2025-Dodge-Charger-Camo

Nowy Dodge Charger nie jest… nowy?

Mechanicznie? Ma niewiele wspólnego z poprzednikami. Design to inna para kaloszy.

Kontynuujemy trend pisania o Dodge’ach, ale dziś nie zaglądam w przeszłość, a w przyszłość. Inna rzecz, że dziś będzie o zupełnie innym aucie niż w zeszłym tygodniu, ale po kolei.

Dodge Charger to auto, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Ta wielka landara z jeszcze większym silnikiem wbiła się na stałe w umysły fanów motoryzacji i kinomaniaków przez, rolę w takich dziełach jak Diukowie Hazzardu czy seria filmów Szybcy i Wściekli. Nie wolno też zapomnieć o krótkim reportażu, w którym Richard Hammond po kupieniu Chargera dowiedział się, że nie mieści się on w jego garażu:

To jest Top Gear sezon 4 odcinek 3, w razie potrzeby pomogę Wam znaleźć stosowny odcinek - bo pełnej recenzji Chargera nie da się znaleźć w sieci.

Eh… zawsze bawi.
Dodge Charger to jednak nie tylko pierwsza generacja, a samochód, który przewijał się przez lata. bo Chrysler zawsze chciał rozbudzić na nowo ducha Muscle Carów produkując kolejne generacje tego auta. I tak – na początku XXI wieku, gdy debiutowała obecna generacja, próżno było szukać w gamie dwudrzwiowego Chargera, który na stałe stał się sedanem i bardziej praktycznym bratem dwudrzwiowego Challengera.

I teraz – po raz pierwszy od prawie dwudziestu lat Dodge zaprezentował nową generację Chargera. I wygląda ona tak:

Z góry zaznaczam – Dodge opublikował tylko 5 fotografii nowego Chargera i wszystkie stylizowane są na zdjęcia z ukrycia – stąd niewielka ilość kadrów.

Po pierwsze, zaskoczenie – Charger znów jest coupe. Po drugie, zaskoczenie, bo wygląda on naprawdę dobrze. Kozacko. Fenomenalnie. Futurystycznie. Fikuśnie. Sztos fura innymi słowy.

Ale to nie jest nowy design

Uwaga – będzie kontrowersja.
Design nowej generacji Chargera znamy od 25 lat. Zobaczcie koncept Chargera z roku 1999:

Wiem, że od przodu te auta wyglądają zupełnie inaczej – wynika to z dwóch rzeczy. Po pierwsze – mamy inne pojęcie o aerodynamice, obecnie to żaden problem zrobić samochód, którego front wydaje się bardzo pionowy, a mimo to przecina powietrze jak nóż. Po drugie – zmienił się sposób projektowania Muscle Carów. W latach 90’ design “aut-mięśniaków” inspirowany był przyszłością i często było to widać, patrząc na sylwetki tych samochodów – opływowe kształty i ciekawe rozwiązania stylistyczne to była codzienność. Dopiero piąta generacja Mustanga zaczęła zwróciła się w przeszłość i była projektowana w nurcie nazwanym przez Forda “Retro-Futuryzmem”. Od tego momentu design amerykańskich aut sportowych dość mocno czerpie z lat 60’, łącznie z tym okrągłymi reflektorami łudząco podobnymi do ich pierwotnych wersji. Tyle dobrze, że obyło się bez chromowanych zderzaków.

Wracając, bo zaczynam dryfować jak Alcybiades

Jeśli przyjrzymy się profilom konceptu Chargera z 1999 i nowego Chargera, to zobaczymy, że wcale nie są takie różne. W koncepcie linia szyb wygląda jak Hofmeister Kink z BMW, a w nowym Chargerze schodzi ona ku dołowi. Za to linia dachu jest bardzo podobna do pierwowzoru, tak samo jak tylne nadkole. Chciałbym zaznaczyć, że sposób w jaki jest ono zaprojektowane w obu tych samochodach jest absolutnie wybitny i dawno nie widziałem tak agresywnego błotnika. Jedyne różnica to fakt, że koncept jest sedanem, a nie coupe, ale nie kruszmy kopii o jedną linię.

Warto też wspomnieć o tyle, bo to właśnie tam kryje się najwięcej podobieństw – czyli właściwie wszystkie, bo tył w obu tych samochodach jest właściwie identyczny. To, że nowy Charger ma ukryty wydech zamiast dwóch ogromnych końcówek wynika pewnie z faktu, że na zdjęciach prezentowana jest wersja elektryczna. Tylne reflektory są praktycznie identyczne w obu samochodach, jedyne, co się w nich różni to umiejscowienie tablicy rejestracyjnej, które w koncepcie rozwiązane jest mocno finezyjnie. Natomiast w nowym Chargerze widać, że ktoś siedział nad tym i kombinował, jak to dopasować do przepisów i wymogów obejmujących auta drogowe. 

Pod maską sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej

Mimo zewnętrznego podobieństwa oba samochody są zupełnie różne “pod skórą”.
Koncept Chargera z 1999 korzystał  z V8 o pojemności 4,7 litra SOHC i mocy 325hp połączonego z 5-biegowym manualem. Taki układ napędowy zapewniał mu przyspieszenie od zera do setki w 5,3 sekundy.

W nowym Chargerze natomiast pod maską znajdzie się rzędowa szóstka “Hurricane” z dwoma turbinami, która ma osiągać moc około 510hp lub elektryczny układ napędowy o niesprecyzowanej mocy i ilości silników. I właściwie tyle wiemy – samochód jest we wczesnej fazie prototypowej i nie ma dużej ilości danych na temat jednostek napędowych. Są plotki, że do Hurricane ma dołączyć stary, dobry Pentastar, ale osobiście podchodzę do tego bardzo sceptycznie. 

Jak Wam się podoba nowy Dodge Charger?

Uważam, że to jeden z najładniejszych samochodów, jakie powstały w ostatnich latach (zaraz obok Hyundai’a Ioniq 5 i Nissana Z). Należy do tego dodać, że to pierwszy nowy Dodge od 12 lat, Hornet to przebrandowana Alfa, żaden Dodge, i myślę, że jeśli Chrysler czegoś konkretnie nie skaszani, to to będzie hit. 

Nawet jeśli pod maską nie będzie V8.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Udostępnij ten wpis:

czytaj inne wpisy:

Czym właściwie jest muscle car? I czy musi mieć V8 i RWD?

Odpowiedź powinna brzmieć “tak, musi”. Ale właściwie… to dlaczego? Muscle Cary to samochody mięśniaki, czyli groźne bestie, które straszą rykiem silników, onieśmielają ilością mocy i paraliżują agresywnym wyglądem z napiętymi kształtami. I co do tego nie ma wątpliwości. Ja jednak mam wątpliwości co do definicji tego rodzaju samochodu. Spójrzmy na przykład, co pisze na ten

Czytaj więcej »

Czarna magia tuningu czyli styl Donk

Duże felgi potrafią zepsuć wygląd samochodu. Ale nie w tym przypadku. Na pewno natknęliście się w internecie na zdjęcie auta na przerośniętych felgach. Na przykład nowego Camaro na obręczach tak wielkich, że prześwit wygląda raczej jak z terenówki, a nie jak auta sportowego. Na przykład coś takiego: zdjęcie: @Carscoopscom na Facebook’u To nie jest Donk.

Czytaj więcej »

Wyjaśnijmy sobie jedno: auta elektryczne mają zalety.

I nie, wcale nie chodzi o to, że dostałem kupę siana od Elona Muska. Głównie dlatego, że nie dostałem. Znaczy, jeśli miałbym dostać to z miłą chęcią podam numer konta. Ale póki nie dostałem (albo jesteście w stanie uwierzyć, że nie dostałem) żadnych pieniędzy by promować EV’ki to możecie być pewni, że moja opinia jest

Czytaj więcej »

F1 to ciężki kawałek chleba – tych 9 producentów się o tym przekonało.

Branie udziału w zawodach F1 może pójść w dwie strony – albo stracicie pieniądze i coś wygracie, albo stracicie pieniądze. Wyobraźcie sobie taki scenariusz: wygrywacie w “Turbo-totku – Loterii z Kompresorem” niesamowitą ilość pieniędzy. Naprawdę taki szmal, że głowa mała. Taką ilość cebulionów, że możecie wypełnić nimi skarbiec Sknerusa McKwacza i nawet nie poczuć różnicy.

Czytaj więcej »

Marcello Gandini zmarł – ale jego dziedzictwo będzie wieczne.

Czasem rozmyślam nad nieśmiertelnością. Czy jesteśmy w stanie ją osiągnąć? Okazuje się, że tak. I jest to zaskakująco… hm. Powiedziałbym, że proste, ale chyba nie o to słowo mi chodzi. To co mam na myśli to to, że osiągnięcie nieśmiertelności nie wymaga odprawiania szamańskich rytuałów lub grzebania w genomie człowieka i wydobywania najlepszych cech. Ani

Czytaj więcej »