SONY DSC

Renault Megane CC pokazuje co jest nie tak z ludźmi jako gatunkiem

My jako ludzie mamy wiele cech określających nasz gatunek. Niektóre dzielimy ze zwierzętami, niektóre zaś… Niektóre zaś pokazują nasze braki i to, że zdecydowanie za często się nudzimy.

Gatunek ludzki istnieje i przetrwał tak długo dzięki wielu cechom dającym przewagę w zróżnicowanych warunkach. I nie chodzi mi tylko o przeciwstawny kciuk. W sumie, to chyba jedyna cecha fizyczna, która daje nam faktyczną przewagę nad przeciwnikami. Ale mamy to gdzie nadrobić.

Nadrabiamy to naszym mózgiem i tym co się w nim dzieje. Jedną z najważniejszych rzeczy, które odróżnia nas od zwierząt jest inteligencja. Nie zawsze, ale to temat na inną historię. Wracając, inteligencja ułatwia nam wykorzystywanie warunków w sposób optymalny, albo w każdym razie lepszy niż to z czym walczymy bądź przed czym uciekamy.

Problem pojawia się jednak, gdy zaczyna nam się nudzić. Jeżu kolczasty, co się wtedy dzieje, to jest nie do opisania, bo wtedy do steru dobija się kreatywność i robi burdel. Kreatywność dostaje świra gdy się nudzimy i próbuje zrobić cokolwiek byśmy się czymś zajęli. Czymkolwiek. 

I to właśnie wtedy do głowy przychodzą nam najbardziej dzikie pomysły. Kiedyś to było malowanie po ścianach w jaskiniach. I to było ok, bo nikomu nie robiło krzywdy, a przede wszystkim było formą spisywania historii. Miało więc cel. Potem było tylko lepiej: obrazy, filmy, książki, muzyka, kulinaria… A potem to wszystko szlag trafił.

Bo potem ktoś wpadł na świetny pomysł by niektóre pomysły z danej dziedziny łączyć. Wielokrotnie te pomysły były udane. Reagge z rapem i metalem? Genialne, Skindred to świetna rzecz. Dubstep z metalem? Płytę KoRn “The Path Of Totality” kupiłem mimo, że nie mam odtwarzacza. Metalowe szanty? Na koncert Alestorm poszedłbym jeszcze raz! A to tylko muzyka. Pomyślcie ile to daje możliwości w innych dziedzinach!

Szkoda tylko, że połączenia z dwóch różnych końców danej dziedziny to częściej porażki, niż sukcesy. Albo, ktoś to zrobił po prostu źle. W każdym razie, o porażkach nie słyszymy, bo zwykle się nie wybijają na szeroką wodę.

Czasem jednak, ktoś gdzieś da takiemu zrytemu pomysłowi zielone światło i powie “TAK ROBIMY TO”. Takich ludzi to bym zamknął w psychiatryku ze związanymi rękami, żeby przypadkiem nie nacisnęli kolejnego przycisku i nie wprowadzili do produkcji kolejnej dziwnej idei, która sensu by nie zauważyła nawet gdyby dał jej kopa w ryj.

I to nas płynnie sprowadza do dzisiejszego samochodu czyli do Renault Megane II CC. Jeśli zastanawiacie się o chodzi, że przecież Megane to hatchback, to tak macie rację. Megane to hatchback. Względnie kombi. Ale na litość wcześniej wspomnianego jeża, nie kabriolet. Dajcie sobie spokój.

Wyobraźcie sobie spotkanie w centrali Renault, gdzie większość zebranych jest już znudzona i Pan Prezes tłumaczy kolejną prezentację, nikt go nie słucha, a nie ma smartfonów, więc niektórzy prowadzą jakieś małe rozmowy. Jedna z nich na pewno przebiegała tak:

-Ale mi się nudzi…
-Mi też. Już chętniej ucinałbym dach ze swojej Megane.
-SZEFIE PIERRE CHCE UCIĄĆ DACH Z MEGANE!!!
-Nie to po…
-Świetny pomysł Pierre, zróbmy to!

Nie widzę żadnego sensownego powodu, by takie auto powstało. Jeśli chcesz 4 osobowy kabriolet jako jedyne auto w rodzinie, to sobie odpuść. Megane po ucięciu dachu straciło proporcje, sztywność i szacunek do siebie. Po przejechaniu po dziurach, albo przeskokach na autostradzie cała przednia szyba się trzęsie, a auto samo w sobie przypomina konsystencją Mini Żelko-Burgera ze sklepu z płazem w logo.

Nawet silnik i skrzynia nie ratują sytuacji, bo przy aucie, które giba się niczym galaretka na urodzinach cioci, nie chce się korzystać z mocy 2.0 turbo. No dobra, ale styl kabrioletu jest niepowtarzalny, ktoś powie. Słusznie. Problem jest taki, że gdy dach jest twardy, to trzeba go gdzieś ukryć, tworzy się więc nadbudówkę z tyłu samochodu, która te wielkie metalowo szklane elementy próbuje zmieścić. Z miernym skutkiem, bo kończymy z autem o… dziwnych proporcjach.

I nie zrozumcie mnie źle. Megane jako model sam w sobie jest świetne, mamy stosunkowo niewielkie, wygodne autko o ciekawym wyglądzie i sensownej praktyczności. Ale gdy próbujemy uciąć z niego dach to wychodzi nam połączenie z rodzaju tych, które nie powinny wybić się na szerokie wody. Chcecie praktyczności? Kupcie hatchbacka. Chcecie kabrioletu? Kupcie kabriolet. Ale na litość wcześniej wspomnianego jeża, nie oba w jednym. To nie działa.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »