Simca-Rancho-miniaturka

Jakie auto było pierwszym crossoverem?

Samochody zwane crossoverami to mniejsze SUVy, które często tylko udają, że są w stanie zjechać z asfaltu.

Z obecnych statystyk sprzedaży samochodów nowych (a często także używanych) można wyciągnąć jeden wniosek – klienci oszaleli na punkcie crossoverów. I SUVów, ale dziś skupimy się na mniejszych z tych dwóch rodzai aut. Po pierwsze dlatego, że crossovery często są spotykane częściej niż SUVy, a po drugie dlatego, że temat tego, co było pierwszym SUVem jest już mocno przegadany. A ja lubię pisać o rzeczach, o których nikt jeszcze nie pisał.

Czym jest crossover?

To akurat jeden z pierwszych poważnych SUVów - BMW X5 E53

Crossovery to takie mniejsze odpowiedniki SUVów, które nawet nie próbują być terenowe. SUVy też obecnie nie grzeszą zdolnościami terenowymi, ale często można zobaczyć spoty reklamowe, gdzie auta tego rodzaju przemierzają terenowe szlaki by ukazać swoją gotowość na każdą przygodę. Oczywiście nikt nie zamierza nimi zjechać z asfaltu, ale producenci przynajmniej udają, że te samochody są w stanie to zrobić.

Crossovery dla odmiany nawet nie udają, że są wstanie poradzić sobie poza asfaltem – ich przeznaczeniem jest miejska dżungla i tyle. Czasem są one dostępne w wersji z napędem na 4 koła, ale jest to coraz rzadziej spotykana opcja. Zwykle można je po prostu nazwać hatchbackami na szczudłach i nie jest to definicja daleka od prawdy. Nawet jeśli czasem jakiś producent spróbuje zrobić jakiś specjalny koncept o terenowym zacięciu. 

Czemu ludzie kupują crossovery?

jeśli nie stać Cię na Audi Q7...

Dobre pytanie.
Wraz z rosnącą popularnością SUVów okazało się, że często produkowanie dużego auta z napędem na 4 koła jest drogie. A wysokie koszta produkcji oznaczają wysokie koszta zakupu. Całkiem logiczne. Logicznym jest także, że dzięki wysokiej cenie SUVy zaczęły kojarzyć się z pewnego rodzaju prestiżem. Dodatkowym faktorem powodującym, że ludzie polubili SUVy był fakt, że wyższa pozycja za kierownicą dawała poczucie złudnego bezpieczeństwa i posiadania większej kontroli na drodze.

...to kupujesz Audi Q2, to prawie to samo, nie? NIE.

Ale przecież nie każdego stać na zakup wielkiego drogiego auta, które ze względu na duże straty spowodowane napędem na 4 koła w wielu przypadkach pali jak smok.
Producenci samochodów zaczęli więc działać w kierunku zmniejszenia ceny SUVów, słusznie zauważając, że większość z nich ziemię obserwuje tylko z daleka, nie pod swoimi kołami.
Więc zaczęło się kombinowanie z obniżaniem cen – najpierw poprzez użycie platform normalnych aut, które mogły być dostępne z napędem na 4 koła (patrz: RAV4), a potem to już kompletne odejście od tematu i zaprzestanie martwienia się zdolnościami terenowymi w tych samochodach.
I tak powstały crossovery, czyli normalne auta z udawanymi zdolnościami terenowymi, które kupuje się z trzech powodów. Po pierwsze: nie każdego stać na SUVa w cenie dobrze wyposażonego sedana, po drugie: nie każdy potrzebuje pełnoprawnego SUVa, bo parkowanie tak wielkiej bryki potrafi być uciążliwe i po trzecie – skoro każdy siedzi wysoko to ja też, bo przecież chcę być bezpieczny podczas wypadku, prawda?
To ostatnie to oczywiście kompletna bzdura bo każde auto podlega takim samym testom, ale często jest to argument przemawiający za kupieniem Opla Mokki zamiast Corsy, która jest podobnej wielkości.
Dorzucę trochę oliwy do ognia i pozwolę sobie na trochę prywaty – nie widzę sensu w kupowaniu crossovera chyba, że komuś z powodów zdrowotnych zależy na wysokiej pozycji siedzącej – na przykład z powodu problemów z biodrami.

No to co było tym pierwszym crossoverem?

Historia crossoverów jest dość poplątana, ale spokojnie – możemy zrobić w niej jaki taki porządek.
Zaczniemy więc od auta, które jest powszechnie uważane za pierwszego crossovera. A był to…

…Nissan Qashqai w roku 2006

Pierwsza generacja Nissana Qashqai’a była ostatnią deską ratunku europejskiego oddziału Nissana. Jeśli ten model okazałby się wtopą, Nissan pożegnałby się ze starym kontynentem. Jak jednak wiemy, tak się nie stało i Nissan nadal ma swoje salony, w których możemy nabyć Juke’a, Leafa czy Qashqai’a właśnie. 
Problem w tym, że David Twohig (czyli człowiek odpowiedzialny za powstanie m.in. Qashqai’a i Alpine A110)w swojej książce “Inside The Machine” sam napisał, że tak, jest bardzo zadowolony, że to właśnie jego projekt został uznany za pierwszego crossovera, ale to nie do końca prawda.
A to dlatego, że to nie był to jego do końca autorski pomysł, by zbudować taki samochód – przy projektowaniu crossovera Nissana inspirowano się kilkoma innymi modelami.

Czyli Hondą CR-V, HR-V i Toyotą RAV4

I właśnie te trzy samochody David Twohig podaje za pierwsze crossovery. I zasadniczo – ciężko się z nim nie zgodzić – były to podwyższone samochody bazujące na platformach normalnych aut, które napęd na 4 koła miały jako wyposażenie opcjonalne – a nie standardowe.

Tutaj miejsce na ciekawostkę – część fanów terenówek śmiała się z CR-V, HR-V i RAV4, bo modele te miały wysoko poprowadzony tylny zderzak, pod którym od razu widać było, czy dany egzemplarz ma AWD czy FWD. Był to powód, dlaczego w Quashqai’u element ten został poprowadzony tak nisko – by nie można było stwierdzić, jaki napęd ma dany egzemplarz. Sprytne. 
Ale crossovery Toyoty i Hondy też nie były pierwsze  – inaczej to byłby bardzo krótki artykuł.

Marty, we need to go back!

Żeby móc poznać pierwszego crossovera musimy cofnąć się w przeszłość jeszcze o kilka lat.

Bo przed CR-V,HR-V i RAV4 w roku 1990 do produkcji wszedł Volkswagen Golf Country, którego sprzedaż… cóż, nie była najlepsza. Był on wtopą na całej linii. I nie ma się co dziwić – wyglądał jak dziwadło zrobione przez wujka, który ma garaż wyposażony w narzędzia i bimber, a do tego dysponuje za dużą ilością wolnego czasu. Natomiast Golf Country, mimo wyprzedzenia swoich czasów, również nie był pierwszym Crossoverem.

Kolejnym kandydatem niech będzie wprowadzona do produkcji w 1983 roku Panda 4×4. Ta dla odmiany odniosła niezły sukces, bo lubili ją zarówno bogaci, którzy potrzebowali autka, by dostać się do swoich górskich rezydencji, jak i ludzie biedniejsi, którzy mieszkali na wsi i często widywali grząskie błoto po opadach deszczu. Ja też ją polubiłem, dlatego umieściłem ją w swoim hangarze marzeń.

Ale mimo popularności Panda 4x4 nie była pierwszym crossoverem

A to dlatego, że w roku 1980 Amerykanie już mieli swój pierwszy uterenowiony wóz – ale zaufajcie mi – nie spodziewacie się, jakiej jest marki. 

