ivolucja.pl

Nikiszowiec kryje mnóstwo skarbów! – Podróże #2

Pewnego pięknego dnia zamiast siedzieć w domu lub w Smoczym Czajniku uznaliśmy, że trzeba zwiedzić nowe miejsca. Świetnie! Zwiedźmy Nikiszowiec!

Musicie wiedzieć, że na pomysł wpadła @wawełczyk, próbując zachęcić mnie i Michała do podziwiania architektury. I wiecie czym się skończyło? Pewnie, że wiecie, gdyby skończyło się inaczej to nie byłoby tego wpisu. Dla osób niedomyślnych, skończyło się na tym, że zamiast podziwiać piękno zabytkowej architektury tej dzielnicy Katowic skakaliśmy z Michałem jak opętani od auta do auta. A jakie auta spotkaliśmy to pozostanie sekretem tylko w naszych głowach. Żartuję. Już wam je pokazuję. Zdecydowałem się jednak nieco zmienić formułę, którą możecie kojarzyć z mojej podróży do Krakowa. Zamiast skupiać się na śmiesznych podpisach, przybliżę wam też trochę historię danego modelu i dlaczego jest wyjątkowy. Wszystko jasne? O to pierwsze auto:

Renault 21

Zwróćcie uwagę na asymetryczny znaczek Renault. Nie, to nie jest wymysł właściciela.

Pierwszym ciekawym autem, które spotkaliśmy podczas naszej wyprawy było Renault 21. Powiedzcie kiedy ostatnio widzieliście Renault 21? Albo inaczej. Czy kiedykolwiek widzieliście Renault 21? No właśnie. Ja sam widziałem ten model tylko na zdjęciach. To też wyobraźcie sobie jakie zdziwienie wywołał u mnie ten egzemplarz.

Malowane wałkiem, ale kto by się przejmował?

Inną wartą dodania rzeczą są właściciele tego srebrnego sedana. Gdy właścicielka zauważyła, że przyglądamy się Renault bardzo się ucieszyła i z uśmiechem pozwoliła nam na zrobienie kilku zdjęć. Przy okazji wyszedł również właściciel i łamaną polszczyzną porozmawiał z nami o tym, że teraz już nie ma tak charakterystycznych aut i jak bardzo lubi swoje Renault. Zawsze cieszę się, gdy mogę komuś poprawić humor oraz gdy ten ktoś jest dla mnie miły i cieszy się z okazanego zainteresowania. A to nie był pierwszy taki przypadek w trakcie tej wycieczki.

Citroen Xantia

Mimo upływu lat smukłe lampy Xantii nadal robią wrażenie.

Zacznijmy od śmiesznej historii. Wchodzimy do jednego z podwórek, a ja wykrzykuję “Idziemy tam! Tam jest coś fajnego!”. Zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć, już kierowaliśmy się do wtedy nieokreślonego fajnego auta. Okazało się, że miałem rację. Bo oto przed nami stał Citroen Xantia. Oglądamy go, opowiadam dlaczego to auta jest wybitne i wyjątkowe i nagle słyszymy głos z nieba:
-Otworzyć wam? – chwila konsternacji z naszej strony – Otworzyć wam auto?
Okazało się, że to właściciel krzyczał do nas z balkonu ucieszony zainteresowaniem dookoła jego samochodu.

Widzicie różnice między pozycją normalną, a najwyższą, tak zwaną "serwisową"

Po kilku chwilach właściciel zszedł na dół by z nami porozmawiać. Opowiedział nam historię Xantii. Dostał ją od brata, ma ona przebieg jeśli dobrze pamiętam 400 000km i nadal sprawny system hydropneumatycznego zawieszenia. W dużym uproszczeniu, działa to tak, że płyn LHM jest krwią tego auta i odpowiada za pracę wszystkich systemów między innymi hamulców i zawieszenia. Zawieszenia, które wymyslił Citroen i było tak komfortowe, że korzystał z niego Rolls-Royce. Kumacie jaki to jest poziom? A właśnie, a propos poziomu, to zawieszenie się samopoziomuje oraz potrafi zmienić prześwit. Obczajcie różnicę na zdjęciu powyżej.

Renault 19 Chamade

Kiedyś sedany były na topie jeśli chodzi o wersje nadwoziowe.

