Na pewno kojarzycie układy napędu AWD realizowane przy pomocy Haldexu - o to dlaczego to bez sensu.
Podchodząc do swojego samochodu zapewne czujecie dumę widzą emblemat mówiący o obecności napędu na 4 koła. Bo wyciągnie Was z opresji, bo ułatwi jazdę na mokrej nawierzchni, bo Was stać na kupno bezpieczniejszego samochodu. Ja czuję pogardę. No dobra – to było mocne słowo. Ale ja widząc sporą część takich emblematów wiem, że nie oznaczają one właściwie nic.
Mocne słowa Drogi Redaktorze
Tak, a bo co?
Poczytałem, pooglądałem i generalnie zainteresowałem się jak działa często używany system Haldex – zrobiłem to przy okazji robienia rozeznania gdy kupowałem swoje Audi A3, żeby wiedzieć czy jest sens w ogóle szukać egzemplarzy podpisanych nazwą handlową “Quattro”. Tak, nazwą handlową, bo układ AWD w Audi A3 i podobnych nie ma z Quattro nic wspólnego – o czym pisałem TUTAJ.
W każdym razie – to czego się dowiedziałem utwierdziło mnie w przekonaniu, że dopłata za napęd AWD często nie ma żadnego sensu i tak długo jak nie wjeżdżamy w teren to jest to sztuka dla sztuki.
Są jednak pewne wyjątki
Zacznijmy tutaj od tego, że nie neguję tutaj działania systemów AWD, które działają w sposób ciągły – takich jak na przykład oryginalne Quattro, Subaru Symmetrical All Wheel Drive, xDrive w dużych BMW czy ATESSA-AWD stosowana między innymi w legendarnych już Nissanach Skyline’ach. Nie neguję też systemów, które stosowane są w prawdziwych autach terenowych, w których dołączenie osi przedniej trzeba zrobić ręcznie – samochody posiadające takie rozwiązanie to często specjalistyczne samochody, takie jak na przykład Jeep Wrangler, w których ten dołączany napęd stosowany jest do tego do czego został stworzony – czyli do jazdy w ekstremalnych, terenowych warunkach.
Mam natomiast problem do systemów, które dołączają drugą, domyślnie nie napędzaną, oś albo elektronicznie albo wiskotycznie czy w jakikolwiek inny sposób, który ze względu na sposób swojego działania ma opóźnienia lub nie działa w sposób stały.
Już tłumaczę
Wielu ludzi gdy ma w swoim A3/TT/innym małym pudełku napęd Quattro/4Motion czy cokolwiek tam innego to myśli, że jest niezniszczalnym, bo przecież AWD wyratuje samochód w podbramkowej sytuacji.
A to nieprawda – ze względu na swoją konstrukcję napęd opracowany przez firmę Haldex (stąd jego nazwa) zwykle jest odłączony i napędzana jest jedna, zwykle przednia, oś – druga natomiast dołącza się dopiero gdy ta pierwsza straci trakcję i zamieli kołami na tyle, żeby system dołączył drugą parę kół.
Na papierze brzmi to świetnie – szczególnie jeśli mowa o sytuacjach, w których nie chodzi nam o szybką jazdę, a raczej po prostu o ruszenie z miejsca. Na przykład gdy sypnie śniegiem i nie jesteśmy w stanie ruszyć z parkingu czy wjechać pod górę to druga oś napędzana się przydaje żebyśmy po prostu mogli dojechać do pracy czy gdziekolwiek indziej. Prawda jest jednak taka, że komplet opon zimowych da nam więcej niż napęd AWD na oponach letnich:
Dlaczego tak jest? A no dlatego, że to bez różnicy ile macie kół napędzanych – jeśli żadne z nich nie złapie przyczepności to nic Wam po tym.
Dlatego jeśli martwicie się o przyczepność w zimie – kupcie normalny wóz z oponami zimowymi i nie musicie martwić się o nic. Z resztą – w naszym klimacie nawet “wielosezony” dadzą radę jeśli nie planujecie jeździć wyczynowo. I nadal napęd AWD jest Wam zbędny.
Wracając do tematu systemów AWD – napęd na przód jest w wielu przypadkach wystarczający do tego stopnia, że włączenie drugiej osi napędzanej będzie odbywało się niezmiernie rzadko. Dlatego nie ma sensu tego wozić dla tego 1% sytuacji gdy to może, acz nie musi, być potrzebne. Wozić, bo to ciągle w aucie jest i robi kompletnie nic nie zwiększając trakcji, ale za to powodując zmiany w zawieszeniu tylnej osi oraz dodając dodatkowe elementy układu napędowego zwiększające koszty serwisu i komplikację budowy samochodu.
Ale jak w ogóle działa Haldex?
Zawsze jak coś tłumaczę to mam dwie opcje – wyjaśniać w sposób bardzo techniczny, co przeczyta piętnaście osób, a zrozumieją może trzy, a reszta czytelników zaśnie, albo wytłumaczyć to w sposób zasadniczy, który zrozumie każdy, nikt nie zaśnie, a Ci, którzy będą potrzebowali dodatkowego wyjaśnienia Ci zapytają mnie albo prywatnie albo w komentarzach. Ze względu na wygodę czytelników i fakt, że Ivolucja to nie Wieczorynka zwykle wyjaśniam rzeczy prościej ale nadal zachowując istotę ich działania. I tak też będzie tym razem.
Układ napędu na wszystkie koła Haldex został opracowany przez szwedzką firmę o tej samej nazwie w roku 1998 i modernizowany jest do tej pory – obecnie, ponad ćwierć wieku po jego debiucie, stosuje się już piątą generację tej technologii. Pomimo rozwoju główny sposób działania tego rozwiązania się nie zmienił, więc to co napiszę tutaj odnosi się do wszystkich układów Haldex niezależnie od roku produkcji.
Samochody już od wielu lat nafaszerowane są różnego rodzaju czujnikami, z czego najważniejszymi z nich są czujniki ABSu, bo to o informacje z nich opiera się wiele systemów naszego samochodu, taki jak wspomniany ABS, kontrola trakcji i stabilności czy też, jeśli obecny, system Haldex. Te czujniki zamontowane są w każdym kole i pomagają autu określić z jaką prędkością obraca się każde z nich – oczywiście, żeby system nie panikował przez różnicę prędkości w zakrętach mierzony jest również kąt skrętu kół przednich.
W momencie gdy analizując dane z czujników komputer wyłapie, że koło napędzane kręci się z dużo większą prędkością niż reszta to zaczyna kombinować w jaki sposób zaradzić obracaniu kołem w miejscu. Wtedy aktywuje kontrolę trakcji licząc, że ta przekieruje moc na pozostałe koła napędzane. Z tym, że w samochodach z systemem Haldex komputer ma asa w rękawie. Zamiast mieć do dyspozycji tylko dwa koła – ma ich cztery, więc gdy przednia oś kręci się w miejscu i nie jest w stanie ruszyć auta z miejsca to komputer przekierowuje moc na oś tylną w celu ułatwienia, na przykład, ruszenia z miejsca.
Dołączenie tylnej osi jest o tyle ciekawe, że ma miejsce w skrzyni rozdzielczej znajdującej się z przodu auta obok skrzyni biegów, a nie z tyłu jak można by się spodziewać. Polega ono na tym, że komputer wysyła sygnał do dodatkowego zestawu sprzęgieł, które aktywują przełożenie napędu na oś tylną – podobnie jak działa sprzęgło w konwencjonalnej skrzyni ręcznej – jeśli jest rozłączone (pedał jest wciśnięty) koła się nie ruszają niezależnie ile gazu byśmy wduszali. Czyli w skrócie – Haldex to kolejne, sterowane przez komputer, sprzęgło które dołącza tylną oś w celu przekazania na nią napędu i poprawy trakcji gdy jest to potrzebne.
Mam z tym rozwiązaniem tylko jeden problem
Ile razy zdarzyło się Wam, że zaczęliście mielić kołami w miejscu i nie zrobiliście tego celowo? Pewnie kilka, gdzieś przypadkiem albo stanęliście na świeżym śniegu, który za chwile został i tak wyrzucony spod kół. To teraz drugie pytanie – ile razy zdarzyło się Wam w waszym napędzanym na jedną oś samochodzie, że nieważne ile byście próbowali auto nie było w stanie ruszyć z miejsca i nie było w jakiejś dziwnej sytuacji typu jazda w terenie? Zero? Tak myślałem.
I dla tej sytuacji, która nigdy się nie wydarzyła i prawdopodobnie nie wydarzy zamierzacie wozić w swoim aucie system Haldex? Zamierzacie wozić wał napędowy, półosie, bardziej skomplikowane zawieszenie i skrzynię biegów oraz kilogramy innych przewodów, czujników i innych dziwnych rzeczy tylko dlatego, że może wydarzyć się coś co nigdy się nie wydarzyło? No proszę Was.
Zanim ktoś mi powie, że przecież Haldex to poprawia prowadzenie podczas szybkiej jazdy – nie, nie poprawia – tak długo jak masz zwykły wóz bez sportowych ambicji, czyli na przykład zwykłe A3,a nie RS3, to Haldex robi przez większość czasu kompletnie nic – to system dołączany, nie stały. Przez większość czasu macie więc samochód z napędem na oś przednią, w którym tylna dołącza się tylko wtedy gdy przednia kręci się w miejscu. A i tak Haldex nie załącza się od razu, a po pewnym czasie – z każdą generacją coraz szybciej, ale ciągle nie od razu. To oznacza, że jeśli wejdziecie w zakręt za szybko to Haldex was nie uratuje. Nie uratuje Was też podczas hamowania – podobnie zresztą jak każde inne AWD.
Innymi słowy – auta z Haldexem mają charakterystykę aut przednionapędowych, w których tylna oś przydaje się raz na ruski rok. Głupie, nie?
I tak, da się to naprawić
Ze względu na to, że Haldex sterowany jest elektronicznie to można wpłynąć na jego działanie na różne sposoby. W wielu sportowych modelach są tryby jazdy, które powodują, że Haldex jest załączony na stałe. Nawet w zwykłych samochodach, takich jak bazowy Golf z 4Motion można wpłynąć na działanie systemu kupując sterownik za kilka tysięcy złotych. Ale bądźmy szczerzy – po co? Tak długo jak nie planujemy upalać wozu na torze to jest to przerost formy nad treścią i tylko zwiększenie kosztów obsługi samochodu bez żadnego pożytku.
I nie zamierzam tutaj wyśmiewać wszystkich ludzi, którzy posiadają auta wyposażone w system Haldex – może mają domki w górach i faktycznie ten dołączany napęd się przydaje? Może dostali fajną ofertę na taki samochód i szkoda było go nie kupić? Może faktycznie kupili samochód jako projekt do sportowej jazdy i już mają ogarnięty sterownik żeby samochód dobrze sprawdzał się podczas szybkiej jazdy?
Nie wiem. Ale wyżej wymienione przypadki to ułamek wszystkich posiadaczy aut wyposażonych w Haldex – większość z nich go nie potrzebuje, a wzięła AWD, tłumacząc to bezpieczeństwem. Bezpieczeństwem, które w przypadku tego systemu nie ulega zmianie niezależnie czy on jest czy nie.
Dlatego, dla mnie osobiście jest on kompletnie bez sensu i gdy szukałem swojego samochodu to specjalnie wybrałem egzemplarz z napędem na przód – bo po pierwsze jest lżejszy, a po drugie posiadając wiedzę, którą Wy już teraz też posiadacie, zdecydowałem, że wożenie Haldexu jest bez sensu.
I tyle – to moje przemyślenia związane z tym systemem. Napiszcie w komentarzach czy się zgadzacie czy nie.