Jak co roku redakcja Ivolucji była na Ultrace - i miło mi donieść, że tym razem odbyło się bez dużych Faux Pas z żadnej strony.
Nie wiem czy pamiętacie zeszłoroczną relację z Ultrace 2023 – możecie ją przeczytać tutaj: KLIK. Ale jeśli nie chce Wam się czytać to wystarczy Wam wiedzieć, że nie wróciliśmy z tej imprezy zadowoleni. Na każdym kroku mieliśmy jakieś problemy, łącznie z tym, że pominęliśmy pierwszy dzień imprezy ze względu na kiepską organizację zarówno z naszej strony jak i ze strony organizatora samej imprezy. No cóż.
Dlatego tak miło mi donieść, że w tym roku wyjazd na Ultrace (czy też obecnie Club De Ultrace) udał się we właściwie 100% – obyło się bez potknięć, a to czego nie udało się zrobić to raczej drobne zadania poboczne wynikające z moich widzimisiów, a nie błędy w organizacji po czyjejkolwiek stronie. I tym akcentem przejdźmy do relacji naszej redakcji.
Redaktor naczelny - Ivo
Na ten rok mieliśmy prosty plan – nie odwalić takiej poruty jak to miało miejsce w zeszłym roku. Tyle. No dobra, inaczej – taki był generalny plan, bo ja jak zawsze uznałem, że muszę obskoczyć wszystko i wszystkich i wrócić z podpisami, naklejkami, zdjęciami na 3DSie i najlepiej jeszcze wyspany.
I niezmiernie miło mi Was poinformować, że większość z moich celi udało się zrealizować. Większość, bo jak się zapewne spodziewacie wróciłem tak wymięty i przebodźcowany, że ciężko to nazwać wyspaniem. Ale bawiłem się świetnie, a to jest najważniejsze – no i przede wszystkim nie wróciłem do domu chory, a to duży plus.
Zacznijmy zatem od samej części organizacyjnej.
Po pierwsze organizacja samego eventu była na o wiele wyższym poziomie niż rok wcześniej – w kolejce przed wejściem staliśmy góra 40 minut, wpuszczono nas chwilę po oficjalnym otwarciu bram. Zaznaczam, że chodzi o oficjalne otwarcie bram, bo było ono zaplanowane na godzinę 12, a ludzi zaczęto wpuszczać około pół godziny wcześniej. I nie jest to przytyk do organizacji – wręcz przeciwnie, kolejka nie dość, że była otwarta wcześniej to jeszcze szła we wręcz ekspresowym tempie, co jest po części związane ze sprawną obsługą, a po części z tym, że faktycznie ilość odwiedzających w tym roku była dużo mniejsza niż w poprzednim. Wydaje mi się również, że okrojono ilość dzieci w wieku wczesnoszkolnym i nie spotkałem się z sytuacją, w której jakaś latorośl stoi na wystawionym aucie lub próbuje do niego wsiąść. Mi się udało, ale za zgodą właścicieli, co z resztą widzicie na zdjęciu wyżej. Cudowny był to Citroen, o niebo lepszy niż moje Ex-Saxo.
Skoro już przeszedłem do bardziej indywidualnych kwestii – my też, jako redakcja ogarnęliśmy wyjazd idealnie pod względem organizacyjnym. Pierwszą, najważniejszą dla mnie, poprawką w porównaniu z zeszłym rokiem jest to, że udało nam się zabrać w jedno (moje) auto. Czy jest faktycznie poprawa wprawdzie nie jestem pewien, bo bez @Nawinox Ultrace jest dziwny, ale fakt posiadania jednego auta dużo ułatwił i przyspieszył.
Kolejną sprawą jest hotel – w tym roku nie kombinowaliśmy i wykupiliśmy nocleg w Hotelu Inter w Bielanach Wrocławskich – świetne miejsce, mały kameralny hotelik, w którym rano można wypić kawę/herbatę na świeżym powietrzu – a zaufajcie mi, to świetna rzecz. Do tego właściciel jest wspaniałym człowiekiem i ma dwa mastify tybetańskie. Piękna sprawa takie psy – i mówię to pomimo uczulenia na ten rodzaj zwierząt.
Przejdźmy do mięsa czyli samochodów.
Wiecie co? Jestem miło zaskoczony tegoroczną edycją Ultrace – samochodów nie dość, że było więcej niż rok wcześniej to jeszcze były one na dużo wyższym poziomie. I tak, mówię to za każdym razem ale co roku jestem zaskoczony tym, że można jeszcze bardziej podnieść poprzeczkę. Tym co było dla mnie najciekawsze to fakt, że mocno zmniejszyła się ilość “fillerów” czyli zapychaczy – innymi słowy aut, w których lista modów kończy się na zawieszeniu i ładnych felgach, właściwie każdy prezentowany w tym roku samochód był wyjątkowy i widać było cały ogrom włożonej pracy. Co również ważne to fakt, że Ultrace z całych sił stara się unikać bycia imprezą monotematyczną jak na przykład JapFest dla aut japońskich czy American Cars Mania dla aut amerykańskich, prezentowane we Wrocławiu auta są ze wszystkich stron świata i często mieszają gatunki, zobaczyć więc można Mustangi z silnikami Ferrari, przygotowane do driftu Hyundaie Pony pierwszej generacji czy włoskie superauta po japońskiej kuracji poszerzającej. Nie mówiąc już o tym, że popularność luksusowych aut brytyjskich, takich jak Lotusy czy Bentleye i Rolls-Royce’y z roku na rok jest coraz większa, podobnie zresztą jak to ma miejsce w przypadku aut francuskich i koreańskich.
Tym co może być zaskoczeniem dla wielu malkontentów jest fakt, że Ultrace zaczyna odchodzić od typowo “stance’owej” formuły i coraz częściej pojawiają się auta, które nie tylko wyglądają ale też nadają się do różnych dziedzin motorsportu – był klasyczny Fiat 500 przygotowany z myślą o rajdach, Volkswagen Lupo o mocy 3000hp przygotowany z myślą o wyścigach drag czy nawet typowo terenowe Fordy Raptory – na tę imprezę przychodzi się już nie tylko po to, żeby zobaczyć najniższe auta, a coraz częściej po to, żeby poszerzyć horyzonty i zobaczyć jakie są najnowsze trendy europejskiego tuningu. Albo nawet inaczej – najnowsze trendy tuningu z całego świata, bo Ultrace już od dawna nie jest zamknięty tylko na Europę, ale coraz częściej pojawiają się tam projekty z każdego zakątka świata zaczynając na USA i kończąc na Korei, Japonii i Australii.
Dodatkowe informacje
Jak już wspomniałem Ultrace 2024 odbył się bez większych problemów, co nie zmienia faktu, że w tej beczce miodu była też łyżka dziegciu – nie duża, bo nie psuła odbioru imprezy, ale należy to zaznaczyć. Konkretnie chodzi o to, że na każdym Ultrace Jury wybiera najlepsze auto całej imprezy – i to bardzo fajna inicjatywa, bo móc się pochwalić, że Twój wóz wygrał tak wspaniały event. Problem w tym, że z topowej 16 aut kwalifikującej się do konkursu 13 z nich należało do partnerów/sponsorów Ultrace’u, a 4 z 5 osób w Jury było odpowiedzialnych za budowę kilku z tych aut. Chodzi konkretnie o 2 ludzi z Liberty Walk, których Countach startował w konkursie, Ryo z koreańskiego @Peaches, który zbudował Hyundai’a Pony oraz Khyzyla Saleema (@TheKyza), którego auto (BMW E36 LTO) startowało w konkursie oraz projektował bodykit do wcześniej wspomnianego Hyundai’a. No jest to nieco nie w porządku gdy Jury ocenia samochody, które samo przygotowało. Dodatkowo w topce były auta (chyba aż 3!) od Lownatics, którzy są partnerami imprezy, Kevin od Nightride.pl (tych to nie trzeba przedstawiać) oraz Charger ze Szwecji i Ford Capri Hollyhall, które zostały właściwie w 100% zbudowane od zera, łącznie z silnikiem i kołami. A na koniec i tak wygrał Hyundai od Peaches, co chyba nikogo nie dziwi, skoro to właśnie ta marka była najnowszym sponsorem Ultrace’u, a osoby odpowiedzialne za jego projekt i budowę były w jury konkursu. No nic, przynajmniej nie wygrał Countach od Liberty Walk, bo mam żal do Wataru Kato – poszedł sobie gdy poprosiłem go o podpis. Mam za to podpisy od Mishy Charoudina, chłopaków z Nightride, Ryo z Peaches, Kyza’y (w końcu!) i samego wodzireja imprezy. Szkoda, że nie udało mi się dorwać Alexa Kerstena i Tavarisha, ale no cóż – nie można mieć wszystkiego. Albo inaczej – nie można mieć wszystkich podpisów. Można mieć za to wszystkie naklejki – nie żartuję, wykupiłem chyba 90% asortymentu naklejkowego we wszystkich stoiskach na Ultrace – tutaj pozdrówki dla @Pryde, u których kupiłem dwie wlepy w cenie jednej, piękna rzecz. Generalnie naklejki to piękna rzecz, dlatego część z nich wylądowała na moim Audi (hurr, projekt, durr).
Moje podsumowanie:
Najlepszy Ultrace na jakim byłem, a to sporo znaczy, bo odwiedziłem już na kilka edycji tej imprezy – poziom jak zwykle był wyższy niż w zeszłym roku, gości było więcej, a co najważniejsze biletów było mniej. Serio to istotne, bo Tarczyński Arena we Wrocławiu pęka w szwach przy tym rozmiarze imprezy i to czuć, że kończą się możliwości rozwoju. No chyba, że się mylę i organizatorzy mają asa w rękawie – szczerze mówiąc to mam nadzieję, że mają, bo szkoda by było gdyby Ultrace przeniósł się w inne miejsce – w końcu Wrocław towarzyszył temu wydarzeniu od samego początku. A może to po prostu ja boję się zmian i to już pora wyjść poza Polskę? Mam nadzieję, że nie, ale jak zwykle: czas pokaże.
Michał – człowiek, który w 2023 wypił najdroższe piwo na Ultrace, w 2024 nie wypił żadnego.
(nieprawda, wypił kilka bezalkoloholowych – przypis redakcji)
Lampa jak s… jak to mawia klasyk. A tak na poważnie. W sobotę mimo że udało się nam wejść o normalnej godzinie, tak temperatura nie była normalna. Zamiast skupiać się na robieniu zdjęć i oglądania tego co wystawione, musiałem skupiać się na nawadnianiu i przeżyciu. Szczerze mówiąc, jedyne co z tego dnia pamiętam to beznadziejną organizację strefy gastro, gdzie po 40 minut stania w kolejce człowiek dowiadywał się, że nie kupi jedzenia. Czemu? Bo nie działa terminal. A no i gotówką nie wolno płacić bo nie i tyle.
Niedziela za to wynagrodziła nas już idealną pogodą, pierwszy raz w życiu miałem okazję na żywo i z bliska zobaczyć lowridera oraz replikę Boneshakera w skali 64:1 oraz spotkałem przecudowną grupę japończyków, która zachwyciła się moim japońskim aparatem z japońskimi obiektywami. Około godziny 18 zaczęło kropić, z jednej strony fajnie, bo dużo ludzi uciekło, więc łatwiej było robić zdjęcia, z drugiej strony pouciekali też wystawcy, przez co było mniej zdjęć do zrobienia. Był też Kevin od Nightride, moim zdaniem Ultrace bez Kevina to jak kawa bez kofeiny – bez sensu. Odniosłem też wrażenie, że w tym roku było znacznie mniej aut egzotycznych (jak Holden rok temu), lecz mimo to poziom uważam był wyższy. Nie obyło się bez dziesiątek aut z grupy VAG z obniżonym zawieszeniem i zmienionymi felgami, lecz to już standard, na coś musi być słabe, by móc docenić dobre projekty. Jak na dwa dni dużej imprezy motoryzacyjnej urzekło mnie jednak coś innego niż samochody, poniekąd. Jeden ze sprzedawców naklejek (konkretnie chodzi o Pryde – przypis redakcji) miał na swoim stanowisku dioramę z Hot Wheelsami. Zrobiło mi to cały wyjazd.
Martyna - upiekła się w tym swetrze
Tegoroczna edycja Ultrace była najlepszą, na jakiej dotychczas byłam. Nie wiedziałam, że można podbić poprzeczkę jeszcze wyżej. A jednak.
Na plus o wiele lepsza organizacja niż rok temu, dotrzymanie słowa co do mniejszej puli biletów. Nie czekaliśmy dzięki temu niewiadomo jak długo w kolejce. Mam za to mały problem co do zakazu wnoszenia własnych napojów na teren imprezy, po czym sytuacja zmusza Cię do stania w kilometrowej kolejce po napój za 8-12 zł.
Jeśli chodzi o samochody, najbardziej zadowolona jestem z ilości E38, jakie pojawiły się na imprezie, bo było ich 3 razy więcej niż rok temu. Było BMW E31, McLaren F1, Lotus Esprit, Lamborghini Gallardo, więc dla mnie było co oglądać. Natomiast konkurs na najlepszy samochód to był jakiś żart nieśmieszny, ponieważ 13 na 16 samochodów należało do sponsorów imprezy, co jest co najmniej nie w porządku wobec wystawców, którzy nie mają budżetu bez dna. Dodatkowo w jury siedzieli goście, którzy sami wystawili swoje auta do konkursu, więc trochę beka. Według mnie powinny być dwa głosowania – jedno dla sponsorów, a drugie dla normalnych ludzi.
Co do jedzonka to było drogie i średnie oraz były mega kolejki i nie można było płacić gotówką. Za to udało mi się wyrwać darmowe lody Hot Wheels, które były smaczniutkie.
Na minus zdecydowanie pogoda, która sprawiła, że nie mogłam korzystać w pełni z pierwszego dnia, bo myślałam, że się upiekę na tej patelni.
Podsumowując, gdyby nie ta pogoda to bawiłabym się świetnie, a tak to czuję lekki niedosyt i mam wrażenie, że nie wykorzystałam w pełni czasu na imprezie.
Dusia - Wyłożyła się krzyżem pod toaletą
Parówa, patelnia, sauna. Beton, samochody, ludzie, tłumy ludzi, dźwięki i zapachy upalanych samochodów. Przebodźcowanie po kwadransie. Byłam tak zmęczona, że dostrzegałam tylko te auta, które wskazano mi placem – Lamborghini, duży Hot Wheels, Porsche.
Przerwa, weszliśmy do środka stadionu. Ulga, 10 st. mniej. Pół godziny przerwy i poszliśmy męczyć się dalej. Zauważyłam, że im późniejsza pora, tym więcej samochodów doceniałam. Moim ulubionym momentem Ultrace, jest końcówka wydarzenia, kiedy pierwsi wystawcy wyjeżdżają i w końcu widzę auta w ruchu. Wtedy nawet najnudniejszy Mercedes staje się interesujący, bo razem z kierowcą tworzyli pewną całość.
Podobała mi się też strefa driftu, gdzie właściciele udekorowali swoje auta, tak jak nastolatkowie dekorują swoje pokoje. Kiczowate naklejki, poduszki, kolorowe folie – wszystko po to, żeby skończyły bez zderzaka, albo lusterka wśród zapachu zjechanych opon.
Szkoda tylko, że zabawa zaczynała się dopiero po 18:00, gdy upał już zelżał.
Wracamy do studia
Pod względem organizacyjnym, nie mamy do Ultrace 2024 kompletnie żadnych zastrzeżeń – wszystko poszło jak po maśle, niezależnie czy chodzi o zabawę na terenie imprezy, czy o temat naszego dojazdu, noclegu oraz wybranych miejsc do jedzenia – nawet jeśli w jednym miejscu zapomniałem o tym, że orzechy są swędzące w smaku i nie powinienem ich jeść.
No ale wracając do samego Ultrace – to co mnie zastanawia to sposób w jaki organizatorzy planują tę imprezę rozwinąć. Już teraz event nie jest „zlotem” obniżonych samochodów, a… nazwijmy to wernisażem sztuki motoryzacyjnej, na którym coraz mniej liczy się „low’n’slow”, a co raz większe znaczenie ma po prostu jakość zbudowanego samochodu. Oznacza to, że kandydatów na wystawców jest coraz więcej i przedstawiają oni zupełnie różne style, które zaczynają coraz bardziej odchodzić od domyślnego już obniżenia zawieszenia i zamontowania ładnych kół ze „spasem i parapetem”.
I w takie sytuacji pytanie pozostaje jedno – jak tę imprezę poprowadzić dalej? Stadion we Wrocławiu nie jest z gumy i jeśli spróbować pomieścić tam najlepsze auta z całego świata (Pamiętajmy, Ultrace to już impreza międzynarodowa) to miejsce skończy się prędko i pomimo włączania w teren wystawowy parkingów należących do stadionu tego miejsca ciągle może być za mało. Z drugiej strony – ciągle jest jeszcze parking podziemny gdzie właściwie nie dzieje się nic poza strefą gastro, a jest to bardzo klimatyczne miejsce, w którym wiele aut wyglądałoby po prostu świetnie – szczególnie jeśli postarać się o dobrej jakości świetlówki.
Ale to już jest tylko moje zgadywanie – bo dalszy rozwój tej imprezy nie zależy ode mnie, a od zespołu organizatorów, którzy co rok podbijają poprzeczkę. Pozostaje mi więc czekać na kolejną edycję tej imprezy i przekonać się co tym razem Ultrace wymyśli.