Jeśli chodzi o amerykańską motoryzację, to zwykle mówi się o wielkiej trójce – Chryslerze, Fordzie i General Motors, kiedy zupełnie natomiast zapomina się o czwartym graczu, który przez wiele lat dzielnie walczył o swój kawałek samochodowego tortu, czyli o American Motor Corporation – w skrócie AMC. Marka ta miała dużo szalonych pomysłów, ale dziś porozmawiamy o tym jednym konkretnym, czyli o AMC Eagle. Eagle to coś w rodzaju Audi Allroad ale wiele, wiele lat wcześniej i w bardziej… kreatywnym wydaniu. Eagle bazował na platformie dzielonej z AMC Spirit, Gremlinem, Concordem i Hornetem, tylko z tą różnicą, że Eagle zawsze miał napęd na 4 koła. Zupełnie jak prawdziwa terenówka. Kreatywność AMC polegała jednak na tym, że koncern ten swojego “allroada” oferował w nadwoziu typu kombi, hatchback(!), sedan(!!), coupe(!!!) i kabriolet(!!!!). To ostatnie to był wybitnie szalony pomysł i nie dziwię się, że ta wersja sprzedawana była tylko przez rok. Ale to nadal nie był pierwszy crossover.

Bo w roku 1978, czyli dwa lata przed “orłem” studio projektowe Ghia pokazało światu Forda Fiestę Tuareg, czyli terenową wersję tego modelu, która wyglądem przypominać miała ówczesne terenówki. Tuareg dostał szereg zmian w stosunku do Fiesty czyli swojego seryjnego brata – zmieniono nadwozie poprzez wydłużenie linii dachu, tworząc coś w rodzaju trzydrzwiowego kombi, poszerzono nadkola, by zmieścić większe koła, do tego zmieniono maskę oraz dodano przedni spoiler i orurowanie, by dodać autu terenowego wyglądu. Publice pomysł terenowej Fiesty przypadł do gustu, ale nie na tyle, by koncept studia Ghia wszedł do produkcji, więc ten samochód nie może ubiegać się o miano pierwszego crossovera – w końcu pozostał tylko konceptem.
Inna rzecz, że nawet gdyby Ford Fiesta Ghia Tuareg weszła do produkcji to nadal była dopiero drugim w historii crossoverem.

Bo pierwszy crossover narodził się rok przed Tuaregiem

I była to Matra/Simca Rancho, podobnie jak koncept studia Ghia bazowała na normalnym hatchbacku (tym razem na Simce 1100) i nie miała napędu na 4 koła. Rancho, podobnie jak Golf Country nie odniosła sukcesu – i to pomimo faktu, że na liście wyposażenia opcjonalnego były takie fajne rzeczy jak wyciągarka, dyferencjał przedni o ograniczonym uślizgu czy koło zapasowe montowane na dachu. Matra Rancho naprawdę z całych sił próbowała być terenówką. Wtedy jej się to nie udało. Dziś… dziś nadal nie jest uznawana za terenówkę, ale mimo to coraz więcej ludzi ceni ją jako ciekawego, nieszablonowego klasyka, którym można jeździć na zloty i zadawać szyku.

Więc jeśli myśleliście, że crossovery to nowy wynalazek, to byliście w dużym błędzie

Crossovery towarzyszą nam już od prawie 50 lat, ale po pierwsze – na początku nie nazywały się crossoverami, a po drugie nikt wtedy nie czuł potrzeby bycia przygodowym na siłę. Większość ludzi nie miała wtedy ochoty na śmieszne ficzury zwiększające zużycie paliwa w imię stylu. Ale możemy podziękować ludziom, którzy mieli wtedy poczucie humoru, bo  to dzięki nim mamy dziś falę udających terenówki hatchbacków. 

Dzięki wielkie.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »