Coroczne targi SEMA to wyjątkowa okazja by zobaczyć najlepsze modyfikowane samochody z całego świata.
Szkoda tylko, że mieszkamy w Polsce i wyjazd na tydzień do USA, opłacenie biletów na show oraz jedzenia, transportu i mnóstwa innych mniejszych rzeczy to dla wielu ludzi kupa siana. No, ale od czego jest internet?
Internet jest od tego, żeby szybko, tanio i, co najważniejsze, bez wychodzenia z domu zobaczyć najciekawsze rzeczy z zagranicznych targów. No – tych krajowych też, w końcu na Ivolucji są już od lat relacje z Ultrace, ale powiedzmy sobie szczerze – na imprezę, która odbywa się kilkaset kilometrów od miejsca zamieszkania łatwiej pojechać.
No dobrze, koniec tego gadania, wróćmy do tematu.
Czym jest SEMA?
SEMA, a właściwie SEMA Show, to targi organizowane przez Specialty Equipment Market Association (Stowarzyszenie Rynku Sprzętu Specjalistycznego), które odbywają się co roku w Las Vegas. Historia tej imprezy również jest długa, bo sięga aż roku 1967 , gdy Ford wystawił się z modelem GT40 oraz Dodge z Dartem 440 do wyścigów drag i serią akcesoriów do pick-upa D100.
Na początku były to targi, na których producenci prezentowali swoje najlepsze modele seryjne lub prawie seryjne, które publika mogła podziwiać, a często także kupić u najbliższego dealera. A nawet jeśli nie cały samochód, to często prezentowane akcesoria trafiały do produkcji, by właściciel mógł zamontować je we własnym zakresie.
Z biegiem lat profil targów zaczął się zmieniać – wystawców było coraz więcej i coraz częściej nie byli to producenci samochodów, tylko zakłady zajmujące się modyfikacjami różnego rodzaju. Modyfikacje i akcesoria często były montowane na kilku samochodach demonstracyjnych, a uczestnik miał możliwość kupienia ich na odpowiednim stoisku lub później w sklepie wystawcy.
Obecnie coraz częściej na targach SEMA można zobaczyć influencerów lub stoiska firm zajmujących się tworzeniem materiałów o samochodach modyfikowanych – takich jak Hoonigan lub Donut Media. Z resztą – targi osiągnęły niespotykany nigdy wcześniej poziom, a ilość wystawców w ostatnich latach przekracza półtora tysiąca i nie zamierza spaść. Oznacza to, że wszyscy – zarówno producenci samochodów jak firmy zajmujące się tworzeniem części oraz akcesoriów czy influencerzy – podnoszą poprzeczkę aby to właśnie ich auto zostało zapamiętane z całych tysięcy wystawionych samochodów.
Co warto zapamiętać z targów SEMA 2024?
Targi SEMA już od dłuższego czasu są Mekką fanów tuningu i modyfikowania samochodów – poziom reprezentowany przez pokazywane te samochody jest najwyższy z najwyższych i nawet jeśli czasem pojawią się niewypały, na przykład memiczny już wał napędowy na bluetooth, to tak czy inaczej prezentowane projekty często “wyrywają z laci” samym swoim rozmachem. W zeszłym roku była inwazja Fordów Mavericków, a jakie są najciekawsze samochody, które mogliśmy zobaczyć w tym roku?
Toyota
Zaczniemy od całej marki, bo Toyota dosłownie zasypała targi całą lawiną niesamowitych konceptów. Co ciekawe – wiele z nich albo zwiastuje powstanie nowego modelu, albo jest rozważane jako nowa wersja samochodu, który już w produkcji jest. Chłopaki mieli rację mówiąc w 2010 roku, że kończą z nudnymi samochodami.
Toyota RAV-X – kojarzycie Toyotę RAV-4, SUVa, który zaczynał jako typowo life-stylowa terenówka, a obecnie jest uważany za bardzo rozsądną alternatywę dla Priusa dla ludzi, którzy wolą siedzieć wyżej i udawać, że mają prawdziwe 4×4? No, to przedstawiony na tegorocznych targach SEMA koncept RAV-X kompletnie zrywa z udomowioną renomą zwykłej “ravki”. Ten koncept to prawdziwe szaleństwo, totalny potwór wyglądający jakby upolował RAV-4 i założył sobie jego karoserię na głowę niczym łowieckie trofeum. Mówiąc mniej poetycko: RAV-X to połączenie drogowego SUVa/Crossovera z rajdówką z wyścigu Paryż-Dakar. Podobno ten koncept ma zwiastować kolejną generację “Ravki” o bardziej terenowym charakterze.
Toyota 4Runner TRD Surf Concept – może na początku wyjaśnijmy czym jest 4Runner, bo jest to model nieoferowany w Europie. Przedstawiony na zdjęciu egzemplarz należy do szóstej generacji tego SUVa i dzieli platformę z Toyotą Land Cruiser (J250) i Toyotą Tacomą, czyli mniejszym z dwóch oferowanych w USA pick-upów Toyoty (większy to Tundra). Jest to prawdziwa terenówka osadzona na ramie, która nie boi się ani pracy, ani błota. Surf Concept jest bezpośrednim nawiązaniem do pierwszej generacji 4Runnera, który choć w Ameryce posiadał właśnie taką nazwę, to w Japonii nazywano go Hilux Surf – bo właściwie był Hiluxem, ale z zabudowaną paką. I podobnie jest w przypadku przygotowanego na targi SEMA konceptu – Toyota z 5-drzwiowego SUVa zrobiła 2-drzwiowego pick-upa, którego pakę można przykryć, by wyglądał z powrotem jak SUV. Ozdobienie 4Runnera Surf deskami surfingowymi, kolorowymi napisami “TURBO” oraz kalkomaniami przypominającymi fale powoduje, że wygląda on jak Hot Wheels – innymi słowy, naprawdę świetnie.
Toyota Land Cruiser ROX Concept – skoro mówią o 4Runnerze wspomniałem o LC-ku, to należy przywołać egzemplarz przygotowany na tegoroczne targi SEMA. Formuła może wydać Wam się znajoma jeśli pamiętacie czasy gdy samochody terenowe o otwartym nadwoziu były stosunkowo popularne – chodzi po prostu o to, że ROX to “kruzak” z uciętym dachem. Niektórym może się to wydawać durne, ale ja uwielbiam terenowe kabriolety z Suzuki X-90 na czele, a Land Cruiser ROX ma tę przewagę nad wszystkimi innymi otwartymi 4×4, że może być pierwszą od długiego czasu prawdziwą terenówką z otwartym nadwoziem, którą będzie można kupić w salonie. Yup, Toyota nie wyklucza wprowadzenia tego konceptu do produkcji – jeśli oczywiście będzie odpowiednio duże zainteresowanie. Ah, wyjaśnimy jeszcze nazwę ROX – jest to skrót od Recreation Open eXperience (rekreacyjne otwarte doświadczenie – czy raczej doświadczenie otwartej rekreacji), a przy okazji brzmi podobnie do angielskiego słowa “rocks” oznaczającego skały/kamienie.
Toyota Modellista Overland – przeszliście Cyberpunka 2077, obejrzeliście cały serial Edgerunners na Netflixie i nadal mało Wam neonów i jaskrawych barw połączonych z mrocznymi motywami? Na spokojnie – Toyota przygotowała coś specjalnie dla Was! To, co widzicie na zdjęciu to Land Cruiser wyposażony w akcesoria nadwornego tunera Toyoty, firmy Modellista. Jeśli coś Wam się nie zgadza, bo przecież za „modyfikowanie” Toyot odpowiada TRD to… właściwie macie rację, TRD dokładnie to robi – ale wszędzie poza Japonią. W Japonii za akcesoria fabryczne odpowiada Modellista. Szczerze powiedziawszy to nie wiem, czemu ten „kruzak” zmodyfikowany przez typową JDM-ową dywizję Toyoty jest na amerykańskich targach, ale może nie będę się specjalnie interesował, bo kociej mordy dostanę.
Toyota GR 86 Rally Legacy Concept – to jest zdecydowanie gwóźdź programu Toyoty na SEMA 2024. Oczy Was nie mylą – to Toyota GR86, z jedną drobną różnicą. To NIE JEST Toyota GR86, tylko Toyota GR Corolla ubrana w nadwozie GR86. A może to GR86 z podwoziem GR Corolli? Mniejsza o to, ważne jest to, że ten koncept jest totalnie skibidi sigma toilet rizz, czy jak to teraz mówi Gen Z na rzeczy, które swoją fajnością wychodzą poza skalę. I tak, pokazane na targach SEMA GR86 ma napęd na 4 koła, tak ma silnik z turbo, tak ma wielkie rajdowe lampy, tak ma podniesione zawieszenie, tak ma rajdowe opony i tak ma malowanie prosto z Celici WRC. A teraz najlepsze – ten koncept zwiastuje potwierdzoną już ósmą generację kultowego coupe, które ma powrócić do swoich najlepszych czasów i oferować napęd na 4 koła i fantastyczne osiągi za względnie niewielką cenę. No kurde, niech mnie ktoś uszczypnie.
MOPAR
Wychodzimy “z budki” Toyoty i trafiamy na wystawę MOPARu, czyli dywizji Chryslera i Dodge’a specjalizującej się w akcesoriach do samochodów. Obecnie MOPAR dostarcza elementy do wielu innych marek Stellantisa, między innymi Fiata i Abartha, ale to tylko taka dygresja.
1967 Plymouth GTX Electromod Concept – to, na czym mamy skupić się w tym samochodzie to silnik elektryczny, który będzie można kupić gotowy do montażu prosto od producenta, by włożyć go do swojego klasycznego Muscle-Cara i zmienić go w EV. Nie bardzo wiem po co ktoś miałby wyjmować Big Blocka na rzecz silnika elektrycznego, ale z drugiej strony jeśli zaczęlibyśmy z biedawersją z 6 cylindrami to… czemu nie? Problemy tego auta są dwa – pierwszy to fakt, że jest 500kg cięższy niż oryginał, a drugi to fakt, że ma “tylko” 335hp, czyli o 100hp mniej niż stosowane w tym modelu 426 HEMI. Nie chcę Was jednak zostawiać z myślą, że sam pomysł jest do kitu – bo nie jest. Po prostu na ten moment ma on więcej wad niż zalet. No ale przynajmniej wygląda on naprawdę przyjemnie i nawet siedzenia z Jeepa Wranglera nie psują tego wrażenia.
RingBrothers
RingBrothers to firma zajmująca się najwyższej jakości restomodami aut amerykańskich. Czasem biorą się za samochody europejskie, ale to i tak kończy się wsadzeniem tam wielkiego i mocnego amerykańskiego silnika. W każdym razie – ich projekty to zawsze totalny odpał, ale bez amerykańskiego stylistycznego rokoko. Auta RingBrothers zawsze wyglądają schludnie i w zgodzie z oryginalnym charakterem samochodu.
1972 Ringbrothers Chevrolet K5 Blazer Tuka – wrzucam ten samochód bo wydaje mi się naprawdę śmieszny. No dobra, to trochę inwektywa, ale zrozumiecie co mam na myśli gdy powiem Wam, co to właściwie jest. By usprawnić terenówkę z lat 70’ i wprowadzić ją w dwudziesty pierwszy wiek, RingBrothers kompletnie przebudowali cały samochód, osadzając go na ramie z Toyoty Tacomy z 2016 roku, a pod maskę wsadzili V8 o pojemności 6,2 litra i mocy 525hp. Tak, zgadliście, to silnik serii LS po modyfikacjach. Jeśli nadal nie rozumiecie, co mnie rozbawiło – chodzi po prostu o fakt osadzenia starej amerykańskiej terenówki na ramie nowej Toyoty. Mi się to wydaje zabawne.
