ivolucja.pl

Idźcie do domu BMW, jesteście pijani – ostatnia prosta #3

Witam na ostatniej prostej, czyli cotygodniowym podsumowaniu newsów z motoryzacyjnego świata.

W dzisiejszym odcinku Ostatniej Prostej pokażę Wam nowego XM’a, Ferrari pokaże nowy model, którego nie kupicie, Lamborghini skończy produkcję Aventadora (znowu), a Nissan zabierze się za wyścigi autem, którego produkcja dopiero się zaczęła.

Nowy XM! Citroen? Nie…

Najgorsze jest to, że XM pewnie będzie się świetnie sprzedawał...

Ja wiem, że zaczynać wpis od takiego widoku, to aż nie wypada. Właściwie to nikogo nie wypada skazywać na taki widok. A właśnie – co właściwie znajduje się na obrazku? Otóż jest to BMW XM. XM czyli prezent dla działu M-Power z okazji 50 urodzin. Drugi w historii samochód, który jest ekskluzywny dla sportowego oddziału BMW. Wiecie jaki był pierwszy? Pierwszy nazywał się M1 i wyglądał tak:

M1 E26 było projektowane we współpracy z Lamborghini.

I CZY WAM W TYM BMW MÓZGI AMPUTOWALI? Nie wiem, zamieniliście się na rozumy z paczką fajek? Drastycznie obcięli Wam budżet do 8 pixeli i 3 posunięć ołówka? XM to są jakieś jaja potężne, jakaś kpina, żart, porażka totalna. Aha, pamiętajcie, że jest to model M, co znaczy tyle, że ma być sportowy. Ta, sportowy w mojej dupie – SUV, który waży 2.7 tony nie jest sportowy. I guzik mnie obchodzi, że ma V8, jest hybrydą i 644hp (w limitowanej wersji Label nawet 735hp!), oraz że w planach jest wersja o mocy prawie 800hp.

Naprawdę mam nadzieję, że za miesiąc wyjdzie jakiś inżynier i powie “It’s just a prank, bro” i pokaże faktycznego następcę M1, bo na XM nie da się patrzeć.

Pieniądze szczęścia nie dają... Ale lepiej płakać w robionym na zamówienie Ferrari.

No i to jest samochód sportowy! A nie jakiś SUV o masie niewielkiego słonia.

Zawsze chciałem mieć swój własny supersamochód. W sensie, nie chodzi mi o to, żeby kupić sobie Lamborghini i mieć spokój. Nie – zawsze chciałem mieć superauto własnego projektu – takie, w którym każdy element i detal byłby zrobiony na moje zamówienie. Cóż, ci, którzy również mają podobne marzenie, ale grają trochę lepiej w Monopoly mogą je spełnić. Ferrari ma program zamówień specjalnych, dzięki któremu najbogatsi ludzie tego świata mogą zaprojektować swoje własne Ferrari. Tym razem, człowiekiem, który skorzystał z takiej możliwości jest pewien obywatel Tajwanu. Jego Ferrari nazywa się SP51 i jest typowym roadsterem, co oznacza, że nie ma dachu. Nie tak, że jest składany, po prostu nie ma go w ogóle. Null, zero. 
A jeśli kształt SP51 Wam się z czymś kojarzy, to nic dziwnego. Model ten bazuje na modelu 812 GTS, z którego prawdopodobnie przejęła również układ napędowy czyli V12 o pojemności 6.5 litra i mocy 812hp.

Aventador umarł. Znów.

Ostatni Aventador i pracownicy fabryki w Sant’Agata Bolognese

Pisałem już o śmierci Aventadora, przy okazji rozpisując całą historię modeli Lamborghini z silnikami V12. Problem w tym, że nawet natura nie chce, żeby Aventador umarł i statek na którym płynęły ostatnie egzemplarze Aventadora zatonął. I teraz uważajcie – Lamborghini już prawie przygotowało swoje fabryki pod nowy model, a przez zaistniałą sytuację musieli je przywrócić do wcześniejszego stanu i wyprodukować brakujące sztuki Aventadora. No przyps. 
Z równie ciekawych rzeczy warto dodać, że nawet bez tych nadprogramowych egzemplarzy Aventador to najpopularniejsze Lamborghini z V12. I to z dużą przewagą, bo Aventadora wyprodukowano przeszło 12 tysięcy sztuk, gdy Murcielago (czyli modelu zajmującego drugie miejsce w ilości produkowanych sztuk) ledwo niecałe 4 tysiące.

Nismo czyli Nissan Motorsport

TAK, TAK, TAK, TAK, TAK! I jeszcze raz tak!

Wyścigi samochodowe dzielą się na wiele rodzai. Mamy F1, DTM, WRC czy GT4. I to właśnie ten ostatni jest tym najbardziej otwartym i najłatwiejszym do brania w nim udziału. Jeśli chodzi o wyścigi profesjonalne, a nie Wrak Race czy inne Złombole, ma się rozumieć. W każdym razie – w wyścigach kategorii GT4 do wyboru jest całe multum samochodów, począwszy od Alpine A110 i Toyoty Supry, przez nowego Forda Mustanga i Chevroleta Camaro aż po McLarena 570S czy Astona Martina Vantage. Teraz ci z Was, którzy chcą zmierzyć się z innymi kierowcami w wyścigach tej kategorii mają jeszcze jedno auto do wyboru: Nissana Z GT4. Abstrahując od tego, że Z jest po prostu piękny i absolutnie uwielbiam jego design, to zastanawia mnie jedna rzecz. Czy wersja GT4 zwiastuje nadejście nowego Z Nismo? Pożyjemy zobaczymy, ale Z GT4 z homologacją drogową byłoby OH JAKIE DOBRE. Nie żebym mógł sobie takie kupić, ale przynajmniej miałbym do czego wzdychać.

A we Francji? Dzień jak codzień.

Przód jest... Po lewej.

O Francuzach można powiedzieć wiele rzeczy. Że jedzą bagietki, że na każdej ulicy ich miast stoi jakiś mim, oraz że specjalnie dla malarza z gifa, którego widzieliście wcześniej ucięli liny windy w wieży Eiffla. Inną rzeczą, którą wiemy o Francuzach to to, że byliby chorzy gdyby mieli zbudować normalne auto. To znaczy, zdarzają się takie sytuacje, ale to raczej wyjątki. 
Więc co wymyślili tym razem?
Citroën wymyślił, że to, czego potrzebują europejskie miasta to mały, elektryczny pick-up. Ale nie taki mały jak Ranger. Naprawdę mały. Taki wielkości Opla Mokki. Świetny plan. W każdym razie, małe pick-upiątko nazywa się Oli i jest zbudowany z myślą o (nie zgadniecie) ekologii. Stąd między innymi pionowa szyba przednia – Citroën twierdzi, że dzięki temu zużyje mniej energii i surowców do jej produkcji, a aerodynamika i tak nie ma znaczenia, bo Oli nie pojedzie szybciej niż 110km/h. Okej, skoro tak twierdzicie… Ah! Według deklaracji Citroëna zasięg Oli to jakieś 400km i są z tego bardzo dumni. Nie wiem, ja osiągnąłem podobny Mokką-e, ale może się nie znam.

Trzecia Ostatnia Prosta za nami. Gratuluję, przeżyliście kolejny tydzień! Jestem z Was dumny. Naprawdę. A skoro już tu jesteście, to dajcie znać co myślicie o nowym BMW XM, bo może to mi amputowano mózg i nie dostrzegam piękna tego designu?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *