SUV to najchętniej kupowany rodzaj samochodu na świecie. I naprawdę nie wiem czemu.
Obecnie każdy chce mieć SUVa albo crossovera.
Brawo Ivo, odkryłeś amerykę w puszce konserw, genialne. Ale tak na serio, SUVy i crossovery zalewają ulice z każdej strony, są wszędzie. Właśnie wyjrzałem przez okno i zobaczyłem 3. I żaden na 90% nigdy nie widział błota. Więc po kiego grzyba je kupiliście? Serio pytam, auto miejskie lub większy sedan/kombi, ewentualnie minivan, byłby lepszym wyborem pod każdym względem. Naprawdę nie rozumiem szału na SUVy i zaraz Wam powiem dlaczego, ale zacznijmy od tego, dlaczego SUVy są popularne.
Dlaczego SUV?
To jest zwykle tak: jeśli czegoś używają Twoi rodzice to nie jest fajne. Nie mówię, że tak jest zawsze, ale rzeczy używane przez naszych rodziców kojarzą nam się z obciachem, nie byciem w modzie, lub byciem zacofanym i nie znającym się na trendach. A przecież nie taki sygnał chcemy dawać otoczeniu, przecież chcemy pokazać, że jesteśmy modni i że to my te trendy wyznaczamy albo chociaż jesteśmy ich częścią. Byłoby jeszcze lepiej, jeśli do tego doszedłby wizerunek kogoś, kto ma jakąś niebezpieczną pasję pełną przygód i zagadek. No i wtedy jesteśmy samcem/samicą Alfa.
I żeby nie było, że mówię od rzeczy. Wiecie, skąd się wziął trwający prawie 50 lat boom na mniej lub bardziej sportowe coupe? Bo młodzi dorośli w Ameryce nie chcieli jeździć Fordem Falconem jak ich rodzice. Chcieli mieć sportowe coupe, by wydawało im się, że są tacy szybcy i niebezpieczni. I tak powstał Ford Mustang. A to, że pierwsza generacja Mustanga to był pod spodem wcześniej wspomniany Falcon? Kogo to obchodzi! Jest szybszy i nie kojarzy się z nudnym sedanem rodziców. Potem w podobny sposób przyszły na świat takie modele jak Chevrolet Camaro, Ford Capri czy, już o wiele później, Audi TT. I podobnie jak obecne SUVy i crossovery – nie każde z nich było autem sportowym, ale każde z nich pokazywało, że ten, kto je prowadzi, jest szybki i stylowy. Była jednak jedna kluczowa różnica – nikt przynajmniej nie udawał, że coupe są bardziej praktyczne i mają więcej sensu niż konwencjonalne auta, gdzie takie udawanie w przypadku SUVów dzieje się wręcz nagminnie.
Więc powiedzmy sobie, czemu SUVy są do du… bani.
Bo nie są bezpieczniejsze.
Tak, wiem, powinny przecież być bezpieczniejsze, bo przecież są takie masywne i wysokie, a to przecież na pewno oznacza, że są bezpieczne. Tylko, że nie. Większości ludzi bezpieczeństwo kojarzy się z tym, jak samochód będzie wyglądał po wypadku. I jeśli faktycznie to jest decydujący faktor to zapraszam – kupcie sobie 4-tonową limuzynę z lat 30’. Ona się nie rozpadnie podczas wypadku, więc będzie bezpieczna. A to, że przy okazji przeniesie całą siłę uderzenia na Was? A kogo to obchodzi – auto jest bezpieczne, bo się nie niszczy przy uderzeniu. Tymczasem prawda jest taka, że auto jest bezpieczne gdy karoseria absorbuje jak największą siłę. Owszem, nie tak jak Seicento, które łamie się w pół, ale chodzi o to, żeby uderzona część karoserii wygięła się, pozostawiając kabinę pasażerską bez szwanku. I teraz obadajcie to: gdy auto jest cięższe to trzeba je bardziej wzmocnić, bo siła uderzenia będzie większa. A im bardziej auto się wzmacnia, tym jest cięższe i tym bardziej trzeba je wzmocnić – dzień dobry Perpetuum Mobile.
Czyli jeśli mamy SUVa i nie-SUVa o tych samych rozmiarach, to SUV będzie cięższy, bo… będzie cięższy. jeszcze inaczej – kupcie Fiestę, nie Pumę – wbrew pozorom będzie bezpieczniej.
Bo gorzej się prowadzą.
Właściwie to ten akapit łączy się z poprzednim. Ale zanim ktoś powie, że go prowadzenie nie obchodzi, bo nie wybiera się na tor i nie zamierza gzuć nie wiadomo ile po zakrętach, to chcę tylko powiedzieć, że nie o to mi chodzi. W tym akapicie chciałbym poruszyć kwestię nagłych manewrów wymijania. Powyżej widzicie jak zachowuje się Jeep Grand Cherokee podczas tak zwanego Testu Łosia, czyli testu, który sprawdza jak zachowuje się samochód podczas nagłego manewru wymijania. Ja na przykład jakbym chciał sobie pojeździć na dwóch kołach, to kupiłbym rower za kilka stów, a nie SUVa za kilkaset tysięcy. I tak, wiem – są SUVy, które przechodzą Test Łosia bez problemu, ale test odbywa się, gdy auto jest nowe. Ciekawe jak taki dwutonowy SUV zachowa się w sytuacji gdy zawieszenie, opony i inne łożyska nie będą już nowe.
Bo nie są bardziej praktyczne.
Usłyszałem kiedyś opinię, że SUVy są rozsądnym wyjściem dlatego, że przy ograniczonych wymiarów auta na długość i szerokość, to jedynym co pozostaje to iść w wysokość i tak zwiększyć miejsce. I to bardzo dobra idea. Ciekawe czemu nikt tego nie zrobił? A nie czekajcie! Coś takiego już było zrobione i nazywało się minivan. Ucieleśnieniem idei ze zwiększaniem miejsca podwyższając samochód są takie auta jak: Renault Modus czy Scenic, Ford Fusion czy S-Max lub Opel Meriva czy Zafira. I nie wiem czy zauważyliście, ale na tej liście nie ma SUVów. A nie ma ich dlatego, że SUVy nie zwiększają miejsca w kabinie w porównaniu do aut, na których bazują. Weźmy takiego Opla Mokkę. teoretycznie powinien być większy w środku od Corsy, bo przecież jest wyższy. Tylko, że tak nie jest. A nie jest tak dlatego, że Mokka, owszem, ma 1,5cm większy prześwit, ale ogólna wysokość tych aut różni się tylko o 4cm. Tylko że jeśli z tych 4cm odejmiemy różnicę w prześwicie, to nagle robi się marne 2.5cm. I zaufajcie mi – te 2.5cm jest po nic, bo po zajęciu miejsca z tyłu w Oplu Mokce okazuje się, że sporo mniejsza Skoda Citigo ma więcej miejsca na głowę. I tyle było z praktyczności SUVa nad normalnym samochodem.
Bo nie są bardziej oszczędne.
Ten akapit jest bardziej złożony niż pozostałe, więc go podzielę na kilka części – tak będzie się lepiej czytało.
Aerodynamika.
Aerodynamika to decydujący faktor jeśli chodzi o design samochodu. To właśnie dzięki zastosowaniu odpowiednich płaszczyzn możemy osiągać niższe zużycie paliwa, wyższe prędkości i lepsze osiągi na torze. I właściwie to nie zamierzam się tutaj czepiać kształtu SUVów. Kształt jest jaki jest, zasadniczo można zrobić z nim prawie wszystko. Porównajcie stosunkowo kanciaste Volvo XC90 z Cadillakiem Lyriq i będziecie wiedzieli o co mi chodzi. Zamierzam natomiast doczepić się do prześwitu. Jak myślicie, dlaczego wszystkie supersamochody, takie jak Lamborghini Centenario lub Porsche 911 GT3 RS są maksymalnie przyklejone do ziemi, a nie podniesione? Nie jest to wybryk designerów, bo gdyby prześwit nie miał znaczenia, to pewnie auta sportowe byłyby w stanie przejechać przez próg zwalniający. Tylko że prześwit ma kolosalne znaczenie jeśli chodzi o aerodynamikę i generalnie im niższy, tym lepiej. Lepiej w rozumieniu zużycia paliwa, niekoniecznie jazdy po torze, bo niewielu kierowców kiedykolwiek pojedzie swoim daily na tor. Tymczasem SUVy mają podniesione zawieszenie, które zwiększa zużycie paliwa, co kończy się częstszymi wizytami na stacji benzynowej. Co warto dodać – większość producentów nie lubi się z SUVami, bo niepotrzebnie podbijają im emisję spalin całej gamy pojazdów i woleliby produkować bardziej aerodynamiczne hatchbacki, sedany czy kombi. Klienci jednak wolą SUVy, a zysk jest całkiem ważny gdy prowadzi się biznes.
Napęd na 4 koła.
Powiedzcie mi, ale tak z ręką na sercu, ile razy byliście w sytuacji, gdzie napęd na 4 koła był Wam naprawdę potrzebny. I nie mówię o sytuacji, gdy AWD/4WD pozwoliło Wam ruszyć spod świateł bez piszczenia oponami. Mówię o sytuacji, gdzie faktycznie Wasz samochód nie ruszyłby z miejsca bez napędu na 4 koła. No, ile razy? Jeden? I naprawdę dla tego jednego potencjalnego razu wozicie ze sobą wał napędowy, dodatkowe półosie, skrzynię rozdzielczą i dyferencjał? Naprawdę? To jest tak, jakbyście zawsze chodzili na spacer w rakietach śnieżnych, bo a nóż widelec, nagle spadnie 1.5m śniegu. Bez przesady. Dorzućmy do tego, że są to kolejne elementy, które zwiększą koszt napraw u mechanika i mamy dodatkowe koszta. Ach, nie zapominajmy także, że większość aut z napędem na przód korzysta z belki skrętnej z tyłu, która jest tania w naprawie, a gdy zamówimy to samo auto z napędem na 4 koła to jesteśmy skazani na wielowahacz, który w naprawach jest sporo droższy. Inna rzecz, że większość SUVów takich jak Mokka czy Captur nie oferuje napędu na 4 koła. Jeszcze inna rzecz, że jeśli bardzo nam zależy by napędzać wszystkie 4 koła, to takie rozwiązanie jest również dostępne w normalnych autach takich jak Audi A3, Opel Insignia czy Skoda Octavia.
Bo nie są terenowe.
Jeśli przeszło Wam kiedyś przez myśl, że jak kupicie sobie SUVa to wjedziecie nim w las i będzie fajnie, taka przygoda, to zapomnijcie. Moje Saxo miało lepsze zdolności terenowe niż większość SUVów. Nie mówiąc o tym, że miało wyższy prześwit. Obecne SUVy i Crossovery nie nadają się w teren ni cholery. Bo gdzie zamierzacie wjechać swoim Capturkiem z przednim napędem na letnich oponkach? Jak myślicie, jak daleko wjedziecie w las? 10 metrów? 15? Jedyny teren do jakiego nadają się crossovery to teren parkingu w galerii handlowej. A tam nie potrzebujecie prześwitu. Więc może po prostu kupcie cholernego hatchbacka, a nie udawajcie, że jesteście tacy przygodowi?
Bo (raczej) nie siedzi się w nich wyżej.
Często użytkownicy SUVów mówią, że wybrali SUVa albo crossovera, bo bardzo podoba im się wyższa pozycja za kierownicą. I pomimo, że sam lubię siedzieć nisko to rozumiem ten argument. Rzecz w tym, że mamy rok 2022, a nie 1992 i nie spotkałem się z nowym autem, które nie ma regulacji wysokości fotela kierowcy. Jeśli faktycznie zależy Wam na tym, aby siedzieć wysoko, to powachlujcie wajchą w hatchu i będziecie mieli ten sam efekt. Serio, gdy jeździłem Mokką, nie czułem bym siedział wyżej niż zwykle. I zapewne są SUVy, w których ta pozycja za kierownicą jest o wiele wyższa niż w normalnym aucie. Ale wtedy nie mówimy o normalnym crossoverze, tylko o BMW X6 lub podobnych rozmiarowo samochodach.
Bo już nie są wyjątkowe.
W tekstach reklamujących SUVy często spotyka się całe sekcje poświęcone temu jakie to one nie są stylowe i szpanerskie. Tylko, że w mojej opinii czar powoli mija. Owszem, dobra bryła broni się nawet gdy jest na szczudłach, ale efekt wow gdy ktoś ma SUVa mija. Powoli zaczynam bardziej zachwycać się, kiedy ktoś kupi nowego sedana segmentu D, a nie nowego SUVa. Po prostu sedany stają się bardziej wyjątkowe niż SUVy. Więc może bądźcie trendsetterami i jako pierwsi ze swoich znajomych kupcie sedana, a nie SUVa?
Już, skończyłem.
Dzięki, że przeczytaliście całe moje narzekanie na SUVy. Wiem, że zapewne nie zmieni to Waszych preferencji zakupowych i nadal kupicie na co macie ochotę. Ale jest mi lżej na sercu. A jeśli dzięki temu tekstowi kupicie inne auto niż SUV nad którym się wcześniej zastanawialiście – dajcie znać, będzie mi miło.