Saxo-1

Citroen Saxo jest tym czego potrzebujecie (jeśli szukacie pierwszego auta)

Pisanie tego wpisu było trudniejsze niż może się wydawać, bo swojego Citroena Saxo mam już ponad 4 lata i strasznie się bałem, że ze względu na sentyment ten tekst będzie pieśnią pochlebną. Ale udało mi się z tego wybrnąć. Chyba.

To niebieskie pudełko, które przez swojego producenta zostało ochrzczone imieniem Citroen Saxo jest memem wśród moich znajomych, było ze mną tak długo i jestem tak koszmarnie uparty, by to utrzymać przy życiu, że niektórzy żartują, że to już zakrawa o nekromancję. Gdyby tak było, to przy moim poziomie tej umiejętności czekam aż będę mógł zrobić powstanie żywych trupów.

Citroen Saxo i Ciotka Borelioza

Saxo u mechanika. Znowu.

Jedna z moich znajomych ma ciocię, która czasem nazywana jest “Ciocią Boreliozą”, bo podczas jednego ze spotkań rodzinnych jej mąż zapytany czemu skoro musi na tą chorobę, nie weźmie po prostu rozwodu odpowiedział po prostu “wydałem za dużo pieniędzy na leczenie jej boreliozy i już mi się to nie opłaca”. No to tak samo jest w tym przypadku. Wydałem tyle hajsu i spędziłem tyle czasu szukając części do tego gruza, że sprzedanie go w tej formie już po prostu nie ma sensu. Nie dość, że części w środku są droższe niż sam samochód (no dobra, jedna część ale do tego przejdziemy później), to jeszcze nikt tego nie kupi, bo mimo nienajgorszego stanu technicznego wygląda to jakbym go ze złomu wyciągnął i właśnie wybierał się odwiedzić Mad Maxa. Chyba jest na tym aucie więcej w jakiś sposób uszkodzonych części blacharskich, niż tych w stanie idealnym. 

Ale co to właściwie jest?

Właściwie, to łatwiej mi będzie powiedzieć, co to właściwie nie jest, więc zacznijmy od nowa.

Ale co to właściwie nie jest?

No nie jest to Mercedes, that's for shure.

No i tak to można. Citroen Saxo mimo wrażenia prędkości nie jest wyścigówką. Nie jest autem do upalania bokiem mimo, że da się to wymusić. Nie jest ciężarówką, mimo że przewoziłem nim przeprowadzkę mojej babci. Nie jest też wygodną limuzyną mimo, że możecie na pokład zapakować 5 osób. Nie jest też autem za którym każdy na ulicy się obróci, w sumie to nikt się nie obróci. Oprócz mnie, ale ja jestem świrem. Nie jest również szczytem bezpieczeństwa. I rozsądku szczerze mówiąc, ale to chyba raczej tylko mój przypadek. I teraz mogę napisać czym to jest, poproszę więc kolejny akapit

To... czym to jest?

Jest wygodnym łóżkiem, na przykład (nie przemyślałem wyglądu mojej szyi w momencie robienia zdjęcia :P)

