tanie-EV-miniaturka

10 najtańszych samochodów elektrycznych na rynku. (Nie, Ami się nie liczy.)

Samochody elektryczne stają się coraz popularniejsze, a społeczeństwo coraz biedniejsze. Sprawdźmy więc, co można kupić najtaniej.

Nie wiem czy pamiętacie, ale jakiś czas temu do swojej dyspozycji miałem elektrycznego Opla Mokkę. Jeśli nie pamiętacie, kliknijcie TUTAJ. I mimo, że jeździłem tym autem dawno temu i miałem go dość krótko, ciągle wracam do niego myślami. Był cichy, wygodny, miał absolutnie genialne światła Opel InteliLux oraz, co chyba najważniejsze, jeździłem nim prawie za darmo. A wiecie, to różnica czy za przejechanie 400km płacicie 50pln w Oplu czy 350 w moim Audi. Tak, nie mam LPG, za to mam ciężką nogę.

I zawsze gdy przyjeżdżam na stację paliw by tankować myślę, że te elektryki to wcale nie jest zła rzecz. Właściwie to wręcz przeciwnie – elektryki są super! 
Albo nieco inaczej – elektryki są super tak długo, jak nie musicie jechać w trasę i brać poprawki na ładowanie co 200-300km, bo ileż można jeść obiadów podczas ładowania samochodu elektrycznego.
I przemyślenia dotyczące tego jak fajnie jeździło mi się Oplem skłoniły mnie do sprawdzenia jakie są najtańsze nowe samochody elektryczne na rynku. Zobaczcie co mi z tego sprawdzania wyszło.

P.S. Nie będzie Citroena Ami, Fiata Topolino, Opla Rocks-e i Renault Twizy. Szanujmy się, to nie są auta, to przerośnięte quady.

10. Kia e-Soul - 170 990 pln

W Europie Kia Soul oferowana jest tylko w wersji elektrycznej, co dla mnie jest nieco smutne, ale co poradzić – zawsze istnieje możliwość importu wersji spalinowej z Ameryki. To trochę bez sensu – szczególnie, że elektryczna Kia Soul jest 10 najtańszym autem elektrycznym na naszym rynku. 
W każdym razie, druga generacja Soula nie zmieniła się specjalnie w stosunku do pierwszej; myślę nawet że można je pomylić. I nie ma w tym nic złego – ta kompaktowa Kia zawsze miała duszę i wyróżniała się na drogach, szkoda byłoby to zepsuć. Dużą zaletą modelu, nawet w wersji elektrycznej, jest charakterystyczny pionowy tył – dzięki takiemu zabiegowi pasażerowie z tyłu nie mogą narzekać na brak miejsca na głowę, a bagażnik nie ma dziwnego kształtu. 
Należy tylko pamiętać, że jeśli zależy nam na jakimkolwiek uczciwym zasięgu (bazowy to 276km) to musimy dopłacić 15 000 pln do większej baterii. Dostaniemy razem z tym mocniejszy silnik (204hp zamiast 136), ale to ciągle będzie bazowe pudełko. Nie żartuję – do bazowej wersji M nie można dorzucić nic z wyposażenia opcjonalnego – by mieć jakąkolwiek opcję trzeba dorzucić kolejne 10 000 pln. uf. Ale hej! Przynajmniej bez dopłaty jest automat, klima, LEDy i adaptacyjny tempomat, a to zawsze coś.

9. Honda e - 168 800 pln

Honda e to jeden z najbardziej uroczych samochodzików na rynku. Jej urok wynika głównie z designu retro, inspirowanego pierwszą generacją Civica połączoną z cyberpunkowymi LEDami i jaskrawymi kolorami. Urocze jest także stonowane wnętrze, które jest proste ale użyteczne i przytulne dzięki drewnianym wstawkom oraz prostemu układowi fizycznych przycisków.
Trzeba jednak pamiętać, że Honda e to samochód, w którym przedni rząd siedzeń jest tym wygodnym, a tylna kanapa owszem jest, ale ze względu na wymiary zewnętrzne tego autka, cudów tam nie ma i wysocy pasażerowie mogą mieć problem ze zmieszczeniem nóg. Szczególnie jeśli w planach jest odwiedzenie galerii handlowej, bo wtedy z tyłu zasiądą nie tylko pasażerowie, ale także zakupy, bo bagażniczek ma śmieszne 171 litrów. 
Chciałbym w tym miejscu pochwalić konfigurator Hondy, bo działa bardzo płynnie i pozwala zobaczyć auto z każdej perspektywy, nawet od góry czy jako pasażer tylnej kanapy. Problem w tym, że konfigurator za bazową uznaje Hondę e Advance, mimo, że wspomina  o zwykłej, tańszej odmianie. Nie ma tego złego, bo pomimo mocniejszego silnika wersja Advance nadal jest jednym z najtańszych aut elektrycznych na polskim rynku, i to pomimo bogatego wyposażenia zawierającego podgrzewane fotele przednie i kierownicę, LEDy czy kamery zamiast lusterek.

8. Mini Cooper SE - 164 900 pln

Skoro jesteśmy przy designie retro, nie sposób nie wspomnieć o Mini, które zupełnie przypadkiem, jest niewiele tańsze, niż wspomniana akapit wyżej Honda e. I tak samo jak ona, Mini próbuje zdobyć klientów stylem retro i ciekawymi możliwościami personalizacji. Mini jednak nie skupia się tylko na designie, ale także na osiągach – to właśnie stąd wzięła się litera “S” w jego nazwie. Litera “E” oznacza “Electric” co jest dość oczywiste. 
Cooper SE kończy już swoją karierę rynkową, ale to właśnie jemu przypadła palma pierwszeństwa jeśli chodzi o bycie pierwszym elektrycznym Mini. Jednocześnie jest także ostatnim elektrycznym Mini, które dzieli platformę ze spalinowym krewnym – wszystkie kolejne Coopery mają już być całkowicie elektryczne. Z jednej strony szkoda, ale z drugiej… silnik nigdy nie był najważniejszą częścią jazdy Mini.
Nie jestem tylko w stanie pojąć, jak działa konfigurator tego miejskiego auta. Bo z jednej strony zachęca nas niską ceną, ale z drugiej strony wymaga od nas zaznaczenia jakiejś wersji wyposażenia, gdzie nawet najtańsza dodaje do ceny 5 000 pln. Właściwie jedyną metodą uniknięcia tego kosztu jest niezaznaczanie żadnej opcji, co zostawia nas z srebrno-szarym lakierem i tak fantastycznymi opcjami jak światła LED, pompa ciepła czy “Pakiet Premium” cokolwiek to nie jest.

7. Mazda MX-30 - 161 100 pln

W momencie, gdy wszyscy producenci postanowili na chama iść po zasięg w swoich samochodach elektrycznych Mazda poszła po rozum do głowy i uznała, że zasięg na poziomie 200km to i tak nadto i nie ma sensu wydłużać go dalej. No… nie jestem pewny, ale niech im będzie. 
Ciekawą sprawą jeśli chodzi konstrukcję MX-30 jest fakt, że zwykle “elektryki’, szczególnie te tańsze, bazują na przystosowanych platformach swoich spalinowych odpowiedników; na przykład wcześniej wspomniane Mini SE. W przypadku Mazdy sprawa ma się nieco inaczej i to w pełni elektryczny model przerobiono na hybrydę z silnikiem spalinowym. I do tego Wanklem jakby było mało dziwności. Ale w tym przypadku chodzi nam tylko o wersję EV, bez silnika Wankla.
Ah! Kolejną dziwną rzeczą są drzwi Mazdy MX-30, które działają tak samo jak w RX-8 to znaczy, że przednie drzwi są pełnowymiarowe, ale tylne to tylko takie “pół-drzwi”, które wymagają otwarcia przednich drzwi by same mogły się otworzyć. To wszystko jest oczywiście w cenie bazowego samochodu, razem z centralnym zamkiem, klimatyzacją czy kamerą cofania – za wszystko inne trzeba dopłacić.

6. Opel Corsa e - 160 300 pln

Opis elektrycznego Opla Corsy zacznijmy od tego, że jest to krewny wcześniej wspomnianej przeze mnie elektrycznej Mokki, a to oznacza, że ma ten sam układ napędowy i bardzo podobny zasięg. Wizualnie wygląda nieco gorzej, bądźmy szczerzy – Corsa nigdy nie była najbardziej modnym autem na drodze.
Nie jest to jednak duży problem, bo Corsa jest nieco tańsza niż Mokka oferując przy tym bardzo podobne wrażenia z jazdy i technologie. Zaryzykowałbym nawet, że jeśli o komfort pasażerów tylnej kanapy, Corsa może być ciut wygodniejsza ze względu na mniej opadającą linię dachu i większe przeszklenie kabiny.
Chciałbym Wam opowiedzieć jak wygląda konfigurowanie takiej elektrycznej Corsy, ale niestety, ze względu na wprowadzenie liftingu nie jestem w stanie tego uczynić.Natomiast jestem w stanie Wam powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze – elektryczna Corsa jest ponad dwa razy droższa, niż jej spalinowy odpowiednik (cena od 71 900 pln). Po drugie – ze względu na wcześniej wspomniane odświeżenie Corsy, nie można jej skonfigurować, ale można kupić jeden z egzemplarzy znajdujących się na placu dealerskim, bardzo często z korzystnym upustem (nawet 40 000 pln!).

5. Peugeot e-208 - 156 600 pln

Jak zapewne zauważyliście parametry Peugeota e-208 są bardzo podobne do parametrów Opla Corsy-e. Wynika to z faktu, że oba te samochody dzielą platformę i jednostki napędowe, w związku z czym próżno w nich szukać dużych różnic mechanicznych. Tak to bywa w erze ogromnych koncernów dzielących platformy. Jedyną zauważalną różnicą pomiędzy tymi dwoma autami jest zasięg, który w aucie francuskiej marki z jakiegoś, nieznanego mi, powodu jest większy. Może chodzi o aerodynamikę? A może po prostu we Francji są inne kilometry niż w Niemczech? Nie wiem.
Wiem natomiast, że e-208 jest autem bardziej stylowym niż Corsa i jest kierowany do bardziej… awangardowych kupujących. Design z LEDowymi kłami w przednim zderzaku oraz mniejsza kierownica to ciekawe elementy dla osób szukających nietuzinkowych rozwiązań. Fani stylistyki retro docenią natomiast czarne sierpy na błotnikach nawiązujące do słynnego Peugeota 205 GTi.
E-208 może również zostać doceniony przez kupujących, dla których ważny jest każdy wydany grosz, bo jest jednym z najtańszych samochodów elektrycznych, jakie można obecnie kupić na polskim rynku. I, skoro już mówimy o kosztach, to e-208 ma jeszcze jedną zaletę – od samego początku jest doposażony pod korek. Jedyne co wymaga dopłaty to lakier, nawigacja i “Pakiet Safety Plus”. To ostatnie nie wiem co dodaje, ale za to kosztuje 1 500 pln.

4. Nissan Leaf - 155 900 pln

Ach, Nissan Leaf – pionier użytecznych samochodów elektrycznych. Obecnie na rynku dostępna jest jego druga generacja, która w odróżnieniu od pierwszej, wygląda jak normalne auto, a nie dziwne coś na czterech kołach. I to zasadniczo bardzo dobrze, bo są ludzie, którzy nie chcą zwracać uwagi innych na fakt, że mają samochód elektryczny.
Są także ludzie, którzy przy zakupie auta elektrycznego nie chcą rezygnować z praktyczności “spaliniaka”, a w tym Leaf jest naprawdę dobry. To znaczy, wiadomo, że jeśli chodzi o szybkość ładowania/tankowania czy zasięg Leaf przegra z Golfem, ale jeśli chodzi o auto na dojazdy do pracy albo po prostu w bardziej miejskich warunkach, Leaf może swoich konkurentów… cóż, rozjechać.
Nissan Leaf dostępny jest z dwoma pojemnościami akumulatorów. Bazowy wystarcza do poruszania się po mieście, ale jeśli chcemy mieć możliwość wybrania się na dłuższą przejażdżkę, może być konieczne zamówienie większego akumulatora. Problem w tym, że by takowy mieć w swoim Leafie, trzeba dopłacić 10 000 pln do wyższej wersji wyposażenia oraz kolejne 17 000 pln do lepszego akumulatora. Tak, to razem daje 27 tysięcy za dodatkowe 100 km na ładowaniu. Jeśli jednak wystarczy Wam mniejszy akumulator i nie chcecie płacić za nic, to nic nie szkodzi bo “listek” ma w standardzie kamery 360, pompę ciepła oraz, co najistotniejsze, najładniejsze felgi w całym tym zestawieniu.

3. Fiat 500-e - 142 400 pln

Nie wiem co jest z tym, że autka retro muszą być elektryczne – to już trzeci taki pojazd na tej liście, ale najwyraźniej komuś wyszło, że tak się będą sprzedawać więc tak już jest. Jeśli mówimy nowym Fiacie 500 to trzeba wspomnieć, że mimo iż jest on oferowany tylko jako EV, stara generacja nie spadła z rowerka i jeśli komuś zależy, może nadal nabyć “pięćsetkę” z silnikiem spalinowym. Będzie starsza i prawdopodobnie gorzej wyposażona, ale hej, przynajmniej będzie ją można zatankować praktycznie wszędzie i potrwa to 5 minut.
Jeśli ktoś jednak oczekuje od swojego auta by było ono tak stylowe jak to tylko możliwe, będzie musiał się skusić na nowego, elektrycznego Fiata 500 bo jest on nowocześniejszy, niż egzemplarze spalinowe i, według mnie, ciekawszy wizualnie. Jest także droższy, ale nadal jest na pudle, jeśli chodzi o najtańsze samochody elektryczne na rynku.
Jedną z rzeczy, które Fiat 500 robi podobnie do konkurencji jest oferowanie dwóch pojemności baterii. Mniejsza bateria jest oczywiście tańsza, bo większa wymaga dopłaty 20 000 pln. To nie jest duża dopłata jak na segment aut elektrycznych, ale 20 000 to ciągle nie jest mało – muszę jednak wspomnieć, że w odróżnieniu od większości konkurencji, we Fiacie różni się nie tylko akumulator ale także moc silnika: mniejszy akumulator to silnik o mocy 95hp, a większy to już moc na poziomie 118hp. Niezależnie jednak, czy zamierzamy dopłacać do opcji w Fiacie, jego wyposażenie standardowe jest całkiem sensowne, bo posiada on takie elementy jak światła LED, tempomat czy autonomiczne hamowanie awaryjne.

