Jest rok 2010, era Szybkich i Wściekłych właśnie się kończy, a świat tuningu ogarnęła nowa moda.
Mój tata co do zasady pije bardzo rzadko, raz na rok to taka reguła. Nie jest fanem upojenia alkoholowego, ale czasem gdy trafią się odpowiedni znajomi, to wychyli lampkę szampana lub dobrego wina. Są jednak takie przypadki, gdy okazja nie jest stosowna, by pić wino lub szampana i w dobrym zwyczaju byłoby wznieść toast kieliszkiem dobrej jakości wódki. I taka bardzo specyficzna okazja nakłania, by skupić się na chwilę i poświęcić moment na celebrację trunku, jakim jest ten popularny w krajach słowiańskich napój.
I to właśnie robi mój tata – gdy przychodzi okazja, by napić się kieliszka wódki on zwraca wszystkim uwagę na fakt, jak czysta potrafi być wódka – zero bąbelków, koloru lub innych zwracaczy uwagi. Czyste i prosto w punkt. I należy to docenić.
I podobnie jest z samochodami stuningowanymi w stylu German Style – to celebracja czystej formy, prostych linii samochodu. Chodzi o to, by uchwycić charakter i duszę każdej linii auta i zminimalizować ilość odwracających uwagę elementów. Czysta forma to jest to.
Czym jest German Style?
Styl German Style, zwany także jako Clean Look, to sposób tuningu, który wywodzi się – tutaj niespodzianka – z Ameryki. Właściwie istniał on przez wiele lat obok aut tuningowanych w stylu F&F, tylko był on mniej widowiskowy – co oznaczało, że nie był wybierany przez osoby, których głównym zamiarem było zwracanie uwagi każdego w okolicy.
Osoby, które wybierały Clean Look wolały, by ich samochody były doceniane tylko przez ludzi, którzy wiedzą o co chodzi i są w stanie zauważyć przywiązanie do detali oraz subtelne modyfikacje, które tym sposobem wyróżniałoby auto z tłumu.
A modyfikacji mogło być naprawdę mnóstwo – trzeba było tylko wiedzieć, gdzie patrzeć. Usunięte klamki zewnętrzne, plastikowe listwy, znaczki, otwory na tablice rejestracyjną, a czasem nawet niektóre wloty powietrza czy światła to był dopiero początek, bo wnętrza takich aut również robiły wrażenie – skórzane fotele, kierownice, deski rozdzielcze czy podsufitki oraz dopasowany kolorem system audio czy pokrywy silnika to standardowe zabiegi. Niektórzy właściciele mają jednak większe ambicje i stosują zabieg nazywany po angielsku “shaved bay”, czyli pozbywają się z komory silnikowej wszystkich kabli, linek i innych rzeczy, by osiągnąć maksymalnie czysty wygląd motoru. Czasem nawet stosując obitą skórą pokrywę silnika. Czyste szaleństwo.
Jakich aut używa się do German Style?
Tutaj nie będzie zaskoczeń – do tego stylu tuningu korzysta się głównie z samochodów niemieckich, konkretnie marki Volkswagen – czasem zdarzy się jakiś Seat Leon albo podobne, ale większość aut zbudowanych zgodnie z duchem Clean Look to Golfy, Polo, Lupo czy Passaty.
Czasem do Clean Look można także podpiąć niektóre Hondy, BMW lub inne samochody zmodyfikowane zgodnie z zasadami tego stylu. Prawda jednak jest taka, że German Style wywodzi się z Ameryki, w której fani VW próbowali zdystansować się od aut amerykańskich proponując zupełnie inny rodzaj modyfikacji, które nie były skoncentrowane na prędkości i widowiskowym stylu pełnym chromów.
Skąd wziął się German Style?
Trochę to już wyjaśniłem w poprzednim akapicie, ale warto tę myśl rozwinąć.
Jeśli oglądaliście pierwszą część sagi o Szybkich i Wściekłych to zauważyliście pewnie, że większość samochodów obecnych na ekranie to auta japońskie – nawet Dom miał RX-7! A to dlatego, że to właśnie ten rodzaj aut, nazywany “tunerami” był najbardziej popularny, jeśli chodzi o ten styl modyfikacji. Oprócz tego były też Muscle i Hot Rody, ale to były auta amerykańskie. Samochody europejskie natomiast były zwykle oszczędnie modyfikowane. Nie chodzi o to, że używane były tanie części. Wręcz przeciwnie. Chodzi raczej o to, że tuning polegał na zmienianiu komponentów znajdujących się wewnątrz auta – zawieszeń, skrzyń biegów, silników czy systemów audio, bez dużych zmian na zewnątrz. Gdy jednak jakieś modyfikacje wizualne miały miejsce, to często były one inspirowane motorsportem lub zapożyczane z droższych aut – naczelnym przykładem takiego zabiegu było stosowanie felg z Porsche w Volkswagenach.
Tak zmodyfikowane samochody wyglądały prawie jak seryjne – może z wyjątkiem okazjonalnych lotek lub świateł produkowanych przez takie firmy jak Kamei, BBS czy Hella, ale jeździły jak zupełnie inne wozy. Bo na początku modyfikacji w stylu Clean Look nie było jeszcze mowy o “glebieniu aut”, chodziło po prostu o zmniejszenie prześwitu w celu obniżenia środka ciężkości, a nie szurania wahaczem.
Oczywiście w Niemczech German Style również był mocno zakorzeniony – wszak to właśnie ten kraj był ojczyzną wielu specjalizujących się w niemieckich autach tunerów, więc spotkanie na zlocie Golfa pierwszej generacji z kompletnym pakietem Kamei i felgą z Porsche 924 nie było trudne. Oczywiście w miarę upływu lat starsze wozy zaczynały rdzewieć i wymierać, ale te zachowane w stanie idealnym zawsze budziły zainteresowanie. Jeśli oczywiście oglądający wiedział, na co patrzy.
Szczyt popularności
Pamiętam, gdy w gimnazjum byłem bardzo zafascynowany stylem modyfikacji charakterystycznym dla tunerów – bodykity, spoilery, neony i wszystko inne, byleby auto się świeciło. Problem w tym, że właśnie wtedy kończyła się era takiego tuningu i zaczynał się okres, w którym modyfikacje nadwozia były passe, miało być szeroko i nisko i właściwie tyle.
I zawsze gdy rysowałem swoje pomysły na modyfikacje różnych samochodów, mój kolega uświadamiał mi, że to już nie te czasy. To szybko zaprowadziło mnie na różne internetowe strony, takie jak polski Motokiller lub międzynarodowe Car Throttle (R.I.P.), gdzie okazało się, że na szczycie popularności jest właśnie German Style.
To były okolice 2010 roku, wtedy ten ruch obniżania aut do ziemi i Clean Look były najbardziej na topie – wszystkie inne modyfikacje, takie jak Spoilery czy wloty na maskach uznawane były za zbędne i odchodziły do lamusa. Nadwozie miało być seryjne i kropka. Liczył się tylko prześwit, a raczej jego brak.
Do tej pory jest całe mnóstwo samochodów, w których modyfikacje ograniczone są do obniżenia prześwitu i fajnego koła z dużym parapetem i naciągiem, ale to odchodzi do lamusa i coraz większą popularność zdobywają funkcjonalne pakiety aerodynamiczne lub różnego rodzaju grafiki. Czy tylko mnie coś to przypomina…?
German Style obecnie
Zauważyłem, że teraz to, jak niski jest twój samochód przestaje mieć znaczenie – ważniejszy zaczyna być jego stan utrzymania oraz to, jak wygląda lakier i wnętrze. Coraz więcej ludzi zainteresowanych motoryzacją zaczyna oglądać się za zwykłymi pudełkami jeśli widać, że są zadbane.
Zupełnie innym zjawiskiem jest to, że japońska szkoła modyfikacji inspirowana Bosozoku, Kanjo czy Kaido zaczyna mieć coraz większy wpływ na świat tuningu i na wielu dużych imprezach samochodowych potrzebny jest pokaźny zestaw modyfikacji, żeby w ogóle było o czym rozmawiać.
W Polsce nadal German Style jest bardzo popularnym sposobem modyfikowania samochodów, ale Amerykanie coraz częściej mają bardziej liberalny stosunek do tuningu, w którym liczy się idea i jakość, a niekoniecznie prześwit. I takie luźniejsze nastawienie do tuningu wchodzi powoli do Europy, gdzie mamy imprezy takie jak Ultrace, który jest wymieszaniem wielu różnych stylów i pomysłów na to, jak ma wyglądać najlepsze auto.
I w związku ze zmniejszającą się popularnością Clean Looka, należy zadać sobie pytanie o to, jak ważna jest czysta forma. Czy samochody projektowane są po to, żeby je modyfikować i zmieniać, czy jednak należy docenić ich fabryczne linie i tylko podkreślić je ładniejszymi felgami?