Tak, teraz powiem, bez spiny, bo się zestresuje i tyle będzie z bloga. Jest to Citroen Saxo z roku 1996, wersja pięciodrzwiowa i silnik 1.4i. To “i” jest czerwone, wiesz pan co to znaczy? To ten “zmocniony”. W sumie to nie jestem pewien, ale gdzieś czytałem, że czerwone “i” to była wersja z wtryskiem wielopunktowym, a ze zwykłym “i” to wersja z monopunktem i jest między nimi jakaś różnica mocy. Nie potrafię teraz tej informacji namierzyć, więc równie dobrze może to być “fejk”. Nie wiem. Z takich innych ciekawych rzeczy, które należy o tym egzemplarzu wiedzieć, to to, że kiedyś miałem plan zrobić z niego uliczną wyścigówkę (plan dalej jest, ale… no, jest to plan) więc z tyłu jest belka skrętna z hamulcami tarczowymi, a nie “bębnami”, wiecie, premium i sport i mnóstwo innych przymiotników. Wracając do rocznika, 1996 i 1997 to były zasadniczo jedyne lata gdzie wychodziło Saxo ze stacyjką na kod i w wersji pięciodrzwiowej, bo ze stacyjki zrezygnowano w 1998, a wersja pięciodrzwiowa weszła w 1996, mimo tego, że debiut modelu miał miejsce w 1995. Ot ciekawostka. Czy coś jeszcze ciekawego… W sumie to tak, ten egzemplarz ma skrzynię biegów z silnika 1.1, bo w poprzedniej wywaliłem dziurę próbując się popisać, z kolei silnik to 1.4… ale z Xsary, a nie Saxo. Chyba jedyna różnica między tymi silnikami to pokrywa zaworów, osprzęt przełożyłem ze swojego do tamtego.

Citroen Saxo jest wyborem idealnym

Sprawa wygląda tak: Macie niewielki budżet i/albo rodzice zabraniają wam kupić cokolwiek co kojarzy się ze sportem, bo się rozbijecie, a oni mają tylko jedno dziecko (dobra, nie zawsze) i nie może tak być, że coś się wam stanie. Więc wszystkie BMW odpadają, Seicento to pudełko po zapałkach, to się rozpadnie, to tak nie wolno, Hondy Civic to też takie wyścigowe są i jakieś takie niskie, to też nie wolno. I co teraz? I tutaj wchodzi Saxo, całe na biało (na niebiesko w tym przypadku) i ratuje wam… ratuje wam frajdę z jazdy i z posiadania prawa jazdy. A przy okazji portfel, bo Citroen jest w jednym z najniższych progów ubezpieczeniowych. Dajcie więc za wygraną i kupcie sobie takiego małego szatana.

Powodów jest kilka

TWIIIIIINS!

Pierwszy już wymieniłem, ubezpieczenie potrafi być śmiesznie tanie, szczególnie jeśli rodzice zgodzą się na to, by było zapisane na nich. Ja za swoje 1.4 płacę 600zł rocznie, mam AC i OC. Tylko ubezpieczenie jest na Tatę, więc jest taniej. Drugi powód jest taki, że mimo marnych osiągów, w moim setupie około 12s do setki, auto daje niesamowite wrażenie prędkości, już przy 60 wchodzicie w prędkość Warpową. Przy 170 to już jest prawie jak teleportacja. Szczególnie, że przy tej prędkości to już praktycznie jecie makowiec ze Ponurym Żniwiarzem. Ostatnio jadąc ze znajomymi dynamicznie ruszyłem ze skrzyżowania, wiecie, gaz w podłogę, biegi jak z karabinu. Policja robiła kontrolę prędkości. Ale ja byłem bezpieczny, bo na liczniku miałem niecałe 60. A znajomi myśleli, że jest po nas, mandacik, punkciki, kontrola… Nie tym razem. Tak jak mówię, to auto jest szybkie w środku, na zewnątrz jest… Jest zgoła inaczej. Pierwszym z powodów dlaczego tak jest, jest fakt, że Saxo ma ogromne szyby, przednią i boczne, jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to gruby słupek C, ale nie można mieć wszystkiego. Drugim powodem, jest to, że Saxo jest śmiesznie lekkie. Mój citroen waży około 840kg. Dla porównania, Laguna III waży 1530kg, a jest jednym z najlżejszych aut w tym segmencie w tamtym czasie.

Ale nie zawsze jest różowo

Ten samochód spędza tutaj zdecydowanie za dużo czasu

Nawet mój uwielbiany całym serduszkiem Citroen Saxo nie jest idealny. Spalanie pozostawia wiele do życzenia, bo mam problem zbić poniżej 10l na setkę. Nie wiem, czy to dlatego, że auto jeździ głównie po mieście, czy dlatego, że często jeżdzę w nocy i lubię posprawdzać mocniejsze fury. Nie dlatego, żeby wygrać wyścig (dajcie spokój, 75KM?) ale żeby posłuchać jak brzmią. No doprawdy, nie mam pojęcia. Dostępność części też zaczyna być problemem. O ile mechanika to jest pełen luz, części jest dużo i ciągle powstają nowe, szczególnie jeśli chodzi o modyfikacje, tak blacharka potrafi być upierdliwa. Po moim wypadku miałem problem z dostaniem maski. Grill, zderzak, czy pas przedni jeszcze dało się ogarnąć, chociaż wymagało to szukania, o tyle maskę kupiłem jedyną jaką znalazłem, dobrze, że była pod kolor. I tak musiałem po nią jechać 60km. Dowiedziałem się przy okazji ciekawej rzeczy, maska z Saxo jest szersza niż cała Skoda Citigo. Na szczęście, części do wersji poliftowej z roku 1999 są lepiej dostępne. Ta wersja mechanicznie to zasadniczo to samo. Ma tylko inny ryjek, którego nie jestem fanem, ale to wiadomo, kwestia gustu. Należy też pamiętać, że Saxo potrafi mieć już 25 lat na karku, należy więc sprawdzić czy nie jest dziurawe jak ser. Rdza pojawia się pod wykładziną bagażnika, na podłużnicach przednich czy na tylnej klapie. Pierwsze dwa z tych miejsc trzeba dokładnie sprawdzić, bo to potrafią być miejsca, przez które te pudełeczka idą na złom. Należy także sprawdzić, czy tylne koła nie są pochylone do środka, bo to może znaczyć, że tylna belka nadaje się do regeneracji, co kosztuje około 1000-1500zł. 

Ostatnia rzecz

Polarne niedźwiedzie wymierają, na szczęście polarne Saxo mają się lepiej.

Miałem ochotę nazwać ten akapit “Czy warto?” ale uznałem, że już za dużo pytań w akapitach, ileż można, może bym się wysilił w końcu? No, to ostatnia rzecz. Czy Citroen Saxo jest dobrym wyborem na pierwsze auto? Chyba tak, bo pojawił się nawet w mojej liście aut na początek (KLIK!), a jeśli nie podoba wam się „Cytryna”, bo na przykład nie lubicie choinek na samochodach, to jest zawsze Peugeot 106, który mechanicznie jest tym samym, ale ma delikatnie inny design i wnętrze. Jest też 5cm krótszy, ze względu na inne zderzaki i klapę bagażnika, która w Saxo jest grubsza. Więc tak, warto, nawet z silnikiem 1.1, bo podobno pali sporo mniej a fajniej idzie od dołu. Oczywiście są jeszcze sportowe i szybkie 1.6, ale to już lubi iść w cenę. A silnik zawsze można zmienić.

8 thoughts on “Citroen Saxo jest tym czego potrzebujecie (jeśli szukacie pierwszego auta)”

  1. Pingback: Mitsubishi Lancer Evolution, czyli diamenty nie są wieczne - ivolucja.pl

  2. Pingback: Czym jest Mercedes South Side Crew? - ivolucja.pl

  3. Pingback: Ależ mnie to auto wkurza! Peugeot 307 1.4 16v - ivolucja.pl

  4. Pingback: Jak lekki może być samochód? - Caterham Seven 170 - Hangar Marzeń #4 - ivolucja.pl

  5. Pingback: Zwykłe, a mimo to wymarło - Seat Cordoba II - ivolucja.pl

  6. Pingback: SOHC? DOHC? OHV? Czyli o co chodzi z tym rozrządem? - ivolucja.pl

  7. Pingback: Top 10: Najlepsze reklamy samochodów cz.2 - ivolucja.pl

  8. Pingback: Dobrze jest czasem posłuchać radia - ivolucja.pl

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »