Samochody koncepcyjne to temat rzeka - w tym przypadku zajmiemy się tymi, które… Nie mają nic wspólnego z tym co potem zobaczyliśmy na ulicach.
Samochody koncepcyjne to wdzięczny temat na listy, bo wiele z nich nie nadaje się na osobne artykuły – bo na przykład nie mają zajmującej historii lub nie można o nich nic ciekawego powiedzieć oprócz tego, że były. Kolejną rzeczą, która idealnie nadaje się na wszelkiego rodzaju “Topki” to najgorsze różnego rodzaju rzeczy, niestety, ale czytelnicy treści w internecie lubią narzekać i patrzeć co ktoś wyznaczył jako “najgorsze”.
Ja w swojej nieskończonej inteligencji (jestem jak widzicie bardzo skromny) postanowiłem połączyć obie te rzeczy i napisać zarówno o konceptach jak i najgorszych rzeczach. Najgorszych w tym przypadku oznacza, coś co można określić jako koszmarne błędy w tłumaczeniu – innymi słowy, sytuacje gdy pokazany koncept najbardziej rozmija się z tym co potem wyjeżdża z fabryki. A były takie sytuacje. Nawet całkiem sporo. Sami z resztą spójrzcie.
Renault Laguna

Pierwszy koncept Renault Laguny przedstawiał… cóż – ja bym to nazwał większym bratem Renault Sport Spider lub samochodowym odpowiednikiem płaszczki. Generalnie bardzo dziwna to była konstrukcja, bo nie dość, że nie miała szyby to jeszcze ważyła niecałe 900kg oraz miała mniej niż metr wysokości(!). Dodajmy do tego fakt, że ta płaszczka napędzana była turbodoładowanym, dwulitrowym silnikiem o mocy 210kg i możecie sobie wyobrazić jak wspaniałym doświadczeniem musiała być jazda Renault Laguna Concept.
Był tylko jeden problem – jazda bez przedniej szyby nie jest zbyt komfortowa, niezależnie od tego czy stoimy w korku gdzie jakiś autobus smrodzi nam w twarzy czy raczej cieszymy się jazdą przemierzając górskie serpentyny. Sposobem, który wymyśliło Renault by sobie z tym dyskomfortem poradzić były… gogle. Jeśli oglądaliście Star Treka to pewnie kojarzycie jak wyglądały okulary noszone przez Geordi’ego La Forge’a. Tu jest podobnie, z tą różnica, że gogle zapewnione przez Renault nie tylko ułatwiały obserwacje terenu dookoła ale także miały wbudowane radio czy komunikator by rozmawiać z pasażerem. Innymi słowy – gogle były twórczym rozwiązaniem problemu, który Renault samo stworzyło.
Mniejsza o to, Renault Laguna Concept wyglądał świetnie i bardzo kosmicznie – jak na lata 90’ oczywiście.

Produkcyjna Laguna natomiast… cóż – pomimo radykalnego konceptu ten model stał się po prostu kolejnym reprezentantem segmentu D. Owszem, często Laguna była najładniejszym autem w swojej klasie, ale wciąż musimy pamiętać o tym jak nudna to była klasa. Nic więcej niż samochody dla managerów średniego szczebla, którym już od lat nie jest w głowie szalenie za kierownicą.
Wielka szkoda, że produkcyjna Laguna nie przejęła nic z konceptu… Ale z drugiej strony – chcielibyście jeździć w goglach? Bo ja nie.
Alfa Romeo 2uettottanta

Zanim zaczniemy – mi także nie chce się czytać tej nazwy.
To bardzo dziwny przypadek, nawet jak na tę listę. Zanim zapytacie – tak, ten samochód wszedł do produkcji, dostał zielone światło i jak najbardziej możecie go zobaczyć na drogach. Bardzo rzadko, ale możecie. Nie chodzi mi tutaj nawet o limitowaną produkcję, bo nic takiego nie miało miejsca. Ten samochód wszedł do produkcji seryjnej ale jako… Fiat.

W swojej wielkiej mądrości koncern Stellantis uznał, że Alfa Romeo nie ma wystarczającego prestiżu, żeby udźwignąć sportowego roadstera. To zabawne w dzisiejszym kontekście gdy widzimy jak ten koncern wije się i wygina żeby zrobić cokolwiek z tą marką, ale mniejsza o to – wtedy uznali, że Alfa Romeo nie jest marką, która powinna mieć sportowe auto.
I dlatego w swojej wersji produkcyjnej Alfa Romeo 2uettottanta stała się… Fiatem 124 Spider zbudowanym na podwoziu Mazdy MX-5 ND. Bo niby Fiat jest marką kojarzoną ze sportowymi roadsterami. Ta… jasne.
Alfa Romeo Brera

Wiem, że to nieładnie tak drzeć łacha z jednej tylko marki, ale Alfa Romeo sama się podkłada, więc to chyba nie dziwne, że się o nią bez przerwy potykam.
Brera miała szansę być czymś wielkim. Nawet nie chodzi mi o rozmiar tego auta, bo nie było ono zbyt duże – chodzi mi o to, że ten model Alfy Romeo mógł naprawdę zrobić zamieszanie na rynku. Alfa Romeo Brera Concept miała wszystko czego byśmy oczekiwali po aucie typu GT: Silnik V8 z Maserati o mocy 400hp, napęd na tył, piękne proporcje oraz niesamowite wnętrze wykonane ze świetnej jakości materiałów.

A tymczasem wersja produkcyjna… um… nie miała żadnej z tych rzeczy. Nie było V8, nie było RWD, nie było wspaniałych proporcji, nie było fantastycznego wnętrza. Zamiast tego dostaliśmy niewydarzonego hatchbacka z dieslem pod maską i napędem na przód. ALE SUPER, ALE SIĘ WSZYSCY CIESZYMY.
No dobra, żeby oddać cesarzowi co cesarskie – były także wersje V6 (to nie Busso!) z napędem na koła lub innymi jednostkami benzynowymi ale wciąż nie było V8 i RWD. Inna sprawa, że Brera nie prowadziła się fenomenalnie, nie jeździła specjalnie szybko i… szczerze mówiąc wyglądała jak ucięta w połowie Alfa Romeo 159.
Dacia Duster

Dacia Duster to bezsprzeczny bestseller, egzemplarze tego modelu są dosłownie wszędzie, niektórzy je kupują bo są ładne (tak, mam koleżankę, której bardzo się Duster podoba), niektórzy dlatego że potrzebują praktycznego auta. Ale nie oszukujmy się – w większości przypadków decydującym faktorem jest cena. Duster był (i nadal jest!) tanim samochodem, który oferuje wszystko czego oczekują klienci.
Koncept był jednak znacząco różny od tego co znamy z dróg. Miał bardzo odważną linię nadwozia i ciekawe – żeby nie powiedzieć dziwne – detale, a do tego posiadał on czwórkę drzwi: jedne po stronie kierowcy, dwoje po stronie pasażera oraz klapę bagażnika. Bardzo dziwaczny był to wóz z różnymi możliwościami aranżacji wnętrza – można było na przykład wyjąć fotel pasażera, żeby zmieścić w środku rower. Silnik był zwykły, bo było to 1.5dCi, ale nikt przecież konceptami nie jeździ.

Wersja produkcyjna natomiast… chciałbym powiedzieć, że stała się nudna, ale to chyba będzie niesprawiedliwe. Powiem więc, że widoczny na drogach Duster zdążył się opatrzeć. Nie zrozumcie mnie źle, to nadal świetny wóz, po prostu jest go bardzo dużo na drogach.
Ford Focus

Pod koniec swojej rynkowej kariery Ford Escort był już starym dziadkiem ubranym w czapkę z daszkiem i sneakersy Nike Jordan. Producent musiał więc szybko wymyślić coś – cokolwiek – co zastąpi starego Escorta i znów będzie godnie reprezentować Forda w walce z Volkswagenem.
Oczywistym więc jest fakt, że w 1992 roku pokazali samochód koncepcyjny nazywający się Ford Ghia Focus Concept, który był ultra-lekkim, sportowym kabrioletem opartym o podzespoły Escorta RS Coswortha (lub Sierry, to właściwie to samo). Pomimo pozostawienia układu napędowego w spokoju Ghia Focus był zdecydowanie szybszy od dawcy – ważył około 950kg, więc możecie się spodziewać jakie miał osiągi przy mocy 225hp.

6 lat później Focus trafił do produkcji i był… hatchbackiem. Ewentualnie kombi lub sedanem, jeśli ktoś preferował te rodzaje nadwozia. Produkcyjny Ford Focus nie miał w sobie nic z wersji koncepcyjnej i kompletnie jej nie przypominał. Trzeba jednak powiedzieć, że w 1998 roku Focus robił wrażenie, wydawał się kompletnie inny od tego co oferowała konkurencja. Obecnie ten design się już mocno opatrzył, ale musimy pamiętać, że to auto ma prawie 30 lat!
Ford Contour

Nie dziwię Wam się jeśli nie macie pojęcia o istnieniu takiego modelu jak Ford Contour. Powiem Wam jednak, że na pewno go widzieliście – to po prostu Ford Mondeo I sprzedawany w USA. Nic więcej.
Ford Contour Concept to jednak zupełnie inne zwierze. Owszem, nadal jest sedanem, ale zdecydowanie to jedyna konwencjonalna rzecz jaką ten koncept jest. Największe wrażenie w tym samochodzie robi układ napędowy, który nazywa się Ford T-Drive – pisałem o nim TUTAJ – w dużym uproszczeniu jest to 8 cylindrów w rzędzie ze skrzynią biegów przyczepioną do środka tego silnika. Bardzo dziwne rozwiązanie, które z jakiegoś powodu Ford testował zabudowane w modelu Tempo. Oprócz tego chciałbym poświęcić chwilę stylistyce koncepcyjnego Contoura, która jest… bardzo futurystyczna, ale futurystyczna w stylu lat 90’, pełna obłości i bez charakterystycznych dla obecnych wizji przyszłości wszędobylskich LEDów.

Produkcyjny Ford Contour natomiast… Nie tylko nie miał nic wspólnego z konceptem, ale także wszystko co stylistycznie było dobrze w Mondeo w Contourze było skiepszczone specjalnie z myślą o amerykańskim rynku. No ale przynajmniej znana z Mondeo wersja ST200 się ostała, tutaj jednak nazywa się Ford SVT Contour.
Mitsubishi RVR

Mitsubishi ma całą gamę różnych terenówek. Montero, Pajero, Shogun czy Colt Shogun to znane i lubiane na całym świecie samochody, które znoszą nawet najtrudniejsze warunki eksploatacji. No dobra, wkręcam Was, to wszystko jeden model czyli Pajero (czyt. pahero), tylko sprzedawany pod różnymi nazwami.
Nic więc dziwnego, że Mitsubishi postanowiło poszerzyć swoją gamę terenówek i w roku 1989 pokazało RVR Concept. Był to terenowy łazik – ciężko coś o tym wyglądzie nazwać samochodem – który, jak się spodziewam, miał pokazać chęć Mitsubishi do wprowadzenia na rynek nowego samochody 4×4 o bardziej stylowym charakterze niż Pajero.

Ale żeby nie było tak prosto, to wersja produkcyjna Mitsubishi RVR była… minivanem. Tak, zamiast dzielnej terenówki dostaliśmy minivana. Jego dwie generacje były nawet sprzedawane w Europie, ale nie jako RVR, a jako Mitsubishi Space Runner.
Dopiero w trzeciej generacji nazwa RVR zaliczyła takiego fikoła, że ja nawet nie mam pytań. Otóż, zamiast znanej z konceptu terenówki lub kojarzonego przez klientów minivana dostaliśmy… Mitsubishi ASX. Właściwie to nie my dostaliśmy, a Japończycy i nie Mitsubishi ASX, a Mitsubishi RVR – bo tak nazywała się japońska wersja tego modelu. Jakieś pytania?
Peugeot iOn

Koncepcyjny Peugeot iOn został pokazany w roku 1994 i był niewielkim elektrycznym samochodem miejskim. Oprócz nietypowego jak na swoje lata napędu miał on także szereg innych rozwiązań rodem z sci-fi. We wnętrzu mogliśmy znaleźć takie elementy wyposażenia jak telefon, ekran z nawigacją czy konsolę do gier – nie wolno także nie wspomnieć o dziwacznej tapicerce wyglądającej nieco jak ta z Daewoo Tico. Na zewnątrz iOn również miał kilka ciekawych smaczków – na przykład drzwi otwierały się gdy użytkownik oparł się o tylny błotnik co miało ułatwić wsiadanie gdy ręce były zajęte. Peugeot nawet stwierdził, że to rozwiązanie wyprze z rynku stosowanie klamek. Bardzo interesujące drogi Peugeocie, ale minęło 30 lat, a samochody nadal mają klamki. Hę?

Produkcyjny Peugeot iOn… może raczej powinienem napisać Mitsubishi iMiev? Bo właśnie na tego kei-cara znaczki nakleił Peugeot i Citroen (C-Zero) by stworzyć swoje elektryczne autka. Zero kreatywności (i zero jakości…), iOn stał się po prostu przeznaczkowanym Mitsubishi. Swoją drogą – iMiev był elektryczną wersją modelu Miev, który wyróżniał się nie tylko jajowatym kształtem, ale też tym, że miał silnik umieszczony centralnie i napęd na tylną oś. Ot, ciekawostka.
Peugeot Hoggar

Peugeot Hoggar może być dla Was zagadką, ale spokojnie, to tylko dlatego, że nie mieszkacie w Brazylii gdzie samochód z taką nazwą jest sprzedawany.
Peugeot Hoggar Concept to kolejna z serii dziwacznych terenówek, które powstały właściwie tylko i wyłącznie po to, żeby pozostać konceptami. Widać to zresztą na pierwszy rzut oka, bo kształt Hoggara zupełnie nie przypomina niczego co mogłoby jeździć po drogach.
A układ napędowy to już ogóle rzadko spotykana rzecz. Koncepcyjnego Peugeota Hoggara napędzały dwa silniki 2.2HDi, jeden odpowiadał za oś przednią, a drugi za oś tylną. Każdy z tych silników miał 180hp i 400Nm momentu obrotowego.

Produkcyjny Hoggar to jednak zupełnie inna para kaloszy, bo nie był niczym innym niż Peugeotem 207 w wersji Pick-up. Po prostu. Hoggar z radykalnego, terenowego buggy zmienił się w kompaktowego pick-upa sprzedawanego tylko w Brazylii. Ah, silniki też były zupełnie inne, bo produkcyjny Hoggar nie mógł być wyposażony w diesla – do wyboru były tylko benzynowe 1.4 i 1.6.
Toyota Avalon

Avalon to największy obecnie produkowany sedan Toyoty z napędem na przód, jest on oferowany tylko w USA jako propozycja dla klientów, którzy uważają że Camry jest za małe.
Pierwszy koncept tego auta zapowiadał jednak coś zupełnie innego. Toyota Avalon Concept była… bez dwóch zdań “czymś”. Toyota mówiła, że ten koncept to “pojazd do spokojnego przemieszczania się” – no tak, to wiele wyjaśnia, ale spodziewam się, że brak dachu nie ułatwia? Szczególnie, że gdy dach jest złożony to jest on na równi z górną linią bezramkowych drzwi? Czegoś nie rozumiem, ale chyba tak miało być.

Produkcyjny Avalon to zupełnie inne zwierzę. Produkcyjna wersja tego modelu to po prostu nudny sedan. Nic więcej. Owszem, jest większy niż Camry, które znamy w Europie, ale to wciąż nie jest ciekawy wóz. Trochę szkoda, że tak to się skończyło – koncepcyjny Avalon miał potencjał – nie wiem na co ale miał – a produkcyjny Avalon jest typową Toyotą czyli jest poprawny do bólu, ale za to się nie psuje.
Smutno mi się zrobiło…
Przykro mi jest gdy widzę jak kreatywne idee i ciekawe rozwiązania stylistyczne umierają pod naporem biurokracji. Potem kończymy z właśnie takimi przypadkami, w których koncept rzuca na kolana, a samochód produkcyjny zlewa się z tłumem.
To jest nawet gorsze niż koncepty, które nigdy nie trafiły na rynek, bo tym przynajmniej nikt nie zszargał imienia przeciętnym, nudnym samochodem opuszczającym fabrykę w milionach sztuk.
A najgorsze jest to, że te 10 aut, które tutaj wypisałem to na pewno nie są wszystkie przypadki wspaniałych idei zamordowanych przez biurokrację – jeśli macie swoje typy, o których ja zapomniałem, to dajcie znać w komentarzach!