Czy to ciężarówka? Nie, to Audi Q7 V12 TDi! – Hangar Marzeń #9

Niemcy znają odpowiedzi na dużo pytań, których nikt nie zadał. Jedno z tych pytań brzmi: Jak zrobić diesla tak, żeby palił chore ilości paliwa?

Ci, którzy czytają mojego bloga wiedzą, że nie uważam żadnego silnika za gorszy czy lepszy. Znaczy, dobra, inaczej. Nie uważam żadnego rodzaju silnika za gorszy czy lepszy. Co oznacza tyle, że są silniki do bani, ale to nie wynika ze sposobu ich zasilania, a innych elementów jego charakterystyki. Oznacza to, że mam głęboko w nosie czy silnik napędzany jest gazem, benzyną, dieslem, elektronami czy wodorem tak długo, jak dany silnik pasuje do samochodu w którym jest zamontowany i nie kaszle przy napędzaniu go. I tak, to oznacza, że toleruję 75-konne 1.4 w lekkim autku miejskim, ale na myśl o 130-konnym 1.2 w sporym SUVie dostaje wysypki.

*drap drap*

Ale jest jedna kategoria silników które powodują, że aż chce mi się żyć. Do tej kategorii należą silniki głupie, absurdalne, kretyńskie, dziwne i takie, które nigdy nie powinny w ogóle powstać. Jeszcze lepiej, jeśli znajdują się w samochodach, w których nigdy nie powinny się znaleźć – to tylko potęguje ten efekt absurdu. Na przykład taka Honda Ridgeline z silnikiem z Formuły Indycar. No ale wiadomo, swapy silników, mimo że często bywają bardzo trudne do wykonania, to są czymś zupełnie innym niż konstrukcje budowane w fabryce przez renomowanych producentów.

Zatem porozmawiajmy o najdziwniejszych kombinacjach auto+silnik.

Renault Clio V6: taki śmieszny potworek, który powstał przez wsadzenie 3.0 V6 do kabiny małego Renault Clio.

Białe Renault Clio v6 od frontu, podczas jazdy
Volkswagen Passat B5 W8 Variant przedstawiony od lewego boku

Volkswagen Passat W8 4Motion: osiem garów w Passacie? Tak, a bo co? I tak, możliwa była wersja Variant + manual.

Audi RS6 C6: V10 w kombi to mało? W sumie tak, więc tu dołożono dwie turbosprężarki. Sedan też był. Nie wiem po co.

Audi RS6 w wersji kombi oraz sedan, zdjęcie zrobione od tyłu na tle gór
Czarny Mercedes Brabus E V12 z zabudowanymi tylnymi kołami

Mercedes Brabus E V12 W212: Wiem, że to naciąganie zasad, ale 1420Nm swoje prawa ma.

My tu pitu pitu, a jeszcze nie przeszedłem do sedna.

I bardzo dobrze! Bo zanim powiem więcej o tytułowym Audi Q7 V12 TDi, muszę wspomnieć o jeszcze jednym aucie. Przenieśmy się więc do wczesnych lat 2000’, kiedy europejskie SUVy dopiero zaczęły nabierać rozpędu za sprawą Porsche Cayenne, Volvo XC90 czy Volkswagena Touarega… A właśnie, Volkswagen Touareg – to miał być ogromny, luksusowy SUV popularnej marki. Tak, wiem, to bez sensu, ale Ferdynand Piech miał dziwne pomysły. W każdym razie – Touareg pierwszej generacji nie był SUVem w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, zamiast tego Touareg był naprawdę dzielny w terenie i niejednokrotnie potrafił zaskoczyć prawdziwe terenówki. Dobrym pomysłem jest więc usportowienie takiej konstrukcji i tak właśnie powstał Volkswagen Touareg R50, który pod maską miał potężne V10 TDi i wyglądał tak:

Volkswagen Tuareg ustawiony bokiem na tle skał

Musicie przyznać, że to auto miało prezencję. I osiągi, bo pomimo masy własnej wynoszącej trochę ponad 2,5 tony, przyspieszenie do setki zajmowało poniżej 7s. Całkiem żwawo. Domyślam się jednak, że R50 był w swoim żywiole dopiero, gdy do głosu dochodził moment obrotowy wynoszący 850Nm, który był dostępny już od 2000 obrotów na minutę.

A co jeśli R50 to za mało?

I właśnie wtedy na scenę wjeżdża Audi Q7 V12 TDi. Całe na czarno. No, trochę przegiąłem – początek lat 2000 to był czas, gdy to właśnie diesle nazywane były przyszłością motoryzacji i jeśli auto miało być ekologiczne, to musiało mieć pod maską jakiegoś dieselka. Weźmy takie Audi A2 za przykład – miało powstać jako ekologiczne wozidełko, więc pod maską znalazł się mały dieselek o pojemności 1.2 litra. Z tym, że po drugiej stronie medalu znajdował się inny, “prawdziwie ekologiczny” model, czyli Audi Q7 V12 TDi, które wyglądało tak:

Niebieskie Audi Q7 sfotografowane od frontu podczas jazdy

Mam wrażenie, że patrząc na Q7 nawet R50 chował się pod pierzyną. Przecież to jest istny potwór, a silnik V12 TDi tylko tę potworność potęguje. I nie myślcie sobie, że zainteresowanie tym modelem było zerowe, bo przecież kupno takiego auta jest durne. Nie dalej jak w poniedziałek spotkałem taki egzemplarz w Katowicach:

Tył Audi Q7 wykonany w miejskim otoczeniu

I to spotkanie uświadomiło mi dwie rzeczy. Po pierwsze: sam pomysł zbudowania SUVa z  V12 napędzanym ropą jest absurdalny, a po drugie…

… że wybuchł mi chcętomierz.

Znaczy tak, ja wiem, pomysł jeżdżenia czymś takim jako daily jest upośledzony z wielu powodów, ale myśl o jeździe na co dzień takim potworem jest silniejsza niż zdrowy rozsądek. Szczególnie, że ten ważący prawie 2.7 tony potwór przyspiesza do setki w niecałe 5 sekund, a pali przy tym… dobra, mogę sobie wyobrazić jazdę takim czymś, ale nie chcę myśleć o spalaniu, szczególnie, że bak ma dokładnie 100 litrów pojemności. Przy obecnych cenach paliw? HA! Chyba założę Onlyfans, żeby mieć za co jeździć.

Wiecie co? Macie rację, Audi Q7 V12 TDi nie ma sensu.

*Nerwowo przegląda ogłoszenia, szukając Audi Q7 V12 TDi, które można kupić za 3 zupki chińskie i lizaka*

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Amerykańskie żelazo do 25 patyków – co kupić #14

W Europie amerykańskie samochody kojarzą się z czymś egzotycznym, więc nic dziwnego, że wiele osób szuka takiego auta w rozsądnym budżecie. Ameryka, kraj tanią benzyną płynący… A w każdym razie tak wydaje się wielu osobom. Nie jest to do końca prawda, ale faktycznie – benzyna w USA jest tańsza niż w Polsce. A to oznacza,

Czytaj więcej »

ItalDesign Columbus to jedno wielkie…

…co do jasnej cholery. W tytule chciałem użyć pewnego skrótu, zaczynającego się na “W” i kończący na “TF” ale uznałem, że o ile faktycznie ma on zastosowanie stosunku do dziś opisywanego samochodu, o tyle jest jednak trochę… niecenzuralny? W każdym razie, po przeczytaniu tego wpisu na pewno będziecie się zastanawiać <wcześniej wspomniany skrót>. O czym

Czytaj więcej »

Need For Speed Underground po 20 latach – czy nadal warto?

Need For Speed Underground był rewolucją w branży gier. Obecnie seria Need For Speed próbuje przeżyć renesans. Mówię próbuje, bo średnio jej się to udaje. I nie chodzi o to, że to złe gry – najnowszy Unbound ryje banie i uważam, że jest jednym z najlepszych NFSów w historii. Po prostu fani są zapatrzeni w

Czytaj więcej »

Kiedy księgowi rozpychają się za bardzo – Aston Martin Cygnet

Aston Martin musiał jakoś spełnić normy emisji dla całej gamy – nie zgadniecie, jak rozwiązali ten problem. Jest rok 2007 i Unia Europejska właśnie wprowadziła nowe rozporządzenie w sprawie emisji spalin. Od teraz liczy się średnia emisja spalin dla całej gamy producenta, a nie ile emituje pojedyncze auto w gamie. Oznacza to, że dany producent

Czytaj więcej »

Porozmawiajmy o Tesli Cybertruck

Tesla Cybertruck to dość… specyficzny projekt. Jeżeli chociaż trochę interesujecie się motoryzacją, to na pewno słyszeliście o Tesli Cybertruck. Albo wiecie co? Inaczej – jeśli macie Internet i korzystacie z niego, to na pewno słyszeliście o Tesli Cybertruck. Tak – myślę, że teraz to ma więcej sensu. Jeśli jednak nie słyszeliście o Cybertrucku, to wygląda on

Czytaj więcej »

Zapalmy znicz nad upadłymi… samochodami

Wszystkich Świętych to dzień, w którym wspominamy członków rodziny, których już z nami nie ma. Wielu ludzi, nawet tych, którzy nie są entuzjastami motoryzacji uważa, że samochód jest jak członek rodziny. W końcu to często razem z nim przeżywamy najważniejsze chwile naszego życia – przeprowadzki, wakacje, podróże, miłości i tragedie. Szczególnie starsza część społeczeństwa ma

Czytaj więcej »