1987 Ringbrothers Buick Grand National Invadr – Grand National z lat 80’ jest cool. Nawet nie mówię tutaj o topowej wersji GNX – po prostu Grand National jest cool. A ten tutaj to już jest w ogóle tak chłodny, że piekło zamarza. Już Wam mówię dlaczego – Buick GN zasłynął z tego, że był symbolem odrodzenia muscle-carów, z tym, że zamiast wielkiego V8 miał turbodoładowane V6. Nie żeby to w czymś przeszkadzało, ten wóz nadal był bardzo szybki i stosunkowo tani. Ale to, co zrobiło RingBrothers z wystawionym na SEMA egzemplarzem jest po prostu niesamowite. Głównie dlatego, że zamiast iść prostą drogą i wrzucić pod maskę LSa, RingBrothers postanowiło uszanować dziedzictwo tego modelu i zachować turbodoładowane V6. Z tym, że teraz zamiast 250hp generuje ono 1250hp. Mało? Silnik jest przystosowany do generowania przeszło 2000hp, ale moc jest nieco ograniczona, żeby łatwiej się nim jeździło na co dzień. Nie wiem, jakoś tak uważam, że 1250 to nadal dużo za dużo mocy jak na jazdę po bułki, ale może ja się nie znam. OH! Chcecie wiedzieć, co jest najlepsze? RingBrothers wywaliło standardową skrzynię automatyczną i zastąpiło ją 6-biegowym manualem. No i tak się robi restomody, proszę państwa.
1970 Ringbrothers Plymouth 'Cuda Infected – nie będę Was okłamywał – według mnie najciekawszym elementem tego samochodu jest jego lakier. Znaczy to nie jest tak, że sam samochód jest nieciekawy, po prostu to, co ostatecznie przekonało mnie żeby umieścić go w tym wpisie jest różowy odcień, którym pokryto całe nadwozie. Kolor ten jest oczywistym nawiązaniem do szalonej palety barw oferowanej przez koncern Chrysler w latach 70’, z tym, że ten konkretny odcień jest delikatnie zmodyfikowany i nazywa się Pink Eye, co ma być nawiązaniem do silnika zastosowanego w tym egzemplarzu, który nazywa się Red Eye. Dla tych, którzy nie nadążają za silnikami HEMI – Red Eye to V8 HEMI wyposażone w kompresor i generujące 817hp. Z innych modyfikacji wykonanych na przedstawionym samochodzie należy wymienić, że został on delikatnie wydłużony, by podkreślić agresywną sylwetkę oryginału – tego pewnie nie zauważycie, ale wydało mi się to ciekawe.
Nissan
Nissan ma podobno problemy finansowe, ale to nie oznacza, że odpuścili sobie targi SEMA. I jeśli spodziewacie się prawdziwego wylewu różnych wersji nowego Z to niestety, ale muszę Was zmartwić – był tylko jeden i to właściwie seryjny, więc… napiszę Wam o innym zaprezentowanym przez Nissana samochodzie, który wydaje mi się o wiele ciekawszy.
Nissan Frontier TARMAC (D41) – szybkie wyjaśnienie: jeśli kojarzycie pick-upa Nissana pod nazwą Navara, to Frontier jest o rozmiar większy i oferowany w Ameryce Północnej. To, co wyróżnia koncept TARMAC od większości zaprezentowanych na SEMA pick-upów to fakt, że nie jest on podwyższony i przygotowany do szaleństw w terenie. Żywiołem tego pick-upa jest asfalt, a konkretnie jazda w drifcie. Tak, wiem, że wydaje się to szalone, ale szczerze powiedzieć, brakuje na rynku współczesnych odpowiedników Fordów F-150 Lightning (tych starych, spalinowych) czy RAMów SRT-10, a Frontier TARMAC idealnie wypełnia tę lukę. Modyfikację obejmują zwiększenie mocy seryjnej V6-stki za pomocą kompresora oraz wydechu i dolotu NISMO, obniżenie zawieszenia i szeroki zestaw nadwozia. I jak mam być szczery, teraz ten samochód wygląda bardzo zadziornie, szczególnie w tym pomarańczowo-czarnym malowaniu.
Kia
Kia? Na tuningowym show? No tak, a czemu nie? To już dawno nie jest marka, która produkuje motoryzacyjne odpowiedniki mikrofalówek renomowanej firmy Manta. Kia – i Hyundai z resztą też – zaliczyły solidny glow-up i obecnie zachwycają designem, jakością wykonania i ogólnym poziomem swoich produktów. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że chcą pokazywać swoje samochody na dużych eventach motoryzacyjnych. Aż dziwne, że na Ultrace widziałem tylko jednego Hyundaia…
Kia EV9 ADVNTR Concept – tak, nie zdaje Wam się. “ADVNTR” to stylizowany zapis słowa “Adventure” oznaczającego przygodę. Trochę cringuwa gościu, ale jakoś to przebolejemy, bo sam samochód jest fajniejszy niż jego nazwa. Kia skorzystała z tej samej receptury co Toyota przy budowaniu RAV-Xa, czyli wzięła praktycznego SUVa i zamieniła go w terenowego potwora. No dobra, z tym potworem trochę przegiąłem, ale rodzinny elektryczny model EV9 przeszedł niezłą metamorfozę, która zdecydowanie dodała mu charakteru. Spotkałem się z opiniami, że dobrym ruchem byłoby wprowadzenie ADVNTRa do produkcji, ale ja bym się nie łudził. To fajny koncept, ale nie sądzę, żeby klient na ten rodzaj auta – czyli współczesny odpowiednik minivana jakby nie patrzeć – szukał wrażeń i chciał jeździć do najbliższego nigdzie się przespać.
Kia PV5 WKNDR Concept – Nie kojarzycie tego modelu? No cóż, głównie dlatego, że ten koncept nie jest oparty o żaden istniejący model, to raczej zajawka tego, co Kia zamierza przedstawić w niedalekiej przyszłości. Chodzi o serię vanów o różnym przeznaczeniu, której częścią ma być model PV5 o potencjalnie terenowym i lifestylowym charakterze. Brzmi to wszystko fajnie i przyjemnie, pozostaje jednak pytanie: czy EV to naprawdę dobry wybór na wyprawę w miejsce bez dostępu do prądu?
Jeszcze jedno: wydaje mi się, że “WKNDR” to stylizowany zapis słowa “Weekender” czyli “weekendowiec” albo coś tego typu. Nie wiem.
Mniejsze stoiska
Nie zrozumcie mnie źle – to, że jakaś pozycja znalazła się w tym akapicie, nie znaczy, że jest gorzej wykonana lub nie robi wrażenia. Po prostu chciałem mieć sekcję podsumowującą projekty mniejszych twórców lub prywatnych ludzi, którzy odpicowali swoje bryki specjalnie na targi SEMA 2024.
Miles Works Automotive Porsche Boxster (986) – gdy pierwsza generacja Boxstera wchodziła na rynek, to nikt nie uważał jej za poważne Porsche. Z resztą nie ma się co dziwić – poprzednie przygody Porsche z tanimi modelami, które nie nazywają się 911 prawie zawsze kończyły się fiaskiem. W przypadku Boxstera – a później także Caymana – Porsche udało się wyróżnić tańszy model obok 911, czyniąc go innym rodzajem samochodu sportowego do tego stopnia, że obecnie wybór Caymana/Boxstera nie musi oznaczać, że nie było Cię stać na „poważne” 911. Taka renoma oznacza, że pasjonaci często sięgają nawet po starsze generacje tego auta. I tak się właśnie stało w przypadku opisywanego tu egzemplarza – został on gruntownie przebudowany korzystając z niesamowitej ilości części robionych na zamówienie. Efekt? Wspaniały. Pomimo braku brutalizmu znanego z RWB czy dokładnej prostoty Singera ten Boxster ma styl, a ograniczenie ostrych przetłoczeń do minimum dodaje mu ponadczasowości.
Reds Miami Tesla Cybertruck Dually – nie wiem czy kiedyś pisałem o tym na blogu, ale bardzo lubię design Tesli Cybertruck. Tak, wygląda jakby ktoś podjął się wyzwania i wygenerował pick-upa w jak najmniejszej ilości poligonów, ale mi to zupełnie nie przeszkadza. Cybertruck wygląda jak nic innego na drodze i to jest naprawdę super. A to, że prawdopodobnie jest bez sensu? Większość aut jest bez sensu, ale i tak je kochamy, nie rozumiem oburzenia. W każdym razie – zbudowany przez Reds Miami Cybertruck jest jeszcze bardziej bez sensu niż oryginalny egzemplarz. Nie dość, że jest on obniżony do samej ziemi, to jeszcze ma terenowe opony oraz tak zwane „bliźniaki” na tylnej osi. Bez sensu? No pewnie. Absolutnie szalone? Ha! Jak najbardziej.
Built By Legends Nissan Skyline R34 GT-R – jeśli nie wiecie czym jest Build By Legends, to najszybszym, chociaż mocno uproszczonym wyjaśnieniem byłoby powiedzenie, że to taki Singer, ale z Japonii i zajmujący się Nissanami Skyline. Budowane przez nich samochody są właściwie bardziej nowymi niż zmodyfikowanymi egzemplarzami. Każdy trafiający tam Skyline rozbierany jest do gołej blachy, odkręcana jest każda śrubka, każdy element, który można oddzielić od ramy. A wszystko po to, żeby podkreślić charakter samochodu, poprawić jego osiągi i przypadkiem nie zepsuć tego, co znaczy GT-R. I mogę nie lubić ostatniej generacji Skyline’a GT-R, ale BBL robi taką robotę, że to szok. Ja jestem po prostu oczarowany i cieszę się, że ktoś wziął się za restomody japońskich aut, a nie tylko Porsche, Porsche i Porsche.
Rutledge Wood’s 1994 Toyota Hilux – Uwielbiam ten projekt nie tylko za różowy, brokatowy lakier i silnik 1JZ-GTE prosto z Supry. Uwielbiam ten projekt za to, że łączy w sobie dużo różnych styli tuningu takich jak Minitrucking, Drift, VIP oraz „Tuner Style” z lat 2000. I tak – głównym zastosowaniem tego Hiluxa, oprócz robienia wrażenia, jest jazda bokiem i palenie opon – domyślam się, że właśnie dlatego zdecydowano się na jedną z lepszych jednostek Toyoty. Warto jednak zaznaczyć, że silnik ma dwa turbo, jak to miało miejsce oryginalnie w Suprze, a nie jedno, jak to ma miejsce w większości przypadków.
To chyba tyle?
Pewnie coś pominąłem – z resztą, na pewno coś pominąłem, bo gdybym miał wypisać wszystkie samochody wystawione na SEMA to by mi palce odpadły od pisania, a Wam oczy od czytania. Zostawiam Was więc z sekcją komentarzy, w której możecie napisać swoje ulubione samochody z tegorocznych targów SEMA, chętnie przeczytam, który samochód Waszym zdaniem zasłużył na wyróżnienie.
Wszystkie komentarze z Mazdą MX-5 z V10 z Lamborghini zamierzam wyśmiewać, bo to fejk, który nawet nie jeździ. Pod maską w tym aucie znajduje się silnik V8 Chevroleta na który nałożone są kolektory ssące z Lambo. I tak, nałożone, nie zamontowane. Dodatkowo turbo nie są podłączone, a intercooler jest za mały. Nie mówiąc już nawet o felgach, które są podobno tanimi replikami.
Dobra, koniec narzekania. Sekcja komentarzy należy do Was, a ja tymczasem będę zastanawiał się, co to właściwie znaczy ten WKNDR.
Zdjęcie tytułowe – materiały prasowe Specialty Equipment Market Association