Nazwa tego stylu modyfikacji jest co najmniej… dziwna. Czy ma sens? O tym musicie sami zdecydować.
Powróćmy myślami do wczesnych lat 2000. Szybcy i Wściekli są na topie popularności, a gry wyścigowe, w których auta były tylko dodatkami do głośników i neonów zamontowanych w środku tychże, były ogrywane w każdym domu. Piękne to były czasy. Czasy chromu, krzykliwych lakierów i płomieni malowanych aerografem w każdym możliwym miejscu auta. I właśnie wtedy istniał styl SexSpec.
Skąd wziął się SexSpec?
Mówi się, że jest to styl, który narodził się w Australii w latach 90’. Zanim powstał SexSpec istniały właściwie tylko dwa style modyfikacji aut. Albo miało się muscle cara, hot roda lub inne auto z ogromnym V8, albo miało się małe europejskie lub azjatyckie pudełko. Kwestią czasu było zderzenie się tych dwóch kultur. I to właśnie z tego zderzenia powstał SexSpec, czyli europejskie lub azjatyckie auta modyfikowane z zaczerpnięciem stylu znanego z większych amerykańskich lub australijskich aut.
Na czym SexSpec polega?
Generalnie samochody zbudowane w stylu SexSpec są budowane po to, by jak najbardziej zwracać na siebie uwagę. I w tym fakcie nie ma nic ciekawego, bo większość ludzi modyfikuje swoje samochody po to, by zwracać na siebie uwagę. Różnica jest jednak w tym, że SexSpec polega na robieniu rzeczy, których jeszcze nikt nie zrobił. Na przykład ekran odtwarzający teledyski do utworów czarnoskórych raperów zamiast tylnej tablicy rejestracyjnej. A, to już było…?
A propos zwracania uwagi…
Jak myślicie, co najlepiej zwraca uwagę? Chromowane felgi. Ale nie jakieś biedne 17 calowe BBSy, te zostawmy plebsowi z Niemiec do montowania w swoich BMW. Wiecie, jakie felgi liczą się w omawianym tutaj stylu? 20 cali lub więcej. Optymalnie 22 albo i nawet 24 calowe. I pamiętajcie, że nie mówimy o SUVach, tylko autach osobowych normalnej wielkości – Mercedesach SLK, albo Nissanach Silvia czy Subaru Imprezach. Do tego obecne są opony z białym, rzadziej czerwonym lub niebieskim pasem i otrzymujemy naprawdę szalone kombo. Oczywiście felgi o których mówimy to zwykle te, które znamy raczej z SUVów, na przykład Lexani czy Dolce
Ale felgi to nie wszystko.
Kolejnym elementem, o który trzeba zadbać w aucie zbudowanym w duchu SexSpec jest lakier, bo chromowane felgi wyglądałyby słabo w połączeniu ze zmatowiałym białym lakierem w rude ciapki. Lakiery, o których mówimy muszą być metaliczne, przechodzące z jednej barwy w drugą i z domieszką brokatu. Nie wolno także zapomnieć o “tribalach”, płomieniach albo pinstripe’ach, które mają zwrócić uwagę, a nie jak to ostatnio bywa, podkreślać linię samochodu.
W samochodach SexSpec często można także uświadczyć obniżonego zawieszenia – jest to jednak praktycznie niezauważalny zabieg, bo co nam po tym, że zawieszenie pójdzie w dół 30mm, skoro felgi dodadzą 25mm do prześwitu?
Pokaż Kotku, co masz w środku
SexSpec jednak, w odróżnieniu od Bosozoku, jest stylem tuningu, który skupia się na modyfikacjach wnętrz samochodów. Jeśli myślicie, że wystarczy tuba basowa (i tam chłop gołąb) w bagażniku, to… cóż, mylicie się. Ale nie do końca.
Subwoofer to był dopiero początek zabawy – SexSpec był pokazem technologii wszelakich. Począwszy od zestawów nagłośnienia zdolnych wybić czołową szybę, przez monitory wszędzie gdzie się da, aż do drzwi i klap unoszonych w każdą możliwą stronę oraz kilka tych niemożliwych. Nie zapominajmy o neonach oraz wykończonym skórą lub pluszem każdym elemencie wnętrza. Oczywiście oba te materiały musiały być kolorowe, zgodnie z konwencją reszty samochodu.
Jakie auta poddawano takim modyfikacjom?
Już o tym pisałem na początku, ale teraz jest dobry moment by rozwinąć myśl. SexSpec brał wiele swoich elementów z różnych rodzajów tuningu, takich jak lowridery czy SUVy, które służyły głównie do błyszczenia w rapowych teledyskach. W tym przypadku elementy z tych styli aplikowane były do aut mniejszych oraz, wydawać by się mogło, mniej odpowiednich. Często spotykane są Nissany S-chassis (S13, S14, S15), nawet w wersjach kabrio (Varietta), Mazdy RX-7 FD czy nawet Subaru Imprezy WRX STi. Zdarzają się też oczywiście bardziej popularne u nas samochody, takie jak Hondy Civic oraz Accord czy Mercedesy SLK (R170) lub Mitsubishi Eclipse.
Czy jest coś jeszcze?
To jest właśnie ta Integra z frontem od Lexusa RX. Jak widzicie, tył został przeszczepiony z Mercedesa Klasy C W203.
Pewnie! Bardzo popularnym “modem” w SexSpecu jest swap frontu. Ale nie jakiś prosty w stylu front Jetty do Golfa. Nie. Na przykład front Lexusa RX przełożony do Hondy Integry. Tak, front z wielkiego SUVa do niewielkiego coupe. Bo czemu nie? Udało mi się także znaleźć Toyotę Celicę V z podwójnym kompletem lamp z Supry z tyłu. Obcinanie dachu również było zaskakująco popularne. Szczególnie w sedanach, czego już w ogóle nie rozumiem i chyba nie chcę rozumieć.
Werdykt
SexSpec to wspaniały relikt dawnych czasów. Relikt pełen charakteru i pewnego rodzaju buntu przeciw ścisłym ramom i zasadom modyfikowania samochodów. Nikogo tutaj nie obchodzi, że ten rodzaj felg jest projektowany do SUVa albo że ten rodzaj malowania jest charakterystyczny dla lowridera. Jeśli auto zwraca na siebie uwagę, to dobrze. Jeśli kilka osób się oburzy – tym lepiej. I mimo faktu, że ciągle nie oswoiłem się z nazwą – chciałbym zobaczyć kilka SexSpeców na Ultrace – wprowadziło by to różnorodność, której tej imprezie powoli brakuje.
Zdjęcia pochodzą z Instagramowego profilu @UndrergroundStyles.us – generalnie polecam ten profil, można dowiedzieć się niesamowitych rzeczy o scenie tuningowej lat 90′ i 00′.