Peugeot-308-R-Hybrid-miniaturka

O takie auta nic nie robię! – Hangar Marzeń Xmas Edition

Każdy mógłby z głowy wymienić co najmniej 3 auta, które zasłużyły na hangar marzeń. Ja też. Tylko że aut z tej listy… nie da się postawić w garażu.

Zwykle wpisy z kategorii Hangar Marzeń są o autach, które istnieją i które można w taki czy inny sposób nabyć. No dobra, wyjątkiem jest Lancia Stratos Zero, ale nawet tak wyjątkowe auta pojawiają się czasem na aukcjach. 
Dlatego w tej liście zasady wylądują w śmietniku i skupimy się na autach, które chciałbym, żeby powstały. I nie chodzi o concept-cary. Chodzi o pewne idee, które od lat chodzą mi po głowie, ale nadal żadna z nich nie została zrealizowana przez jakąkolwiek markę.
Załapaliście o co mi chodzi? Świetnie. Zaczynajmy więc.

Idea #1 - Hybrydowy Hot Hatch

Peugeot 308 R HYbrid był najbliżej zrealizowania mojej idei o hybrydowym Hot Hatchu. Był też najdalej od wejścia do produkcji. Szkoda, bo z mocą 500hp nie miałby konkurencji.

 

Wiecznie zacieśniające się normy emisji spalin, a w związku z tym rosnące koszta produkcji małych aut powodują, że o dobrego Hot Hatcha coraz trudniej. Kiedyś było ich zatrzęsienie: Clio RS, Fiesta ST, Astra i Corsa OPC, C2 VTS, 206/207/208 GTi, Mazda 3 MPS, Nissan Sunny GTI-R, Delta HF Integrale i prawdopodobnie wiele innych o których zapomniałem, wszystkie te auta były stworzone by dawać maksimum prędkości i zabawy za minimum funduszy i ujmy na praktykalności. Owszem, dziś ta kategoria Hot Hatchy nadal istnieje, ale bądźmy szczerzy – sporo się zmieniło i bez 300hp nie ma już co podchodzić, a najlepiej jest wtedy, gdy hatchback ma ponad 400hp i katapultuje się do setki w granicach 3-4 sekund. Przecież to obłęd!

I teraz tak: nie uważam, że to źle. Klienci oczekują, że nowe auto będzie szybsze od poprzednika, a marka nie może wypuścić auta gorszego niż konkurencja. Problem w tym, że ciężko w tym towarzystwie znaleźć coś ciekawego akustycznie. Większość tych aut ma silnik czterocylindrowy w przedziale 1.6-2.0 litra i na tym się zabawa kończy. No dobra, wyłamuje się Toyota z trzycylindrowym 1.6 w GR Yarisie i Corolli oraz Audi z rzędową piątką o pojemności 2.5 litra montowaną w modelu RS3. I to tyle.

Byłem bardzo nakręcony gdy dowiedziałem się, że Toyota robi Hot Hatcha. A potem się zawiodłem, bo spodziewałem się naprawdę mocnej hybrydy, a dostaliśmy kolejnego rywala Golfa R i spółki. Bez hybrydy.

A co gdyby…faktycznie postawić sobie za cel zrobienie najmocniejszego Hot Hatcha, jaki tylko istniał? Takiego zmutowanego spadkobiercy VW Golfa R32? “O nie, nie można, bo normy emisji spalin, hurr durr, UE tego nie dopuści, nie da się, KWIIIIIII”. Zamknijcie twarze, bo właśnie tutaj na ratunek przychodzi silnik elektryczny. Wyobraźcie to sobie: hatchback wielkości Golfa, silnik V6 z doładowaniem napędzający wszystkie 4 koła i skrzynia dwusprzęgłowa, a do tego jeszcze silnik elektryczny zapychający turbodziurę i dający dodatkowego kopa. No i oczywiście umożliwiający jazdę na samym prądzie, żeby można było powiedzieć, że to ekologiczne, czy coś tędy. Wyobrażacie to sobie? 500 albo 600hp z Hot Hatcha z V6 pod maską? Przecież to ryłoby beret! Idealnie wpasowuje się w mój hangar.

Ale takim bardziej realnym planem byłby po prostu mocno uturbiony silnik 2.0l korzystający z pomocy silnika elektrycznego, by nadać elastyczność silnika o większej pojemności. Waga i tak nie jest problemem – współczesne Hot Hatche i tak ważą prawie 1700kg.

Idea #2 - elektryczny Hot Hatch

Hyundai Ioniq 5 ma doczekać się sportowej wersji N, która ma być pozycjonowana jako elektryczny Hot Hatch i sprzedawana równolegle z i30N czyli obecnym Hot Hatchem Hyundai’a.

Skoro już przy Hot Hatchach z silnikiem elektrycznym jesteśmy, to czemu by nie pociągnąć idei dalej i nie zrobić całkowicie elektrycznego Hot Hatcha? Cóż, na pewno nie byłby tak zajmujący jak spalinowy, ale na pewno byłby szybszy! Przecież 4s to jest nic dla auta elektrycznego i myślę, że zaprojektowanie stosunkowo elektrycznego EV, który osiąga setkę w dajmy na to 3.3 sekundy, to nie byłoby duże wyzwanie. Silniki elektryczne są w końcu małe i nie wymagają dużej ilości miejsca pod maską. A to, że zasięg spadnie? Jakie to ma znaczenie – w normalnym aucie też spada zasięg, gdy włoży się mocniejszy silnik. A no i hangar też nie lubi za dużej ilości spalin, a raczej ludzie, którzy się w nim znajdują.

Idea #3 - elektryczny samochód sportowy

Koncept Alpine A100 E-ternite to dokładnie to o czym mówię. 238hp, 1378kg i przyspieszenie do setki w 4.5 sekundy. Szybko, owszem, ale nie boleśnie. Ask me how I know…

Wiem, że macie dość idei aut elektrycznych/zelektryfikowanych, ale dajcie mi jeszcze jedną szansę. Sprawa wygląda tak, że coraz większa część redakcji skarży się, że współczesne samochody elektryczne o wysokich osiągach nie są zabawne. Są bolesne. Przeciążenie, które działa na organizm podczas przyspieszania do setki w niecałe dwie sekundy jest tak nagłe, że boli, i przez to nie sprawia żadnej frajdy. Z resztą – jak to wykorzystać? Na drodze nie ma jak, bo po sekundzie dostaniecie mandat za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym. Nawet na torze albo krętym górskim odcinku jest to problemem, bo auta są tak szybkie, że większość czasu spędza się na hamowaniu z ekstremalnych prędkości osiąganych w ekstremalnie krótkim czasie.

I właśnie stąd mój pomysł elektrycznego auta sportowego. Nie supersamochodu. Auta sportowego. Czegoś pokroju Mazdy MX-5 albo Alpine A110. Czegoś co zapewnia frajdę, nie jest zbyt ciężkie, a przyspieszenie do setki nie miażdży kręgosłupa. Dajmy na to… 250-300hp, 1300-1400kg i opcjonalna wersja kabrio. Owszem, z pewnością nie będzie to najszybszy samochód elektryczny, lecz dzięki nisko umieszczonym bateriom i rozsądnej ilości mocy będzie można się tym pobawić zarówno na torze, jak i na ulicy. A zasięg? Nie będzie również potrzeby montowania baterii o olbrzymiej pojemności, bo mocy nie będzie na tyle, aby zużyć całą baterię w ciągu jednej podróży do Biedronki. Dzięki temu spadnie również masa.Szczerze? To chyba moja ulubiona idea, bo to właśnie dobrze przemyślane, normalne auto sportowe może przekonać niedowiarków, że samochody elektryczne też mogą dawać frajdę.

Idea #4 - Ford Capri

To jest właśnie Mustang Ecoboost. Jakby zmienić zderzaki, logo na grillu zastąpić znaczkiem Forda to było Capri jak się patrzy!

Na koniec zostawiłem najbardziej przyziemny pomysł.
Pamiętacie jaka burza się zrobiła, gdy Ford ogłosił, że szósta generacja Mustanga będzie dostępna z silnikiem 2.3 EcoBoost? No… było źle. Oczywiście ci wszyscy narzekający ludzie zapomnieli, że w Mustangach FoxBody, przez pewien czas najmocniejszą jednostką było 2.3 Turbo. I że 2.3 jest właściwie lepszym nawiązaniem do historii Mustanga niż jakieś tam V6. Ale myślę, że całego tego ambarasu by nie było, gdyby Ford Mustang z EcoBoostem nazywał się Capri. Po prostu. Oczywiście mówimy tylko o rynku europejskim, bo w Ameryce i Australii nazwa Capri kojarzy się… no na pewno nie z małym Mustangiem. Wracając – Oczywiście, Capri nie mogłoby wyglądać jak Mustang – ludzie by się jorgnęli, że coś jest nie teges. Więc wystarczyłoby dorzucić małe zmiany stylistyczne, nieco inny przód, zmienić lampy z tyłu i jest! Capri jak malowane! A w razie czego wrzucić na rynek afrykański jakąś specjalną wersję z V8 nazywającą się Capri Perana i konflikt zażegnany. Mamy mocarnego Mustanga z V8 i małego Mustanga nazywającego się Capri na rynek europejski. Nikt nie rzuca się, że Mustang ma tylko 4 cylindry i wszyscy są szczęśliwi, że Capri wróciło. Wilk syty i owca cała, a hangar dopełniony.

Ford Capri Perana wygląda jak… zwykłe Capri z 1.3 pod maską. Zachowajcie jednak czujność – V8 5.0 pod maską tego potworka lubuje się w pożeraniu konkurencji. Pewnie stąd nazwa oznaczająca piranię.

I to właściwie tyle moich idei na samochody, które powinny pojawić się na rynku. Znaczy, owszem, są samochody, które moim zdaniem powinny się znów pojawić – na przykład jednym z nich jest Dodge Viper, ale nie mam na niego pomysłu w tej chwili. A tak, to przynajmniej mogłem się z Wami podzielić moimi pomysłami, bo to są właśnie auta, których życzę sobie z okazji świąt. A jakich aut życzycie sobie Wy? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

A naszym czytelnikom życzymy wesołych, spokojnych, ciepłych Świąt spędzonych w gronie rodzinnym, spełnienia najskrytszych marzeń, aby hangar marzeń stał się hangarem rzeczywistym oraz udanego Sylwestra! Tylko pamiętajcie – wszystko z głową.

Redakcja Ivolucja.pl

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »