Pagani-Utopia-miniaturka

Powrót manuali! – Ostatnia Prosta #1

Witam na ostatniej prostej czyli cotygodniowym podsumowaniu newsów z motoryzacyjnego świata.

Dziś będzie o powrocie manuali do hipersamochodów, “wcale-nie-SUVie” Ferrari, nowym (tylko, że nie) Chryslerze z V8, mocnej ofensywie modelowej Jeepa oraz ciemnym koniu wyścigu muscle carów.
No to jak, zaczynamy? No ba!

Superauto z manualem raz

Pięciolitrowe V8, 2 turbiny, 1600hp i naprawdę dziwna skrzynia biegów. Nie mam nic do dodania.

Jeżeli uważacie, że nostalgię można odczuwać tylko do lat 60’ i 70’ to jesteście starzy. Powoli zaczyna się nostalgia za latami 90’ i to właśnie w to postanowił uderzyć Koenigsegg ze swoim nowym modelem. CC850 powstał z okazji 20 urodzin marki oraz 50 urodzin założyciela – Christiana Von Koenigsegga. Kumacie, mieć 30 lat i budować najszybsze fury na Ziemi? W każdym razie – CC850 stylistycznie jest unowocześnieniem formuły znanej z pierwszego produkcyjnego auta szwedzkiej marki – modelu CC. To co jednak napisałem do tej pory, to nic w porównaniu z tym co Koenigsegg odjaniepawlił ze skrzynią biegów. Bo jest ona i manualem i automatem naraz. To znaczy, fizycznie jest to 9-biegowy, 7-sprzęgłowy automat, można go jednak obsługiwać na dwa sposoby – albo wrzucić tryb D i sobie jeździć nie przejmując się biegami, albo UWAGA TERAZ  można przerzucać biegi z łapy korzystając z pedału sprzęgła i wajchy. Jednak, jak zapewne wiecie, nie da się tak po prostu używać sprzęgła w skrzyni automatycznej, a już na pewno nie w tak dziwnej jak ta w CC850. Dlatego też pedał sprzęgła jest ze skrzynią połączony elektronicznie, tak samo jak wajcha. Sprzęgło jednak ma fizyczny siłownik by zachować właściwe odczucie przy wciskaniu manipulatora nożnego. Wyprodukowanych miało zostać 50 sztuk (50 urodziny założyciela, rozumiecie), ale ze względu na popyt dorzucono do puli kolejne 20. Wszystkie wyprzedane na pniu.

Superauto z manualem dwa

To jest dzieło sztuki. Sześciolitrowe V12 Biturbo o mocy 850hp to tylko dodatek.

Jeśli kojarzycie twórczość Platona (albo Thomasa More’a) to zapewne kojarzycie takie pojęcie jak Utopia. Jeśli natomiast nie kojarzycie to już wyjaśniam – Utopia to idealny ustrój polityczny, opierający się na solidarności, równości i sprawiedliwości. I co to ma wspólnego z samochodami? Właściwie nic, oprócz tego, że Utopia właśnie nadeszła. I nie jest ustrojem politycznym tylko samochodem. Nowe Pagani nosi właśnie nazwę Utopia i jest dopiero trzecim modelem w historii marki. Silnik, który napędza to dzieło sztuki to V12 BiTurbo, a moc przekazywana jest na koła tylne przez manualną, 7-biegową skrzynię. Tylko pytanie brzmi – po co? Po jaką cholerę? 99.9% ludzkości sobie takiego auta nie kupi, bo po pierwsze nie ma za co, a po drugie wszystkie 99 sztuk już dawno zostało wyprzedane. Inna rzecz to to, że Ci którzy Utopię kupią, wstawią ją do garażu i na tym się skończy wachlowanie dźwignią. Prawdopodobnie mogliby do Utopii wcale nie wsadzać silnika, a i tak większość klientów by tego nie zauważyła. I żeby nie było – to samo dotyczy Koenigsegga CC850 – ale jednak do szwedzkich aut mam większą sympatię. I wydaje mi się, że więcej osób jeździ Koenigseggami niż Pagani. 

“To wcale nie jest SUV, ani trochę, wcale nie!”

Pomimo silnika V12 o mocy 725 to nadal jest SUV. Sorry, Ferrari.

Piekło zamarzło – Ferrari produkuje SUVa. Dobra, wzbraniają się, że nie jest to SUV (Sport Utility Vehicle) tylko FUV (Ferrari Utility Vehicle), ale to chyba wynika z faktu, że notkę prasową pisał sepleniący Zbigniew Łomnik. A tak serio, Purofangue Purosangue, bo tak nazywa się nowy model, był u mnie na przegranej pozycji jeszcze zanim się pojawił. Jest tak dlatego, że Ferrari pozwało fundację charytatywną o użycie nazwy Purosangue mimo, że to fundacja była pierwsza – po czym Ferrari wygrało. Kto by się spodziewał – Ferrari ma lepszych prawników niż organizacja charytatywna. W każdym razie – Ferrari zarzeka się, że Purosanque jest nawiązaniem do pierwszych modeli z lat 60’ i tak właściwie to jest GT o układzie 2+2 – ja mhm. Jak dla mnie Purosangue ma zwiększyć sprzedaż marki, podobnie jak Cayenne w przypadku Porsche albo DBX w przypadku Astona Martina. A nie, czekajcie – nawet tego Ferrari nie potrafi zrobić dobrze bo ustaliło sprzedaż FUVa (to nie SUV, pamiętajcie) na maksymalnie 20% rocznej sprzedaży. 

“Nowy” Chrysler z V8

Model jest stary. Ale co nas to obchodzi skoro ma V8?

Ameryka kocha silniki V8, a najbardziej chyba kocha je Dodge czy raczej Chrysler (teraz FCA). Nic jednak nie może przecież wiecznie trwać – nawet wielkie V8 Hemi. Chrysler o tym wie, więc na pożegnanie wsadza V8 z kompresorem wszędzie gdzie się da. Challenger? Pewnie! Charger? Oczywiście! Ram? A jak! Durango? No ba! Grand Cherokee? Chyba już nie muszę pytać. Jest jednak jeszcze jeden silnik V8, który jest nieco w cieniu swojego mocniejszego doładowanego brata. Chodzi o 6.4 litrowe Hemi – doładowany kompresorem silnik ma pojemność 6.1 litra. I ten właśnie, większy silnik postanowiono na pożegnanie włożyć do Chryslera 300 produkowanego w obecnej formie od 2011 roku. I ta właśnie mocniejsza wersja nazywa się 300C – w nawiązaniu do starszych modeli. Jedyna dostępna skrzynia to 8-biegowy automat i napęd może być przekazywany tylko na koła tylne. Czy tylko ja czuję zapach palonej gumy?

Im bardziej terenowe jest auto tym dalej trzeba iść po traktor. I po generator prądu.

Jeżeli kojarzycie Jeepa tylko z Wranglera, Renegade’a i Cherokee’iego to w sumie bardzo sensownie – to są trzy główne linie modelowe tej marki. Ma się to jednak zmienić, bo Jeep ma w planach bardzo agresywną ofensywę modelową.

Pięknie zintegrowany spoiler muszę przyznać.

Pierwszym modelem jest Wagoneer S – jest on częścią nie oferowanej u nas rodziny modeli Wagoneer składającej się z… Wagoneera i Grand Wagoneera. Teraz Jeep zapowiedział trzeciego członka tej luksusowej familii – Jeepa Wagoneer S. Wersja S ma być dużym elektrycznym (yup, nawet Jeep…) modelem Jeepa. Bardzo fajnie – najciekawszą rzeczą tego modelu jednak nie jest układ napędowy, a bardzo sprytnie ukryty spoiler, zrobiony tak, by auto nadal miało boczną linię charakterystyczną na Jeepa, a przy tym stawiało minimalny opór upływającemu je powietrzu. Sprytne.

Kolejny generyczny crossover - tym razem produkowany przez Jeepa

Drugim modelem jest Avenger. Nie, nie chodzi o superbohatera z DC. Nie chodzi też o mułowatego sedana Dodge’a. Jeep Avenger to mały elektryczny SUV Jeepa, który w przeciwieństwie do Wagoneerów pojawi się w Europie. Albo inaczej – Ameryka dostanie Wagoneery, a my w Europie Avengera w zamian. Będąc szczerym, nie jestem przekonany co do takiego rozwiązania: Wagoneer S ma bardzo charakterystyczny design, natomiast Avenger… Avenger wygląda jak przeciętny mały crossover. Chociaż, jeśli będzie na siebie zwracał uwagę chociaż w połowie tak jak Opel Mokka-e to chyba będzie znaczyło, że się mylę.

Drzwi - jak przystało na terenówkę - są zdejmowane.

Trzecim i ostatnim modelem jest Jeep Recon. Recon jest kolejnym małym, elektrycznym crossoverem tak jak Avenger, z tą jednak różnicą, że Recon ma być typowo terenowy. Super, teraz nie dość, że będzie trzeba iść po traktor, to jeszcze po generator prądu. Oczywiście, budowa elektrycznego samochodu terenowego jest dość trudna, ale hej, mówimy o Jeepie – marce, której pierwsze samochody to były terenówki – kto ma dać radę jak nie oni?

Legenda powraca… znów

Na ten moment najmocniejsza werjsa Mustanga nazywa się Dark Horse.

Dwie rzeczy są w życiu pewne – podatki i śmierć. Oraz kolejna generacja Forda Mustanga. Czyli zasadniczo – w życiu są pewne 3 rzeczy – Mustang, śmierć i podatki. Nie piszę o Mustangu przypadkiem, albowiem w tym tygodniu światu została zaprezentowana nowa generacja Mustanga. Bazuje ona mocno na tej, którą znamy do tej pory – co oznacza dwa silniki – 5.0 V8 albo 2.3 EcoBoost – oraz dwie skrzynie do wyboru – 6-biegowy manual albo 10-biegowy automat. Oba silniki są oczywiście nieco ulepszone, żeby nie było, że Ford nic nie robił. OH! Wiecie jaki jest najciekawszy ficzur nowego Mustanga? Gdy zamówicie automat będziecie mogli dawać gazu stojąc obok auta. W sumie nie wiem po co. Żeby wkurzać sąsiadów? Śmieję się, ale serio nie widzę sensu tego bajeru.

W tym tygodniu to tyle najważniejszych newsów. Co sądzicie o ultra-ekskluzywnych supersamochodach produkowanych w limitowanej liczbie egzemplarzy? Czy w takim przypadku manualna skrzynia biegów ma w ogóle sens? Może lepiej by ją włożyć do amerykańskiego sedana z V8? Oraz najważniejsze pytanie: czy według Was w świecie gdzie nawet Jeep zaczyna budować samochody elektryczne, takie przaśne coupe z V8 jak Ford Mustang ma jeszcze sens?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »