifolgio mówiąc, że to wóz lepszy nawet niż bezkonkurencyjne M3. I nie ma się co dziwić – Alfa miała więcej mocy, ciekawszy silnik i zbudowana była najpierw jako sportowy sedan, a dopiero potem jako normalna odmiana, więc prowadziła się znakomicie lepiej. No ale nie samym QV człowiek żyje, a standardowa Giulia nie zachwyciła recenzentów. Nadal była najlepiej prowadzącą się propozycją, ale gdy w wersji sportowej można było przymknąć oko na detale, tak w zwykłej Giulii było to trudniejsze.
Potem pojawiła się Alfa Romeo Stelvio, czyli bazujący na mechanice Giulii SUV – w tym przypadku recenzje były podobne, QV super, wersja zwykła… eh.
Ale to nie znaczy, że Alfa nie mogła konkurować z klasą premium – mogła, jak najbardziej, produkty tej marki nie były wyraźnie gorsze – myślę, że nawet na nieintuicyjny system infotainment można byłoby przymknąć oko, gdy faktycznie kupiłoby się takie auto.
Problem był gdzie indziej
Renoma Alfy Romeo z końcówki dwudziestego wieku została zamordowana przez Fiata i FCA, który przez lata robił wszystko, by skutecznie zniszczyć pozycję rynkową Alfy.
To znaczy – przestarzała i/lub niekonkurencyjna oferta, w której Giulietta nie była w stanie nawiązać rywalizacji z Golfem, a MiTo było raczej ciekawostką; brak SUVów i crossoverów, gdy to właśnie było najważniejsze… wyglądało to trochę tak jakby Fiat postawił krzyżyk na tej marce.
I nawet rozpaczliwa próba ratowania tej renomy wypuszczając kolejkę superwozów, a potem wyśmienitą Giulię i Stelvio nie pomogła – znaczek przestał się kojarzyć z czymkolwiek, więc ludzie niechętnie kupowali auta tej marki. Bo niestety w klasie premium nie liczy się tylko jakość produktu ale też znaczek – co było widać po wynikach sprzedażowych Kii Stinger, która miała wszystko, by wykosić BMW serii 4 Gran Coupe i Audi A5 Sportback, ale znaczek był nie taki, więc klienci wybierali bezpieczniejsze opcje.
żeby nie było, że zmyślam
W 2021 roku Alfa Romeo sprzedała 53 tysiące aut. Na cały świat. I mówimy tutaj o obu modelach: Stelvio i Giulii. To się wydaje całkiem sporą ilością tak szczerze mówiąc – przecież 53 000 samochodów to naprawdę dużo. Ale porównajmy to sobie z innymi markami – bo sukces w tym przypadku to nie jest tylko bezwzględna ilość sprzedanych aut, ale też informacja jak wygląda sprzedaż w stosunku do innych marek.
No to nie wiem – weźmy Lancię (tak, ta marka nadal istnieje), która ma w swojej ofercie jeden tylko model – Ypsilon – i tłucze go od prawie 15 lat bez przerwy sprzedając go tylko na włoskim rynku. I sprzedaje go 40 tysięcy egzemplarzy rocznie. To prawie tyle samo co Alfa Romeo na całym świecie!
No ale dobra – może to jakaś dziwna specyfika włoskiego rynku, że kupują tylko Lancie i jak porównamy Alfę Romeo z jakimś realnym konkurentem to wyjdzie nam lepszy wynik? Sprawdźmy i porównajmy Alfę Romeo do… BMW – typowy reprezentant segmentu premium, który w mojej opinii jest najbardziej podobny do Alfy Romeo. No więc – w 2021 roku BMW sprzedało… 2 521 596 samochodów. Tak – ponad dwa miliony aut, w porównaniu do Alfowych 53 tysięcy. No ale okej, wyjdę do Alfy Romeo z pomocną ręką i wezmę pod uwagę, że mają tylko dwa modele – Stelvio, czyli konkurenta BMW X3 i Giulię czyli konkurenta BMW serii 3 i 4 i porównam sprzedaż całej marki do tych trzech aut z gamy BMW – może wtedy włosi mają szansę? No nie bardzo – BMW w 2021 roku sprzedało 490 tysięcy egzemplarzy serii 3 i 4 oraz 300 tysięcy sztuk X3. To daje razem prawie 800 tysięcy aut. I gdzie w tym wszystkim są 53 tysiące aut Alfy Romeo?
Nigdzie.
Rozmawiałem na temat sprzedaży Alfy Romeo z moją Panią Redaktorką i żeby opisać tę sytuację użyła następujących słów: “Naprawdę nie szkoda mi Alfy, firma pusta, bez kierunku i planu, jak mój łeb przed kolokwium”. I sam lepiej bym tego nie ujął – już pomijając niesłuszną autoironię, to zgadzam się z pierwszą częścią wypowiedzi – Alfa przez lata nie miała celu i żyła tylko dlatego, że cieć zapomniał zamknąć bramę fabryki. Nagłe pragnienie rywalizowania z BMW to nie wszystko, żeby tę rywalizację nawiązać – co dobitnie pokazują wyniki sprzedażowe. I myślę, że Stellantis ma tego dość – zainwestowali w tę markę kupę szylingów tylko po to, żeby finalnie sprzedawać 50 tysięcy egzemplarzy rocznie. Żaden w tym interes, szczególnie, że hucznie zapowiadany, elektryczny następca Giulii oparty o nowego Chargera nadal stoi pod znakiem zapytania – niby Charger już jest, ale o nowej Giulii nie ma ani widu ani słychu. I myślę, że tak powinno pozostać – modele, które są w ofercie teraz powinny dojść do końca swojego rynkowego żywota, a potem Alfa Romeo powinna iść do piachu.