Dawno nie widziałem Renault 19. Jeszcze dawniej nie widziałem Chamade. Zanim zapytacie, Chamade to wersja sedan “dziewiętnastki”. Owszem jest brzydsza niż “łezkowate” 19, ale robiliśmy zdjęcia tego co było. Ciężko byłoby robić zdjęcia czegoś czego nie ma. Może dlatego nie mamy jeszcze zdjęcia Yeti? W sensie potwora, nie Skody.

Skoda Favorit

My favorit car is...

A propos Skody, to zapomniałem, że widzieliśmy to auto. Ale Michał zrobił fotkę, więc o to jest. Warto zauważyć, że ta Favorit jest w moim ulubionym stanie, grzybowo idealnym, z naklejkami “SPECIAL” i koralikami na siedzeniach. Uwielbiam takie bajery. Czarne tablice tylko dodają uroku.

Mercedes W126 560 SEL

Te felgi to klasyczny Mercedes. Podobają mi się.

To auto pewnie jeszcze jeździ, bo powiedziało właścicielowi “Don’t SEL me”. Wybaczcie, bardzo głupi żart. Warto jednak zauważyć, że ten W126 jest topową wersją silnikową utrzymaną w idealnym stanie, na którego aż przyjemnie było patrzeć. Idealnie kombował się, z tym co stało obok czyli…

Mercedes W140

Z każdym widzianym egzemplarzem coraz bardziej mi sie ten model podoba.

W140 to następca W126, który pod wieloma względami zmiótł konkurencję. Możecie też zobaczyć, jak duża jest różnica w projekcie tych dwóch modeli, jak duży przeskok nastąpił między latami 80’ a 90’.Warto również dodać, że obie te limuzyny były projektowane przez tego samego człowieka, Bruno Sacco. Kiedyś przybliżę więcej jego projektów w serii Artyzm.

Honda Civic Shuttle

Terenowy minivan na bazie kompaktowego hatchbacka. To jest jakieś!

Hondę Civic zna każdy. Obecnie na rynek wjeżdża jej dziesiąta generacja. O czym jednak możecie nie wiedzieć to to, że były generacje, w których występowała ona w innych wersjach niż hatchback i sedan. W generacji IV była dostępna jako… Minivan. Ta wersja zwała się Shuttle i była dostępna z napędem na 4 koła. Taką właśnie widzicie na zdjęciu. Musicie przyznać, że ten wielki terenowy zderzak tylko dodaje jej animuszu.

Honda Stream

Honda Strem nigdy nie weszła do mainstreamu. Może to przez ten dziwny front?

Honda już nigdy po czwartej generacji Civica nie wypuściła go w odmianie Shuttle. Jego miejsce jakiś czas później zajęła Honda Stream, która nigdy nie wbiła się do mainstreamu. Jeśli przyjrzycie się ulicom w poszukiwaniu minivanów, znajdziecie sporo Espace’ów, Sharanów czy Galaxy, ale Stream nigdy nie osiągnął sukcesu. Co innego Oddysey, ale to temat na kiedy indziej.

Suzuki Ignis Sport

Strasznie mi się to pudełko podoba, ktoś mi nawet kiedyś powiedział, że by do mnie pasowało.

Gdy szukałem pierwszego auta skupiłem się na Suzuki Swift, kompletnie zapominając o tym jak ładny jest Ignis. Szczególnie ten, czyli wersja Sport z silnikiem o mocy 109hp. Za to wycieczka do Nikiszowca przypomniała mi o tym zapomnianym hot hatchu. Zdałem sobie też sprawę, że bardzo takiego Sporta chciałbym mieć. Oh, właśnie, wiecie że Ignis sam w sobie był crossoverem? Potem zrobili z niego Sporta jako takiego dziwnego hot hatcha. To prawie tak samo jak Nissan zrobił z Juke’iem. Można więc powiedzieć, że Ignis Sport wyprzedził swoje czasy o 20 lat!

To tyle z tej wycieczki, powiedzcie mi, jak wam się podobał taki wpis i które auto było waszym ulubionym? A może powinienem skupić się na innym rodzaju samochodów? Komentarze są wasze!

Zdjęcie główne pochodzi z portalu Podróże Onet.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *