Nie przesadzam - nikt nigdy wcześniej nie zrobił tak odjechanych wskaźników.
Nie codziennie debiutuje nowe Bugatti. Właściwie to nowe modele Bugatti debiutują bardzo rzadko – Chiron debiutował 9 lat temu, a Veyron ma już 20 lat(!). Poczuliście się staro? Ja też.
Pamiętam przecież doskonale jak kosmiczny wydawał nam się Veyron. 407km/h prędkości maksymalnej. 1001 koni mechanicznych mocy. 16 cylindrów w układzie W. 12 chłodnic potrzebnych do chłodzenia tego silnika. I 4 turbiny, żeby to dzieło inżynierii nigdy nie opadło z sił. Oprócz tego jedyny w swoim rodzaju design, któremu Veyron zawdzięczał swoją prezencję – bo ten wóz nie wyglądał jak normalny supersamochód. Nie był agresywny jak Lamborghini. Nie próbował też być piękny niczym Ferrari i lekki jak Lotus. Nie – Veyron miał linię, której nie dało się pomylić z niczym innym. Veyron był Bugatti. Był jedynym w swoim rodzaju samochodem, który na nowo zdefiniował co jest możliwe w motoryzacji. Albo inaczej – Veyron pokazał, że w motoryzacji nie ma rzeczy niemożliwych. Był motoryzacyjnym lotem w kosmos.
Potem był Chiron, który… bądźmy szczerzy nie robił aż takiego “wow”. I nie chcę przez to powiedzieć, że Bugatti osiadło na laurach – nic z tych rzeczy. Chiron był w każdym calu lepszy od swojego poprzednika. Miał więcej mocy, był szybszy, nowocześniejszy, prowadził się lepiej… ale każdy miał wrażenie, że to tylko lifting Veyrona – silnik pozostał na pierwszy rzut oka ten sam, a ogólna bryła nadwozia pozostała bardzo podobna. I tak – Chiron stał się najszybszym autem na świecie przekraczając 300 mil na godzinę (490km/h) ale to nie był kolejny kamień milowy. To nie było okrągłe “pięć stów”.
A teraz Chiron doczekał się następcy.
I to, jakby to powiedziała Pani Redaktor, jest “Veyron Moment”. Kompletne przełamanie Status Quo.
Bugatti Tourbillon, bo tak nazywa się następca Chirona, jest tak odjechany, że to się w głowie nie mieści. To już nie jest lot w kosmos. To nawet nie jest lot na Księżyc – to jest kolonizacja Marsa.
Rzucę kilka numerków, żebyście wiedzieli z czym mamy do czynienia:
- 1800hp
- 16 cylindrów w układzie V
- 9500 maksymalnych obrotów
- 3 silniki elektryczne
- 4 koła napędzane
- 445km/h prędkości maksymalnej (na razie…)
- <2s do setki,
- <5s do dwóch
- <10s do trzech
- <25s do czterech
Tak, mniej niż 25 sekund od 0 do 400km/h. Nie mam pytań.
Żeby było Wam łatwiej zrozumieć jak szybki jest Tourbillon – zanim mój poprzedni samochód osiągnąłby 100km/h nowe Bugatti już dawno przekroczyłoby 300km/h i nawet nie zbliżyłoby się do swojej prędkości maksymalnej. Albo inaczej – jeśli na starcie wyścigu stanąłby Tourbillon i nowa Honda Civic Type R, to zanim Honda osiągnęłaby setkę Tourbillon już miałby dwie. Wiecie co? Te porównania nic nie dają – nie jestem w stanie zobrazować Wam jak szybki to jest wóz. Miejscie po prostu świadomość, że Bugatti Tourbillon to jeden z najszybszych, jeśli nie najszybszy, samochód świata. Tak, prędkość maksymalna na poziomie 445km/h nie wyrywa z butów gdy Chiron osiągał 490, ale spodziewam się, że to tylko ostrożne kalkulacje i finalnie nowe Bugatti pojedzie dużo szybciej.
Mate Rimac podołał
Jak zapewne wiecie albo i nie, Bugatti już nie jest częścią Volkswagena. Teraz Bugatti należy do koncernu Bugatti-Rimac, a to oznacza bliską współpracę z chorwackim pionierem elektrycznych superaut czyli Rimaciem. Obawy więc były, bo powierzanie tak młodemu człowiekowi marki z taką renomą i prestiżem mogło być strzałem w kolano – szczególnie, że ów człowiek czyli Mate Rimac zajmował się do tej pory właściwie tylko autami elektrycznymi. Były więc spekulacje, że nowe Bugatti będzie po prostu Rimaciem Neverą z innym znaczkiem i na tym się skończy historia Bugatti jaką znamy.
Na szczęście Mate wiedział co robi i od samego początku następca Chirona miał mieć silnik spalinowy – i to nie byle jaki, bo od samego początku planowano 16 cylindrów. Tym razem jednak postanowiono postawić na silnik wolnossący – a to wszystko dlatego, że dla Rimaca najważniejsze były wrażenia z jazdy – a nic nie daje tyle wrażeń co wolnossące 16 cylindrów. I był plan, żeby “zrecyklingować” W16 pochodzące z Veyrona i Chirona, ale okazało się, że ze względu na swoją konstrukcję ten silnik nie sprawdzi się jako jednostka wolnossąca.
Z resztą – o silniku V16 z nowego Bugatti pisałem więcej tutaj: KLIK
Pamiętać jednak należy, że Bugatti Tourbillon o nie tylko silnik. Jeśli wierzyć Rimacowi, to cały samochód wykonany jest tak, żeby można było go rozebrać na kawałki i każdy z elementów powiesić na ścianie jako małe (lub całkiem duże jeśli mowa o ramie przestrzennej) dzieło sztuki.
Ale i tak najpiękniejsze są zegary
I to nie jest tak, że one są “tylko” najpiękniejszą rzeczą w tym modelu – przede wszystkim to są najpiękniejsze zegary w historii motoryzacji. Spójrzcie na nie. Przywiązanie do detali jest nie do opisania, a wszystkie zębatki, które widzicie mają swoją rolę i nic nie jest na pokaz, a główny wskaźnik łączący ze sobą obrotomierz i prędkościomierz jest dziełem sztuki sam w sobie.
Dodatkową sztuczką zastosowaną przez Bugatti jest fakt, że zegary zamontowane są do kolumny kierowniczej, ale nie do kierownicy. Brzmi to dziwnie, wiem.
To jest tak, że podczas kręcenia kierownicą zegary oraz poduszka powietrzna zostają na swoim miejscu, kręci się tylko wieniec kierownicy – coś jak w Citroenie C4… Chociaż Mate Rimac w materiale Top Gear prosił o nie porównywanie tego w ten sposób, więc okej, też tego nie zrobię.
Oh – sama kierownica jest dwu-ramienna, ale ramiona zamontowane są pionowo, nie poziomo i zachodzą daleko, daleko w kolumnę kierowniczą, żeby nie zasłaniać zegarów. Autentycznie, przywiązanie do detali obecne we wnętrzu Bugatti Tourbillon jest na niespotykanym poziomie. Brawo Mate, Brawo!
A co znaczy Tourbillon?
Nie, źle zgadliście – to nie jest połączenie słów “turbo” i “bilon”.
Tourbillon (czyt. Turbiją) to mechanizm stosowany w wysokiej klasy zegarkach analogowych, który odpowiada za to, żeby grawitacja nie wpływała na działanie mechanizmu. Więc przywiązanie do detali w zakresie wskaźników przed kierowcą nie jest przypadkowe jak widzicie. Z resztą – same zegary też nie są wykonane przez Bugatti – są one zaprojektowane i wykonane przez firmę Concepto Watch, która zajmuje się mechanizmami do zegarków na rękę wielu znanych firm.
A co jeśli nie stać mnie na nowe Bugatti, a chcę się poczuć podobnie?
No cóż. To raczej nieosiągalne, bo jak to sam Mate Rimac stwierdził – if something is comparable, it’s not a Bugatti – co można luźno przetłumaczyć jako: jeśli jesteś w stanie coś porównać to nie jest to Bugatti.
Co nie zmienia faktu, że jeśli chodzi o ładne zegary to spokojnie mogę coś wymyslić.
Citroen C4: jeśli najbardziej zależy Wam na poduszce powietrznej zostającej w miejscu, gdy kręcicie kierownicą, to chyba najlepsza i najtańsza opcja.
Lexus IS XE10: Ten samochód ma naprawdę ładne zegary – może nie tak ładne jak Turbillon, ale wciąż jedne z ładniejszych na rynku.
Lancia Delta HF Integrale: Obecnie to już propozycja z wyższej półki cenowej, ale zegary ma naprawdę śliczne – z tym, że ponownie, nie takie jak Tourbillon.
Subaru XT: obecnie ten model jest praktycznie nie do kupienia, ale jeśli zależy Wam na wspaniałych zegarach i nietypowej stylistyce to warto poszukać.
Co do osiągów… cóż – wątpie, żeby cokolwiek mogło równać się osiągami z nowym modelem Bugatti. Z resztą – myślę, że przez wiele, wiele lat nic nie będzie tak szybkie i niesamowite jak Tourbillon. A to dlatego, że, jak już mówiłem, Tourbillon jest nowym Veyronem, samochodem, który wyznacza granicę, samochodem, który podbił poprzeczkę. Podbił ją tak wysoko, że niestety obawiam się, że nawet najbardziej egzotyczni producenci będą mieli problem ją przeskoczyć.
Chociaż pewnie się mylę, bo o Veyronie mówiono to samo, a potem na pełnej bombie wszedł Koenigsegg i nie tylko rzucił wyzwanie Bugatti, ale jeszcze walczył jak równy z równym.