2. Hyundai Kona Electric - 139 900 pln

Drugim najtańszym autem elektrycznym na rynku jest Hyundai Kona Electric. I tak, dobrze Wam się wydaje, Kona dostępna jest także w wersji czysto spalinowej i hybrydowej. Dziś jednak skupiamy się na tej w 100% zasilanej prądem.
Wizualnie można ją łatwo odróżnić od pozostałych, bo w elektrycznej Konie grill jest całkowicie zasłonięty i ma taki sam kolor jak reszta nadwozia. I muszę przyznać, że wygląda to naprawdę ładnie – szczególnie, że Hyundai się postarał i wyciął w nim miejsce na podpięcie wtyczki zamiast korzystać z “wlewu paliwa”, jak to robi część konkurencji. Inna rzecz, że Kona generalnie ma duże predyspozycje jeśli chodzi o ładny wygląd – w końcu projektował ją ten sam człowiek, który odpowiedzialny był za wygląd Lamborghini Murcielago.
Zastanawiacie się pewnie, jak w Konie wygląda dopłata do większego akumulatora. No więc mam dwie informacje. Pierwsza jest dobra i brzmi tak: nie musicie dopłacać do wyższej wersji wyposażeniowej by mieć większy zasięg. Zła informacja brzmi natomiast tak: mimo wszystko musicie dorzucić 22 000 pln jeśli chcecie wydłużyć zasięg po jakim Wasz Hyundai sKona (haha, śmiech z taśmy).

Wyróżnienie: Smart ForTwo - 100 896 pln

Zanim przejdziemy do najtańszego samochodu elektrycznego muszę wyróżnić jeszcze jeden samochód czyli Smarta ForTwo. Dlaczego zdobywa on wyróżnienie? A no dlatego, że mimo, że teoretycznie jest najtańszym nowym autem elektrycznym to jest to właściwie dwuosobowe miejskie pudełeczko, a nie pełnoprawny samochód. I tak, do porównania nie wrzuciłem Ami i podobnych, ale Smart to jednak trochę inna bajka i zasługuje na wyróżnienie. A teraz do miejsca pierwszego, bo na to wszyscy czekają.

1. Dacia Spring - 106,900 pln

Dacia Spring miała stać się hitem. W każdym razie tak wskazywały znaki na niebie i ziemi. Tani elektryk z pięcioma drzwiami? Do tego europejska marka, a nie jakaś firma krzak z Chin? Zapowiadało się świetnie. Problem jednak w tym, że coś tych Springów nie widzę. 
I nie ma się co dziwić, bo jedyną zaletą tej Dacii jest cena. Jak w przypadku większości Dacii z resztą. Spring to właściwie zelektryfikowane Renault Kwid z rynku południowoamerykańskiego. A to oznacza, że jakość wykonania mocno odstaje od pozostałych produktów oferowanych na europejskim rynku, nawet jeśli chodzi o Dacię.
I nie chcę tutaj Kwida Springa krytykować za bardzo, ale oceniając po samej obecności tego samochodu na drogach, jest to produkt trudny do sprzedania. A szkoda, bo idea wydawała się fajna. Z drugiej strony, podobnie było z Tatą Nano.

Tańszego nowego EV nie ma. Narazie.

Będąc szczerym, bardzo podobają mi się propozycje na tej liście, wielokrotnie są to ciekawe autka, które w przyjemny sposób łączą wygodę ze stylem. Zastanawia mnie jednak, czy przy cenie, jaką przychodzi zapłacić za zakup takiego auta jest to oferta, którą może zainteresować się przeciętny Kowalski? Nie jestem pewien… Dajcie znać, może Wy rozważylibyście auto elektryczne, zamiast jego spalinowego/hybrydowego odpowiednika? Ja nie, ale może po prostu dlatego, że mieszkam w bloku, a nie w domu?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »