Fiat-Panda-miniaturka

Ulubiony projekt Giorgetto Giugiaro – Hangar marzeń #10

Czyli jak połączyć jeansy i helikopter, by powstał jeden z najbardziej rewolucyjnych samochodów miejskich.

Fiat Panda obecnie kojarzy się z tanim autem do dowozu pizzy, burgerów czy innych potraw, które można zamówić przez internet. Znaczy, tak, jedzenie dowozi zwykle jakaś złachana Panda drugiej generacji, ale to wciąż Fiat Panda, więc to właśnie jest pierwsze skojarzenie z nią. Są też Pandy generacji trzeciej (właściwie 2,5, bo to bardzo głęboki lifting “dwójki”), które.. no cóż, jakimś cudem Pand III jeździ mniej, niż Pand II. Prawdopodobnie dlatego, że sprzedaż Pandy III została mocno skanibalizowana przez Fiata 500.

A zauważyliście, że czegoś tu brakuje?

No właśnie – brakuje pierwszej generacji Fiata Panda. Jest tak z kilku powodów – po pierwsze, Fiat Panda I wymarł. Nie ma, zniknął. Sam nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem Fiata Pandę I. Owszem, widziałem bliźniaka Pandy, czyli Seata (tak, Seata) Marbellę, ale on wrastał i ktoś zrobił sobie w nim łóżko, więc nie uznam tego za jeżdżące auto. W każdym razie – drugim powodem, dlaczego w akapicie wprowadzającym nie wspomniałem o pierwszej generacji tego pudełka jest to, że wbrew pozorom niewiele ludzi o nim pamięta. Znałem ludzi, którzy mimo obeznania z motoryzacją nie wiedzieli o istnieniu pierwszej generacji Fiata Pandy – dla nich model Panda zaczynał się w 2003 roku razem z premierą drugiej generacji. Tak więc, oto szybkie podsumowanie wszystkich generacji Pandy:

Fiat Panda I / Seat Marbella (1980–2003)

Uwaga! pierwsza generacja Fiata Pandy też miała dwie “generacje”. Pierwszą rozpoznacie po prawie całkowicie zasłoniętej przestrzeni między światłami przednimi, a drugą po tym, że między światłami jest normalny, czarny grill. 
Uwaga x2! Większość części nie jest kompatybilna między “generacjami” Fiata Pandy I.

Fiat Panda II (2003 – 2012)

Panda II zanim miała nazywać się "Gringo".

Fiat Panda III (2011–teraz)

Fiat wymyślił, że wyróżnikiem Pandy III będzie "squircle" czyli zaokrąglony kwadrat.

To skoro już wiemy o czym mówimy i że jak mówię Panda I, to mam na myśli model z lat 1980-2003 to możemy przejść do dalszej części artykułu.

Fiat Panda I to następca oryginalnego Mini

Tak, powiedziałem to – Fiat Panda jest w mojej opinii następcą kultowego Mini Coopera. I tak, wiem – Mini Cooper miał swojego następcę, który nazywał się Rover Metro, ale on nigdy nie zdobył odpowiedniej popularności. Ba! Mini przeżyło Rovera Metro mimo tego, że było starsze. Dlaczego? Dlatego, że Mini stało się kultowe już w momencie swojej premiery, miało charakterystyczny design, prowadziło się wybornie, a układ napędowy był RE-WO-LU-CYJ-NY. Nie żartuję! Mini było pierwszym autem produkcyjnym, w którym silnik umieszczony był poprzecznie z przodu i napędzał przednie koła. Żebyście wiedzieli, jaką rewolucją było takie rozwiązanie – taki sam rodzaj układu napędowego miało Lamborghini Miura. Znaczy – oczywiście, silnik w Miurze był za kierowcą, napędzał tylne koła i było to V12, ale chodzi mi o zasadę działania – na przykład i Mini, i Miura miały wspólny olej dla skrzyni biegów i silnika. I tak, konstruktorzy Miury się z tym nie kryli – to była inspiracja Mini.

Z cyklu "ciekawostki, które nigdy Wam się nie przydadzą": układ napędowy w Miurze był wzorowany na Mini Cooperze.

Wracając do Pandy – wiecie czemu uważam, że jest w prostej linii następcą Mini? Bo Giorgietto Giugiaro, projektując pierwszą generację Pandy osiągnął to samo, co osiągnął Sir Alec Issigonis projektujący Mini  – czyli stworzył auto międzyklasowe. Chodzi o to, że zarówno Panda, jak i Mini były w gruncie rzeczy tanimi autami miejskimi, w których wszystko było zorientowane na taniość i łatwość w produkcji. Styl był na drugim, albo nawet na trzecim planie – te auta miały być tanie, praktyczne i zaprojektowane tak, żeby można było nimi wozić siebie i dwójkę dzieci. Czasem też dorosłych, ale wiadomo. I pomimo tych “plebejskich” korzeni, zarówno Panda, jak i Mini stały się symbolem stylu i szyku. Kiedyś przeczytałem nawet, że Mini było jednym z aut, które można postawić obok Rolls-Royce’a i nadal będzie prezentować się godnie. I tak jest!

I z Pandą jest podobnie.

Owszem, nie powiem, że Panda wygląda tak ponadczasowo jak Mini, ale nabrała właśnie takiego pudełkowatego stylu w rodzaju Testarossy czy innych kanciaków, które właśnie z lat 80’ się wywodzą. I tak – widać, że Panda nie jest drogim autem, ale nie jest to bynajmniej wada, a raczej cecha. Dzięki prostocie linii, ten mały samochodzik nie wydaje się biedny, a raczej klasyczny i konkretny. Jeśli szukacie tandety, to Fiat Panda I nie jest dla Was. I mam wrażenie, że nawet gdyby Pandę zaparkować obok kilka lat starszego Stratosa Zero, to ciągle Panda stałaby dumnie i nie przejmowała się, że stojący obok niej koncept jest wart miliony razy więcej niż ona sama. Panda jest dumna z tego, kim jest i do czego służy i w nosie ma kto stoi obok, bo wie, że każdy ją kocha.

A wiecie czemu tak jest?

Fiat Panda pierwszej generacji, jak już mówiłem, został zaprojektowany przez Giorgetto Giugiaro, czyli jednego z najznamienitszych projektantów samochodów w dziejach. To właśnie jemu zawdzięczamy auta takie jak:

Było też kilka innych wybitnych aut, ale to właśnie te, które możecie zobaczyć powyżej są najbardziej kultowe. I jak myślicie, które auto zaprojektowane przez Giugiaro jest jego ulubionym? Osobiście dałbym sobie rękę uciąć, że to będzie jakiś supersamochód – w końcu to właśnie ten rodzaj samochodu jest najbardziej widowiskowy i rozbudzający wyobraźnię. I co? I nie miałbym ręki, bo Giorgetto Giugiaro mówi, że jego ulubionym projektem jest Fiat Panda I. Trochę tę decyzję rozumiem, bo Panda wymagała użycia kreatywności w każdym aspekcie, by dało się ją przepchnąć do produkcji – a nie wolno także zapomnieć, że Włosi to dość stylowi ludzie, więc Panda, nawet jeśli tania, nie mogła być brzydka. No, po prostu nie ma szans.

Nie sądzę by Giugiaro miał coś do powiedzenia w sprawie kołpaków ze wzorem piłki do nogi.

Co również ciekawe, Giugiaro podczas projektowania Pandy inspirował się dwoma rzeczami – helikopterem i spodniami jeansowymi. Brzmi to bez sensu, ale jak poczytacie dalej, to wszystko stanie się jasne. A z resztą, co ja się będę wysilał – Pan Giorgetto podsumował to najlepiej:

“Panda jest jak para dżinsów: prosty, praktyczny element garderoby bez pozorów. Starałem się nadać mu podstawowe cechy projektu wojskowego – w szczególności helikoptera: coś lekkiego, racjonalnego i zoptymalizowanego do określonego celu.”

Ale wygląd nie był jej jedyną zaletą.

Bogaci Włosi (i nie tylko) upodobali sobie Fiata Pandę w pewnej bardzo specyficznej wersji. I nie chodzi o jakąś luksusową, bo takiej nawet nie było – chodzi o wersję 4×4, czyli Pandę w wersję Allroad/All-Terrain/Alltrack/Cross Country, czy jakkolwiek nie nazwać uterenowionej wersji. Panda 4×4 wyprzedziła wszystkie te pseudo-terenowe pokraki o jakieś… 20 lat? Nawet Golf II Country pojawił się dopiero 10 lat po Pandzie 4×4! I co ciekawe, bez Pandy Golf Country by nawet nie powstał – bowiem Panda była pierwszym seryjnie produkowanym autem z silnikiem umieszczonym poprzecznie z przodu i napędem na cztery koła – ten rewolucyjny układ napędowy został opracowany przez austriacką firmę Steyr-Puch, która odpowiada też między innymi za Mercedesa G-klasę.

Leci bokiem prawie jak Audi Quattro!

A bogacze lubili Pandę 4×4, bo w czasach gdy większość aut terenowych prowadziła się jak ciężarówki, Panda zachowała charakterystykę prowadzenia znaną z normalnych aut osobowych, co oznaczało wyższy komfort i niższe spalanie. Oczywiście, Panda była też mniejsza i tańsza niż prawdziwe terenówki, co oznaczało, że była również tańsza w ubezpieczaniu i naprawach – a to istotne, jeśli mówimy o aucie, które było wykorzystywane tylko czasami, gdy nasi Państwo Bogaci postanowili pojechać na urlop do swojego domu w górach.

I chyba mam w sobie coś z bogacza

Bo właśnie o Fiacie Panda 4×4 marzę najbardziej. Z tym, że moja Panda byłaby… w zupełnie innym stylu niż normalne Pandy 4×4. Bo wiecie, Panda 4×4 zwykle ma dość wysoki prześwit nastawiony na jazdę w terenie, a nie prowadzenie w zakrętach. Tymczasem moja idealna Panda wyglądałaby tak:

wizualizacja na 30% I tak, to są felgi z oryginalnego Mini.

Czyli obniżone zawieszenie, szeroka felga o rozmiarze 13″ i… i to w sumie tyle. Wiem, że to dość prosta idea, ale design tego auta jest na tyle dobry, że nie wyobrażam sobie psuć go poszerzeniami i innymi spoilerami.

Co do osiągów, to fajnym pomysłem byłoby wsadzenie silnika 1.2 16v, znanego chociażby z Fiata Punto II. I tak, wiem, że w Pandzie występował silnik 1.1 z Seicento Sporting, ale 54 konie… nie mówię, że to mało przy tej masie, ale 80hp brzmi lepiej, nie? A powinno się je dać włożyć bez większego problemu.

To teraz jeszcze trzeba znaleźć sensowną Pandę 4x4 na sprzedaż…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »