Mówiąc o rewolucyjnych samochodach nie mam na myśli tylko supersamochodów, ale też zwykłe auta, które były genialne w swojej prostocie.
Technologie, które obecnie stosowane są w samochodach bierzemy za gwarantowane – napęd na przód? Przecież to było od zawsze!
No, nie było. I podobne technologie można by mnożyć i mnożyć niczym króliki w Australii – i to właśnie dziś zrobimy. W tym wpisie przedstawię Wam najbardziej przełomowe samochody, bez których dzisiejsza motoryzacja by nie istniała. Niektóre będą droższe, niektóre tańsze, jedne powstały kilkadziesiąt lat za wcześnie, inne stosowały technologię znaną od lat, ale w użytecznym wydaniu – ale jedno jest pewne – każdy z wymienionych w tym wpisie samochodów zmienił świat. I to zwykle na lepsze. Więc jedziemy, oto szybka lista najbardziej przełomowych samochodach w historii motoryzacji.
Pozycje następują po sobie w kolejności chronologicznej – zaczynamy więc od najstarszego wynalazku, a kończymy na najnowszym.
1885 Benz Patent-Motorwagen Nummer 1
Ten śmieszny amalgamat różnych części i kształtów wyglądający jak coś, co bezdomny wiezie na taczce do skupu złomu, to najważniejsze auto wszechczasów. Naprawdę!
To, co widzicie na zdjęciu to Benz Patent-Motorwagen Nummer 1 (Niemcy mają dryg do chwytliwych nazw), czyli pierwszy pojazd w historii, który można nazwać samochodem. Powstał on w roku 1885 i został zbudowany przez Karla Benza, którego obecnie określa się wynalazcą samochodu, właśnie z powodu tego… um, czegoś. Żona Karla – Bertha ostatecznie zacementowała pozycję Patent-Motorwagena Nummer-1 jako pierwszego auta, gdy pokonała nim trasę z Mannheim do Pforzheim w obie strony przejeżdżając tym samym 212km. I kto tu mówi, że kobiety nie umieją prowadzić? Z drugiej strony prędkość maksymalna tego ustrojstwa to było ledwie 16km/h, więc ciężko było o poważny wypadek. Dobra, koniec żartów – Państwo Benz aktywnie stworzyli to, co dziś nazywamy samochodem i chwała im za to.
Dlaczego jest ważny? A wyobrażacie sobie swoje życie bez samochodu? Albo autobusów? Nie? No właśnie. Bez Państwa Benzów nie mielibyśmy ani samochodów, ani autobusów, a nasz świat wyglądałby zupełnie inaczej.
1908 Ford Model T
Chyba nikt nie jest zdziwiony obecnością Forda Model T na tej liście. To pierwszy seryjnie produkowany samochód, który obecnie znany jest też z szerokiej gamy kolorystycznej, gdyż można go było zamówić w dowolnym kolorze – tak długo, jak był to kolor czarny.
Generalnie, Henry Ford miał bardzo ciekawy pomysł na Forda T. Mianowicie plan był taki, żeby sprzedawać ten samochód cały czas bez zmian. Żadnych. Cena będzie w miarę rozwoju motoryzacji coraz niższa (co z resztą było widać, w końcowych latach produkcji właściwie cała fabryka Forda T jeździła takimi autami), samochód będzie coraz łatwiej naprawić, a części będą coraz tańsze i w ten sposób z upływem czasu Ford T stanie się autem coraz bardziej dla ludu.
Świetny plan, ale przegrał z konkurencją, która zaczęła oferować o wiele lepsze auta za niewiele wyższą cenę, w wyniku czego sprzedaż modelu T zaczęła szybko spadać. Mniejsza o to – Ford Model T i tak zmotoryzował Amerykę i dał ludziom nadzieję na lepszą teraźniejszość. A to bardzo duże osiągnięcie.
Dlaczego był ważny? Ford Model T był pierwszym seryjnie produkowanym samochodem, bez niego na samochody mogliby sobie pozwolić tylko nieliczni.
1922 Lancia Lambda
Nie słyszeliście o tym aucie? Wielka szkoda, bo jest niesłychanie istotne – do tego stopnia, że każde auto, które widzicie na drodze, korzysta z rozwiązań stosowanych w Lanci Lambda z 1922.
Chodzi konkretnie o nadwozie o konstrukcji samonośnej. Już tłumaczę – kiedyś podstawowa konstrukcja samochodu to była rama, na której postawiono nadwozie samochodu. Konstrukcja samonośna ma tę przewagę, że nadwozie jest ramą, a to oznacza niższy środek ciężkości i mniejszą masę. Prawie jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Dodatkowo nadwozie samonośne jest tańsze w produkcji i poprawia precyzję sterowania oraz resorowanie. Kurde, dużo tych ciastek. Mniejsza o słodycze – pomimo że Lambda miała swój debiut w 1922, technologia ta nie rozpowszechniła się aż do lat 50’, a nawet wtedy zdarzały się samochody zbudowane na ramie (i nie mówię tutaj o pick-upach i innych terenówkach).
Dlaczego była ważna? Tak konkretna zmiana w konstrukcji samochodu nie zdarza się często, a z samonośnych nadwozi korzystamy od ponad stu lat i nie zapowiada się, byśmy mieli przestać.
1932 Ford V8
W tym przypadku może nie powinienem wpisywać samochodu, a raczej wydarzenie, ale lista jest o samochodach, więc musiałem pod to podpiąć samochód.
Wydarzeniem o którym mówimy jest prohibicja w Stanach Zjednoczonych, która trwała w latach 1919-1933 i wprowadziła całkowity zakaz picia, posiadania, transportowania, wytwarzania i sprzedawania alkoholu w całym kraju. I mniejsza o to, czy zakaz działał czy nie (spoiler alert: nie działał) – doprowadził on do bardzo specyficznych zmian w krajobrazie motoryzacyjnym. Pomimo zakazu, ludzie nadal chcieli pić alkohol – problem w tym, że był on nielegalny. Wytwarzaniem alkoholu zajmowali się więc bimbrownicy, robiąc to wbrew prawu i potem dostarczając ten alkohol do barów i knajp, gdzie można go było sprzedać (również wbrew prawu).
Najtrudniejszym elementem tej układanki był transport, bo destylarnia była ukryta, tak samo jak magazyn alkoholowy w barze czy restauracji – natomiast samochód ciężko było ukryć, szczególnie jeśli był pełen alkoholu. Szybko więc wymyślono, by alkohol przemycać nocą ze względu na mniejszy ruch uliczny. Dzięki temu można było jechać szybciej i w mniejszym stopniu narazić się na spotkanie patrolu policji. No, ale jak już dojdzie do spotkania, to trzeba mieć jak zwiać, a to już jest trudniejsze, gdy masz samochód załadowany po brzegi. Bimbrownicy zaczęli więc modyfikować swoje Fordy Model A, zmieniając silnik na największy, jaki był dostępny (zwykle z ambulansów marki Cadillac), wyrzucając wszystkie zbędne elementy wnętrza i modyfikując tylne zawieszenie tak, by lepiej radziło sobie z obciążeniem. I voilá – tak narodził się tuning samochodów, a po prohibicji także NASCAR, gdy właściciele zmodyfikowanych Fordów nie mieli już co z nimi robić i ścigali się między sobą.
Dlaczego był ważny? Pokazał, że samochód nie musi pozostać fabryczny i każde auto można dopasować do swoich wymagań, celów i upodobań.
1934 Chrysler Airflow
Tutaj już nazwa jest podpowiedzią, co zapoczątkował ten samochód – i to taką dość prostą, bo chodzi dosłownie o przepływ powietrza dookoła samochodu.
Chrysler Airflow był pierwszym autem w historii, które zostało zaprojektowane z myślą o aerodynamice i ograniczeniu oporu powietrza. Co do zasady można go spokojnie powiązać ze stylem Streamline, który polegał na budowaniu i rysowaniu jak najbardziej opływowych kształtów.
Idea powstania Airflowa jest wspaniała – podczas testowania swoich samochodów w tunelu aerodynamicznym Chrysler odkrył, że jego produkty stawiają mniejszy opór powietrza, jadąc do tyłu niż do przodu, więc postanowił radykalnie zmienić sposób projektowania aut. Pierwszym produktem zbudowanym według nowej filozofii był właśnie Airflow… i był też ostatnim, bo design okazał się zbyt radykalny i klienci nie pokochali się z nowym Chryslerem, zmuszając markę do produkowania bardziej zachowawczych samochodów.
Dlaczego był ważny? Był pionierem w stosowaniu aerodynamiki w projektowaniu samochodów, co przyczyniło się do większego komfortu i mniejszego spalania.
1934 Citroen Traction Avant i 1959 Morris Mini
Ten 1934 to był całkiem ciekawy, co? Mieliśmy zarówno pierwsze auto zaprojektowane z myślą o aerodynamice, jak i pierwszy samochód z przednim napędem, czyli Citroena Traction Avant.
W ogóle – Traction Avant też jest prostą nazwą, bo znaczy tyle co “napęd przedni”, co w przypadku pierwszego auta z takim rozwiązaniem faktycznie było warte podkreślenia. Dodatkowo, według sposobu myślenia Citroena, taki napęd miał pozwolić zachować więcej miejsca w kabinie i dzięki temu poprawić komfort jazdy. Zupełnie inną rzeczą był fakt, że ze względu na swoją wyjątkową konstrukcję, Traction Avant produkowany był 20 lat i nadal nie odstawał specjalnie od konkurencji – oprócz wyglądu oczywiście.
Innym autem, o którym trzeba powiedzieć przy okazji napędu na przód jest Mini – ten niewielki samochodzik był nie tylko stylowy, ale też wyznaczył sposób budowania małych (i nie tylko!) aut na wiele, wiele lat, bowiem Mini było pierwszym autem z przednim napędem, w którym silnik ustawiony był poprzecznie w celu zaoszczędzenia miejsca i pieniędzy. Ten sposób umiejscowienia silnika nie tylko zainspirował inżynierów Lamboghini do stworzenia Miury, ale też obowiązuje po dziś dzień w większości samochodów z napędem na przednią oś – niezależnie czy mówimy o Audi A3, Skodzie Citigo czy Renault Lagunie.
Dlaczego są ważne? No cóż – 95% obecnie produkowanych samochodów ma napęd na przednie koła i korzysta albo ze sposobu Citroena (silnik wzdłuż), albo Mini (silnik w poprzek).
1938 Buick Y-Job
Buick Y-Job był tylko konceptem, ale mimo to uważam, że warto go tutaj wpisać.
Nie będę się rozwodził nad technicznymi aspektami Y-Joba, bo to nie ma znaczenia, podobnie zresztą jak ma to miejsce w przypadku innych konceptów. Te samochody powstają tylko po to, żeby pokazać technologię przyszłości i plany marki na następne lata – zarówno w temacie designu jak i źródeł napędu.
Tym co natomiast warto zapamiętać to fakt, że Y-Job był pierwszym autem koncepcyjnym, które powstało bez planów wprowadzenia go do produkcji – on miał tylko zaprezentować nowy kierunek marki, tyle. A to, że wyglądał oszałamiająco… Cóż, takie życie konceptów.
Dlaczego jest ważny: Bez Buicka Y-Job nie mielibyśmy Mazdy Furai czy Lamborghini Estoque. Czy muszę więcej dodawać?
Pani Redaktor: Musisz, inaczej Ci tego nie puszczę.
No dobra – Y-Job był o tyle specyficznym pomysłem, że pokazał producentom, że czasem warto zrobić projekt tylko po to, żeby pokazać co czeka klientów za lat… ileś. Być może. I że nie wszystko musi trafiać do produkcji, czasem warto się pobawić teoretyczną technologią.
1939 Cadillac Sixty Special
Ta nowość nie jest najważniejsza dla Europejczyków, ale za to dla Amerykanów to codzienność, więc poświęćmy chwilę, by pogadać o skrzyni automatycznej.
Cadillac Sixty Special był średnim modelem Cadillaca plasującym się pomiędzy mniejszą “Serią 60” i większą “Serią 70”, więc to dziwne, że to on dostał pierwszą w historii automatyczną skrzynię biegów. I to nie byle jaką! Stosowany w Specialu Hydra-Matic miał 4 biegi(!) czyli więcej, niż inna oferowana skrzynia – 3 biegowy manual. Sam spodziewałbym się, że pierwszy automat będzie miał… nie wiem, tak ze 2 przełożenia, a tutaj zaskoczenie – są 4, czyli dokładnie tyle samo, ile w nowej Kii Picanto z automatem. Wiem, że porównywanie Cadillaca z lat 30’ z nową Kią jest nietypowe, ale w tej jednej materii są porównywalne.
Dlaczego jest ważny? No cóż – obecnie skrzynia automatyczna to codzienność nawet w europejskich wozach – i możemy za to podziękować Cadillacowi Sixty Special.
1955 Mercedes-Benz 300SL “Gullwing”
Pamiętacie gaźniki? Nie? Gullwing pamięta, choć sam takiego nie posiadał.
W mojej głowie obowiązuje takie przeświadczenie, że jeśli jakieś auto wyposażone jest w gaźnik, to go nie chcę. To oznacza, że jest stare. Brzmi to paskudnie jak to teraz czytam, ale nieważne – nie chcę auta z gaźnikiem, nie chce się martwić o regulację tego ustrojstwa, chcę po prostu jeździć autem, co wtrysk paliwa generalnie ułatwia.
I pierwszym autem wyposażonym we wtrysk paliwa był legendarny już Mercedes 300SL “Gullwing”, czyli de facto wyścigówka wyposażona w tablicę rejestracyjną. Już domyślacie się o co chodzi, prawda? Wtrysk paliwa (wtedy jeszcze mechaniczny, nie elektroniczny) został zastosowany tylko po to, żeby poprawić osiągi silnika, by Mercedes mógł dominować w wyścigach. Tutaj nie chodziło o zmniejszenie spalania czy poprawienie komfortu – chodziło tylko o moc i prędkość. I to Mercedesowi wyszło idealnie.
Obecnie wtrysk paliwa jest stosowany w każdym aucie, które widzicie na drodze. Gaźniki nie są stosowane od lat, bo wyginęły przez normy emisji spalin i bardziej efektywne rozwiązania, takie jak elektronicznie sterowany wtrysk paliwa.
Dlaczego jest ważny? Bo ma drzwi unoszone do góry, duh. A tak na serio – wtrysk paliwa był przełomowym rozwiązaniem, które w tamtym czasie było podobnym przełomem, jakim obecnie jest ChatGPT.
1959 Volvo PV544
Jaka jest pierwsza rzecz, którą robicie po zajęciu miejsca w aucie? Odpowiedź powinna brzmieć – zapinamy pasy.
Ale nie byłoby czego zapinać gdyby nie Volvo PV544 – albo nawet inaczej – nie byłoby co zapinać, gdyby nie Volvo, bowiem to ta szwedzka marka jako pierwsza wprowadziła do sprzedaży 3-punktowe pasy bezpieczeństwa. Nikogo to chyba nie dziwi, biorąc pod uwagę, że po dziś dzień Volvo kojarzy się z bezpieczeństwem i wzorowym przechodzeniem wszystkich testów zderzeniowych.
Więc tak – Volvo zmieniło świat. I niezależnie od tego, co mówią niektórzy – pasy bezpieczeństwa ratują życie, a jeśli uważacie inaczej, to Wasze życia nie są warte ratowania.
Dlaczego jest ważne? Pasy bezpieczeństwa to najważniejszy element bezpieczeństwa w samochodzie – to one odpowiadają za to, że Wasza twarz uderza idealnie w poduszkę powietrzną, albo nie wylatujecie przez przednią szybę w przypadku wypadku. Zapinajcie pasy. Proszę.
Sprostowanie: Volvo PV544 technicznie nie było pierwszym autem wyposażonym w pasy bezpieczeństwa – było natomiast pierwszym autem wyposażonym w trzy-punktowe pasy bezpieczeństwa, które wszyscy znamy. Wcześniej, już od lat 20′ Ford eksperymentował z różnego rodzaju pasami, począwszy od biodrowych, aż po trzy-punktowe (nawet mieli na nie patent w 1955), ale to Volvo jako pierwsze wprowadziło to rozwiązanie do produkcji.
– Redaktor Michał
1962 Oldsmobile Jetfire
Zanim zaczniemy o innowacjach, obadajcie tę nazwę – Oldsmobile Jetfire! To brzmi dumnie, obecnie pewnie nazywałby się Oldsmobile T8X albo jakkolwiek inaczej, byleby brzmiało losowo i anonimowo.
Oldsmobile Jetfire był odmianą modelu Cutlass, którą wyróżniał jeden, malutki szczególik – otóż: Jetfire wyposażony był w turbodoładowane 3-i-pół litrowe V8 o nazwie Turbo-Rocket. Swoją drogą – czaicie te nazwy? Przyjeżdżacie do baru i mówicie do dziewczyny “Mam Oldsmobile Jetfire z silnikiem Turbo-Rocket. Chcesz się przejechać, maleńka?” No przecież to brzmi jak prawdziwy American Dream, a nie jakieś różowe Cadillaki i fryzury na żel.
Inna sprawa, że użytkowanie Jetfire’a było nieziemsko upierdliwe, bo jedynym sposobem na utrzymanie Turbo-Rocketa przy życiu było stosowanie mieszanki zwanej MW50, czyli mieszanki wody destylowanej i metanolu w proporcjach 50/50 – inaczej silnik mógł ulec poważnemu uszkodzeniu, lub mogło zachodzić spalanie stukowe, mocno obniżające moc silnika i pogarszające rytm jego pracy. Gdy jednak Turbo-Rocket działał jak należy, to był całkiem niezłym źródłem napędu – dzięki zastosowaniu turbosprężarki posiadał on więcej momentu obrotowego niż dwa razy większe silniki. Przy prędkościach autostradowych turbodziury nie było, więc auto po prostu przyspieszało, jak gdyby nigdy nic.
Dlaczego jest ważny? Obecnie większość samochodów korzysta z turbodoładowania, a dzięki skomplikowanym systemom zarządzania silnikiem nie jest potrzebne używanie specjalnych specyfików. Ale pamiętać należy, że to Jetfire był pierwszy i gdyby nie on, współczesna motoryzacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej.
1966 Jensen FF
Pewnie nie raz i nie dwa mieliście sytuację, w której podczas nagłego hamowania poczuliście wibracje pedału hamulca i udało Wam się uniknąć stłuczki lub wypadku. W takiej sytuacji pewnie myślicie sobie “Dzięki bogu!”. A to bez sensu, bo powinniście mówić “Dzięki Jensen FF!”, bo to właśnie w tym samochodzie po raz pierwszy zastosowano system ABS.
ABS (ang. Anti-lock Braking System) to system, który zapobiega blokowaniu kół podczas nagłego hamowania. Pomaga to nie tylko manewrować samochodem w trakcie jazdy, ale też skraca czas potrzebny na wytracenie prędkości do zera. Dalej mną trzęsie jak myślę, że miałem majstra na praktykach, który uważał, że ABS wydłuża drogę hamowania, a na pytanie dlaczego w takim razie kierowcy w F1 nie hamują “na szlag” powiedział, że tam jest inna technologia i tam to zablokowanie kół wydłuża drogę hamowania. BRRRRR…
W każdym razie – w Jensenie FF system ABS nie był obecny na wszystkich kołach, działał on tylko na osi tylnej. Jeśli szukalibyśmy auta, które korzystało z ABSu w pełni, to musimy przenieść się do roku 1978, gdy ten system pojawił się w Mercedesie S-Klasie W116 jako wyposażenie dodatkowe.
Dlaczego jest ważny? ABS to system, który podobnie jak pasy bezpieczeństwa, ratuje życie – bez niego nagłe wduszenie hamulca powodowałoby więcej szkody niż pożytku, bo nie każdy potrafi dobrze hamować pulsacyjnie, szczególnie w nagłej sytuacji.
1980 Audi Quattro (Ur-Quattro)
Już od wielu lat napęd na cztery koła jest dostępny w wielu normalnych samochodach i nie oznacza on właściwie żadnych kompromisów względem wersji z napędem na jedną oś.
I tak, wiem, że pisałem, że napęd Quattro jest do… bani (i nadal to utrzymuję), ale jedno trzeba przyznać – jego obecność w każdym samochodzie oferowanym przez Audi była zapalnikiem do tego, by konkurencja (i nie tylko) zaczęła oferować napęd na cztery koła nie tylko w swoich terenowych modelach, ale też w tych o bardziej tradycyjnych nadwoziach. Bo spodziewam się, że nie muszę pisać o tym, jakie przetasowanie Quattro zrobiło w rajdach.
I tak właśnie napęd na cztery koła trafił pod strzechy – od lat 80’ kierowcy nie musieli już wybierać, czy wolą komfort jazdy i stabilność charakterystyczną dla sedana, czy trakcję w zimowe dni w terenówce – mogli mieć obie te rzeczy na raz. Do tej pory wielu kupujących nowe auta decyduje się na dopłatę do systemu AWD, żeby zyskać spokój ducha, nawet gdy sypnie śniegiem – a to wszystko dzięki Audi Quattro.
Dlaczego jest ważne? Oprócz przetasowania w rajdach, Audi Quattro zmusiło rynkową konkurencję do kombinowania jak koń pod górkę w temacie montowania napędu AWD do swoich modeli.
1995 Toyota Prius
Jechaliście ostatnio Uberem lub taksówką? Zwróciliście uwagę jakie to auto i że to na 99% Toyota w hybrydzie?
Nie ma się co dziwić, że w miejscach, w których liczy się bezawaryjność i ekonomia królują hybrydy Toyoty – ten producent ma prawie 30 lat doświadczenia w tym rodzaju napędu i był tym, który jako pierwszy wprowadził samochód hybrydowy na rynek. I na początku Prius sprzedawał się… no, nie najlepiej. Poniekąd nie ma się co dziwić, bo pierwsza generacja tego modelu mimo że mocno oparta na Yarisie, to jednak była droższa i nie oferowała niesamowitych profitów wynikających z hybrydowego układu napędowego. Dodatkowo klienci mogli czuć strach związany z nową technologią, co nie ułatwiało sprzedaży. Druga generacja Priusa natomiast odniosła wielki sukces i stała się symbolem dbania o planetę – często można było zobaczyć największe gwiazdy Hollywood w hybrydowej Toyocie, by pokazać troskę o ekologię. Widząc ten sukces konkurencja nie próżnowała i szybko pojawiły się podobne modele, takie jak Honda Insight drugiej generacji czy Opel Ampera/Chevy Volt. Ale to Prius był pierwszy – a to się w tej liście liczy.
Dlaczego jest ważny? Jakkolwiek Prius nie byłby hejtowany przez motoryzacyjną społeczność nie wolno zapomnieć, że to dzięki niemu mamy Porsche 918, McLarena P1 i Ferrari LaFerrari – już nie mówiąc o całej gamie innych hybrydowych modeli, które dzięki tej technologii utrzymują się na rynku pomimo zacieśniających się norm emisji spalin.
1996 Audi A3 8L
Wiem, że powinienem tutaj wpisać Volkswagena Golfa IV, ale chronologicznie to A3 debiutowało pierwsze.
W każdym razie – to, co jest istotne w tym przypadku to nie fakt, który model był pierwszy, tylko ile modeli Volkswagen zrobił na bazie jednego zestawu komponentów. Wiem, że wielu uważa to za nudne i generalnie za najgorsze co może być, ale pomyślcie o tym inaczej: dzięki dzieleniu platform VW mógł zrobić 8 modeli na jednej platformie, co nie tylko ograniczyło koszty produkcji, ale też obniżyło cenę, którą musiał zapłacić klient, kupując każdy z modeli w salonie. Kolejną zaletą jest fakt, że VAG w tamtym czasie nie popełnił błędu GM z lat 80’ – to znaczy, że nie robił taniego modelu i dorzucał do niego chromu i wyposażenia by z Chevroleta zrobił się Cadillac, a wręcz przeciwnie – VAG najpierw opracowywał droższy model, którego platforma potem schodziła w dół gamy i tym sposobem Octavia korzystała z platformy pierwotnie opracowanej dla A3, a nie na odwrót. Wynikiem takiego zabiegu było dobre Audi, ale jednocześnie wyśmienita Skoda – gdyby zrobić to na odwrót, wyszłaby dobra Skoda i beznadziejne Audi. Mam nadzieję, że nadążacie. Oh inny, prostszy przykład – Audi R8 bazuje na Gallardo, co oznacza niezwykłe Lamborghini doskonale pasujące do charakteru marki i fenomenalne Audi, które niejednego zaskoczy swoją zwinnością.
Dlaczego jest ważne? Umiejętne dzielenie platform pozwala mocno zaoszczędzić pieniądze nie tylko producenta, ale też klienta, który w efekcie otrzyma wyśmienity produkt za wyśmienitą cenę. Obecnie jest to praktyka stosowana przez wielu producentów, którzy nauczyli się od VAGa umiejętnej budowy aut na tej samej platformie, jednocześnie pilnując, by każde z nich miało swój charakter i styl.
2012 Tesla Model S
Tesla Model S nie była pierwszym autem elektrycznym – to nie ulega wątpliwości. Ale była pierwszym autem elektrycznym, które nie odstawało od spalinowej konkurencji, a to akurat coś, co było w tamtym czasie niespotykane.
Pierwszym użytecznym autem elektrycznym był GM EV1 – użytkownicy go pokochali, ale General Motors zamiast kontynuować projekt zniszczyło wszystkie egzemplarze i na tym skończyła się historia tego modelu. Ale nie skończyła się miłość użytkowników do aut elektrycznych, bo kilku właścicieli GM EV1 postanowiło stworzyć swoje własne auto elektryczne i założyło firmę, którą znacie obecnie pod nazwą Tesla. I żaden z nich nie nazywał się Elon Musk – ten był tylko inwestorem w późniejszym czasie.
Zupełnie innym przypadkiem jest Leaf, który co prawda powstał przed Modelem S, ale nie oferował ani takiego samego komfortu, ani osiągów – a już tym bardziej nie efektu “wow”, bo tym to Leaf naprawdę nie grzeszył.
Dopiero w 2012 roku Tesla Model S była pierwszym autem elektrycznym, które klienci naprawdę chcieli – nie jako ciekawostkę, ale po prostu jako samochód, a to zmieniło rynek na zawsze i do dziś widzimy echa szoku, jaki wywował ten model.
Dlaczego jest ważna? Tesla Model S zmieniła sposób myślenia o EV – od tego momentu budowanie auta elektrycznego tylko po to, żeby było elektryczne już się nie sprzedawało, producenci musieli naprawdę się przyłożyć, by klient wybrał ich produkt.
I to chyba tyle
Pierwotnie na tej liście miało być 10 aut, ale finalnie umieściłem 16 – przepraszam Was, ale strzeszczenie historii motoryzacji naprawdę nie jest łatwym zadaniem i wybrałem te naprawdę najciekawsze momenty.
A może Wy macie inne zdanie i złożylibyście tę listę zupełnie inaczej? No cóż – komentarze są Wasze.