tło

Umarło Lamborghini z V12. Niech żyje Lamborghini z V12?

Supersamochody rządzą się własnymi prawami. Supersamochody Lamborghini rządzą się jeszcze innymi prawami. Supersamochody Lamborghini z V12 pod maską rządzą… a zresztą - wiecie o co chodzi.

Lamborghini zakończyło produkcję modelu Aventador. Koniec, amba finito koncerto, nie ma, dość, fajrant. Oddajmy więc hołd Aventadorowi i wszystkim jego poprzednikom, a na koniec porozmawiajmy o przyszłości V12 w Lamborghini. Chłopaki mają pewien plan – ale o tym na końcu.

P.S. dziś wyjątkowo filmiki zamiast obrazków, nie mogę przecież pisać o V12 nie pokazując Wam jak ono śpiewa.

Lamborghini 350GT (1964-1966)

Pierwszy samochód Lamborghini w historii nie był jakąś wydmuszką z plebejskim V8, co to to nie. Generalnie, historię pewnie znacie – Ferruccio Lamborghini wkurzył się na Enzo Ferrari’ego, bo uznał, że jego auta są do dupy i on sobie życzy, żeby je Enzo poprawił. Enzo kazał mu spadać na drzewo prostować banany, bo Ferrari są perfekcyjne jakie są i żeby se Ferruccio wracał robić te swoje traktory. Ferrucio zatrudnił więc byłych inżynierów Ferrari pod szefostwem Giotto Bizzarrini’ego (czemu Włosi muszą się tak kozacko nazywać?!) by stworzyli mu silnik lepszy i mocniejszy niż ten, stosowany w Ferrari. Obiecał im nawet premię za każdy dodatkowy koń mechaniczny ponad to, czym dysponowało w tamtej chwili Ferrari. I obadajcie to – nowe V12 o pojemności 3.5l i rozrządzie DOHC osiągało 370hp przy 9 tysiącach obrotów. Bizzarrini twierdził nawet, że gdyby ulepszyć układ paliwowy, dałoby się wyciągnąć nawet 400hp przy 11 tysiącach obrotów! 400 koni mechanicznych w roku 1964! Czaicie jaki to musiał być potwór? Niestety (albo stety), gdy V12 zostało wyposażone w nadający się do codziennej jazdy osprzęt, moc spadła do 280hp przy 6500 obrotów na minutę, a odcięcie paliwa następowało w okolicach 7 tysięcy. I tak nieźle.

Ciekawostka: Nadwozie tego auta produkowane było przez Carrozzeria Touring, firmę, która obecnie zajmuje się jednostkowymi przeróbkami superaut dla ultra-bogaczy.

Lamborghini 400GT (1966-1968)

400GT nie było rewolucją w gamie modelowej Lamborghini – było raczej ewolucją modelu 350GT – miało delikatnie zmienioną stylistykę i wzmocniony silnik. Ale za to jak wzmocniony! z 3.5 litra zrobiły się równe 4, a moc wzrosła do 300hp. Dziś podobną moc potrafi mieć Golf, jednak w latach 60’ oferowało to niespotykane osiągi. Warto również dodać, że 400GT, w odróżnieniu od 350GT, miało skrzynię z synchronizatorami – dzięki temu zmiana biegów była szybsza i wygodniejsza. Wspaniale!

Ciekawostka: pierwsze 23 egzemplarze 400GT nie różniły się wizualnie od 350GT, natomiast późniejsze, znane jako 400GT 2+2, miały inną konstrukcję dachu, by zmieścić na tylnej ławeczce dwójkę pasażerów. 

Lamborghini Miura (1966-1973)

No, to rozumiem – pierwszy supersamochód! I nie chodzi o to, że to pierwszy supersamochód Lamborghini, co to, to nie. Miura była pierwszym supersamochodem w ogóle! Sama historia powstania Miury jest o tyle zabawna, że Ferruccio wiedział, że on to się nie zna na budowaniu aut – są w tej branży lepsi ludzie. No więc, trójka ludzi – Gian Paolo Dallara, Paolo Stanzani i Bob Wallace – pracowali po godzinach, opracowując prototyp Miury, na który potem Ferruccio się zgodził. Z małym haczykiem – pierwotnie Miura miała być tylko autem pokazowym, by promować markę, nie autem produkcyjnym. Wyobraźcie sobie zaskoczenie jakie musiał wywołać fakt, że gdy w 1964 roku pokazano samą ramę i podwozie samochodu, bez karoserii, wszyscy olali inne stoiska na targach w Turynie (nawet to od Ferrari) i pobiegli oglądać ten przebłysk geniuszu – dwumiejscowe coś z centralnie umieszczonym V12. Co ciekawe – pierwsze Miury dzieliły silnik z 400GT, by potem w ramach ewolucji modelu moc wzrosła z 300hp aż do 385hp – rzecz tym ciekawsza, że pojemność silnika w każdej wersji Miury była taka sama.

Ciekawostka: V12 w Miurze umieszczone było poprzecznie i połączone ze skrzynią – te dwa elementy miały nawet wspólny obieg oleju! Rozwiązanie to zostało przejęte z… oryginalnego Mini Coopera.

Lamborghini Islero (1968-1969)

Islero to podobna formuła co 400GT – silnik V12 z przodu, 4 miejsca, luksus – typowe GT. Warto jednak zaznaczyć, że silnik został wzmocniony do 325hp (w Islero S nawet do 350hp). Oprócz tego Islero jako następca modeli z GT w nazwie ma zmienioną karoserię, tym bardziej przypomina ona dwudrzwiowego sedana niż typowe coupe.

Ciekawostka: Dwójka entuzjastów – Paul Rilly i Roger Levève – postanowiło użyć Islero jako wyścigówki i wziąć udział w 24 godzinnym wyścigu Le Mans w roku 1975. Bez sukcesu. Samochód został rozbity podczas kwalifikacji. Nie żeby to miało jakiś spektakularny wpływ na pozycję końcową – wyścigowe Islero było dużo za wolne, by nadążyć za resztą aut.

Lamborghini Espada (1968-1978)

Espada, podobnie jak Islero, było następcą 400GT. Jednak tam, gdzie Islero było bardzo zachowawcze i spokojne wizualnie, Espada miała być radykalna i kierowana do młodszej klienteli. W sumie to ciekawe, że obecnie upraszcza się gamy modelowe i często jedno auto potrafi zastąpić 3 różne modele, a w latach 60’ Lamborghini rozbiło jeden model na dwa, różniące się tylko designem. I wiecie co? Chciałbym powiedzieć, że zagrywka Lambo z Islero i Espadą miała sens. Tylko, że nie miała, Espada kompletnie skanibalizowała Islero. Zwróćcie uwagę na lata produkcji. Espada miała nawet te same silniki co Islero – dzieliły ze sobą wszystko, łącznie z mocą.

Ciekawostka: Espada była pierwszym Lamborghini, które było wyposażone w automatyczną skrzynią biegów. Była ona dostępna jako opcja od roku modelowego 1974 i była to trzybiegowa przekładnia Chrysler TorqueFlite.

Lamborghini Countach (1974-1990)

Ah, Countach… To prawdziwa ikona motoryzacji. Szczególnie późne wersje z poszerzeniami i wielkim spoilerem kojarzą się nieodłącznie z latami 80’. Właściwie, to lata 80’ w motoryzacji są kojarzone z dwoma samochodami – Ferrari Testarossą i Countachem właśnie. Co ciekawe – pierwsze egzemplarze Countacha (Oznaczone jako LP400) dzieliły silnik z Miurą P400. Potem jednak pojemność i moc silnika rosła – zaczęto od 4 litrów pojemności i 300hp, a w finałowej wersji pojemność wzrosła do 5 litrów, a moc do 450hp. 450! Rzekomo ostatnie wersje Countacha czyli 25th Anniversary Edition osiągały setkę w 4.7 sekundy. Szalone osiągi, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest to auto z lat 70’ i z silnikiem zaprojektowanym w latach 60’. Nie mówiąc już nawet o braku wspomagania kierownicy. 

Ciekawostka: Jedna z prototypowych wersji Countacha, zwana Countach Evoluzione, została zaprojektowana przez Horacio Paganiego (tak, tego Horacio Paganiego) – miała nadwozie z kevlaru i włókna węglowego i silnik wzmocniony do 500hp. Co ciekawe, pozbyto się też lakieru z nadwozia, klimatyzacji czy większości wnętrza. Wszystko w celu maksymalizacji osiągów. I testowania technologii, ale kto by się tym przejmował…

Lamborghini LM002 (1986-1993)

Musicie przyznać, że nie jest to auto, o którym myślicie, gdy usłyszycie Lamborghini z V12. A jednak. LM002 miało pod maską V12 z Countacha LP5000 QuattroValvole, o pojemności 5.2 litra i mocy 449hp. Przypomnijmy, że mówimy o wojskowej terenówce. A właśnie, wiecie skąd wzięła się nazwa LM? Otóż, nie chodzi o Le Mans, a o Lamborghini Militaria, czyli samochody wojskowe Lamborghini. Wzięło się to stąd, że Lamborghini podpisało umowę z Amerykańskim rządem (No oczywiście, że nie z włoskim!) by zbudować auto wojskowe. Opracowano więc prototyp Cheetah i LM001, jednak dopiero LM002 zostało jakkolwiek ochoczo przyjęte przez amerykańskie wojsko – inna rzecz była taka, że propozycja i tak została odrzucona i Lambo zostało z tym klocem na lodzie. Postanowiono je więc sprzedawać klientom. Przypominam – w latach 80’ moda na SUVy nie istniała. 

Ciekawostka: Jeśli dla kogoś 449hp z V12 to było za mało, to silnikiem opcjonalnym było V8 o pojemności 7.2 litra i mocy 612hp. Silnik ten pierwotnie wykorzystywany był w łodziach wyścigowych – tak zwanych Powerboat. Idealny kandydat jako jednostka napędowa w SUVie. Albo w aucie sportowym – w końcu podobną sztuczkę próbowało wykonać GM w Corvette ZR12.

Lamborghini Diablo (1990-2001)

Diablo to model o tyle ciekawy w historii Lamborghini, że wyznaczył on nowy początek z dwóch względów: po pierwsze dlatego, że gdy Diablo weszło do produkcji, to Lamborghini było świeżo przejęte przez Chryslera; po drugie dlatego, że mniej więcej w połowie produkcji tego modelu, Lamborghini zostało przejęte przez Audi. Wszystkie poprzednie modele na tej liście łączy z Diablo jeden istotny element – to silnik V12, który był w gruncie rzeczy tą samą konstrukcyjnie jednostką, co jednostka debiutująca w 350GT z tą różnicą, że miała ona od 5.7 litra pojemności (Diablo, Diablo VT i Diablo SV) aż do 6 litrów (Diablo SE, Diablo 6.0VT). Moc również wzrosła, gdyż mniejsze silniki miały 603hp, a większe 575hp. Ja też nie rozumiem. Zmieniał się też sposób przełożenia mocy z silnika na koła. Wszystkie wersje cechowały napęd na tylną oś, a te z dopiskiem VT (Viscous Traction) wyposażono w napęd na cztery koła. Biorąc pod uwagę, jak trudne Diablo było w prowadzeniu, była to #dobrazmiana.

Ciekawostka: Diablo przed liftingiem miało otwierane światła, jednak inżynierowie zajmujący się egzemplarzami po liftingu zrezygnowali z nich, by w to miejsce zamontować światła z… Nissana 300ZX. Chamy z Lambo nawet zakleiły dla niepoznaki znaczki Nissana listewkami z włókna węglowego.

Lamborghini Murcielago (2001-2010)

Murcielago to pierwsze Lamborghini opracowane całkowicie przy współpracy z Audi. Oznaczało to kilka rzeczy. Po pierwsze, było to pierwsze sportowe Lamborghini oferowane tylko i wyłącznie z napędem na cztery koła. Po drugie, dzięki napędowi na cztery koła, Murcielago mógł spokojnie prowadzić zwykły zjadacz chleba i nie musiał się bać, że zaraz zamieni się w podobiznę croissanta, owijając się wokół drzewa. Po trzecie i najważniejsze – Lamborghini w końcu po tylu latach oferowało sensowną jakość wnętrza i użyteczność. Wcześniej był z tym spory problem, bo Lamborghini ciągle nie miało na nic pieniędzy. Eksperyment z militariami i umowa z Chryslerem nie pomagały. I co myślicie, że Murcielago zmiękło? Nic z tych rzeczy – to nadal był porywczy, głośny, twardy i momentami upierdliwy samochód. Ale za to nie trzeba było traktować pobytu w nim jako alternatywy dla siłowni. A przy okazji nadal wyglądało zjawiskowo – do tego stopnia, że jeździł nim Batman, co na pewno nie było przypadkiem – wszak “murcielago” znaczy po hiszpańsku “nietoperz”. I pewnie teraz myślicie, że skoro tyle rzeczy się zmieniło, to Murcielago było czystą kartką w porównaniu z Diablo? A gdzie! Silnikiem jest ciągle to samo V12 opracowane przez Bizzarrini’ego, tylko wzmocnione i zależnie od wersji, miało od 6.2 aż do 6.5 litra pojemności, z mocą zaczynającą się w okolicach 570hp, a kończącą na kosmicznych 661hp w Murcielago SV LP670-4.

Ciekawostka: Jeśli myślicie, że branie czyichś części osiągnęło limit w Diablo, to muszę Was zmartwić – Murcielago dzieli kierunkowskazy na błotnikach z Fordem Focusem I i Mondeo II.

Lamborghini Aventador (2011-2022)

W końcu czysta kartka. Po tylu latach Lamborghini stworzyło zupełnie nowe V12. Pojemność? 6.5 litra. Moc? od 700 do 780hp. Napęd? Na cztery koła. Skrzynia? Tylko automat. Czekaj, czekaj, co? A no tak, Aventador był pierwszym Lamborghini, które było oferowane tylko i wyłącznie ze skrzynią automatyczną. I teoretycznie patrząc na to, że Lamborghini to koncern Volkswagena, Aventador powinien dostać jakąś nowoczesną dwusprzęgłową przekładnię, która zmieniałaby biegi w mgnieniu oka i gwarantowała niesamowite osiągi. Ale nie tym razem – skrzynia to zrobotyzowany manual, w którym biegami i sprzęgłem zajmuje się komputer. Powoduje to, że zmiany biegów szarpią autem i nie ma opcji “pełzania” czyli powolnego manewrowania. Ale ma to swój urok. Urok typowy dla Lamborghini – ma być bezczelnie i nieco brutalnie. Brutalnie również jeśli chodzi o wygląd, bo Aventador, szczególnie w wersji SVJ, wygląda jak z innej planety. 

Ciekawostka: Aventador pełnił rolę pojazdu prowadzącego samoloty po płycie lotniska w Bolonii pomiędzy 6 a 19 maja 2013 roku, po czym jeden dzień pełnił tę samą rolę na angielskim lotnisku Londyn-Heathrow.

Przyszłość (2024-?)

Tak jak pisałem na początku – Aventador umarł i nie żyje. Ale jeśli myślicie, że to oznacza koniec Lamborghini z V12, to jesteście w błędzie. Lamborghini ma bowiem plan. Stworzą zupełnie nowe V12 (to już trzecie!) do zastosowania w następcy Aventadora. Będzie ono połączone z systemem hybrydowym i finalna moc układu ma wynosić… ponad 1000hp. A przynajmniej tak mówią plotki, bo na razie oficjalnych informacji brak. No może poza tym, że następca powstaje i raz na jakiś czas można spotkać zakamuflowane prototypy jeżdżące w różnych miejscach Europy. 

I nawet o samochodzie, którego jeszcze nie ma mam ciekawostkę! Kierowcy testowi Lamborghini bardzo nie lubią samochodowych paparazzi – na wielu zdjęciach zakamuflowanych Lambo widać kierowcę z uniesionym środkowym palcem. 

No więc jak widzicie, nawet w ramach unijnych dyrektyw prawdziwa motoryzacja nie chce umierać. Lambo nadal będzie mieć wolnossące V12, a elektryki będą co najwyżej egzystować równolegle. I to jest przyszłość, której i Wam i sobie życzę.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

Share on facebook
Share on twitter
Share on pinterest
Share on email

czytaj inne wpisy:

Śmiałem się z Ferrari. Ale Purosangue pozamiatało.

Ferrari Purosangue to bardzo kontrowersyjny model. To dziwne biorąc pod uwagę czym jest ten samochód. Moda na SUVy i Crossovery (w sumie to ciekawe, czemu nie pisze się X-overy, skoro w żargonie wielu marek literę “X” czyta się jako Cross) trwa w najlepsze, mimo że ten rodzaj samochodu jest kompletnie bez sensu. Ale dobra –

Czytaj więcej »

Z jak Zukunft, czyli BMW Z1

Litera Z w BMW zawsze oznaczała ekscytujący model. Ale żaden nie był tak specjalny jak Z1. Pewnie już dawno zauważyliście, że jeśli samochód zawiera literę Z w nazwie lub w ogóle nazwa składa się tylko z tej litery, oznacza to, że dany samochód jest w jakiś sposób specjalny. Nie wierzycie? To przypomnijcie sobie samochody takie

Czytaj więcej »

Co to jest spoiler? Czy warto go montować?

Spora część “fanów motoryzacji” uważa, że spoiler to zbędny dodatek. I dopóki nie mają Ferrari, to są w błędzie. Moda na wielkie spoilery z tyłu aut pojawiła się pod koniec lat 90’, ale dopiero po premierze pierwszej części Szybkich i Wściekłych każdy chciał, żeby jego auto miało wielką deskę do prasowania na klapie bagażnika. Znaczy,

Czytaj więcej »

Ulubiony projekt Giorgetto Giugiaro – Fiat Panda I

Czyli jak połączyć jeansy i helikopter, by powstał jeden z najbardziej rewolucyjnych samochodów miejskich. Fiat Panda obecnie kojarzy się z tanim autem do dowozu pizzy, burgerów czy innych potraw, które można zamówić przez internet. Znaczy, tak, jedzenie dowozi zwykle jakaś złachana Panda drugiej generacji, ale to wciąż Fiat Panda, więc to właśnie jest pierwsze skojarzenie

Czytaj więcej »

Koncept Forda, który miał zmienić świat  – Ford T-Drive

W samochodzie napęd na przednie koła można zrealizować na wiele sposobów. Ale żaden nie jest tak dziwny jak Ford T-Drive. Jeśli chodzi o konstrukcje samochodów, napęd na przednie koła to jedna z najbardziej kluczowych technologii. Nie żartuję. Możecie mówić, że “INO NAPĘD NA TYŁ, PRZEDNI JEST DO BANI”, ale inżynierowie zajmujący się normalnymi samochodami się

Czytaj więcej »

To koniec VR6. Przypomnijmy sobie WSZYSTKIE samochody z tym silnikiem.

To koniec. Volkswagen zakończył produkcję silnika VR6. Silnika, który fani uznają za Magnum Opus tego koncernu. Jesteśmy tuż po Walentynkach, a Wy wiecie, że ja nawet w Walentynki muszę odwalić jakąś krzywą akcję i jakoś połączyć temat zakochania, miłości i innych dupereli z samochodami. Tak już mam. No więc, w zeszłym roku dostaliście ode mnie

Czytaj więcej »